Badania potwierdzają bardzo dobrą koniunkturę gospodarczą. Województwo małopolskie znajduje się na 3. pozycji w Polsce pod względem stopy bezrobocia – za województwami: wielkopolskim (3,1 proc.) i śląskim (4,3 proc.). W listopadzie 2018 roku stopa bezrobocia w Małopolsce wyniosła 4,7 proc.
To dobre informacje dla poszukujących pracy. Pod koniec roku, a konkretnie w listopadzie stopa bezrobocia w naszym regionie wyniosła 4,7 proc. – czyli o 1 proc. mniej niż wartość ogólnopolska, która utrzymała się na poziomie z października, czyli 5,7 proc. – komentuje wicemarszałek województwa małopolskiego Tomasz Urynowicz. I dodaje: - Spektrum zawodów, w których można podjąć pracę, jest naprawdę szerokie.
Wśród zawodów deficytowych najliczniej reprezentowane są zawody budowlane: betoniarze, zbrojarze, brukarze, cieśle, stolarze budowlani, dekarze, blacharze budowlani, monterzy instalacji budowlanych, murarze, tynkarze, operatorzy, mechanicy sprzętu do robót ziemnych, pracownicy robót wykończeniowych w budownictwie, robotnicy budowlani, kierownicy budowy oraz inżynierowie budownictwa.
Na niedobór pracowników budowlanych, poza dużym popytem wynikającym z prowadzonych i planowanych inwestycji, wpływają trudne warunki pracy i relatywnie niskie wynagrodzenia, a także praca poza miejscem zamieszkania oraz brak doświadczenia.
Liczną grupę tzw. deficytów na poziomie województwa stanowią zawody z branży produkcyjnej: elektrycy, elektromechanicy, elektromonterzy, spawacze, ślusarze, operatorzy obrabiarek skrawających, robotnicy obróbki drewna i stolarze, a także krawcy i pracownicy produkcji odzieży.
Branża produkcyjna odczuwa deficyt pracowników z doświadczeniem. Trudności z rekrutacją to wynik ciężkich warunków pracy w niektórych zakładach produkcyjnych oraz niskich zarobków. Pracodawcy coraz częściej poszukują też specjalistów, którzy posiadają więcej niż jedną kwalifikację – np. ślusarzy z umiejętnością spawania albo spawaczy pracujących w różnych technologiach.
Podobnie jak w całym kraju, również w Małopolsce utrzymuje się duże zapotrzebowanie na kierowców i pracowników związanych z transportem, przede wszystkim na kierowców autobusów oraz kierowców samochodów ciężarowych, a także mechaników pojazdów samochodowych, blacharzy i lakierników oraz spedytorów i logistyków.
Trudności ze znalezieniem kierowców wynikają z charakteru pracy – długiej nieobecności w domu, wymagań takich jak dyspozycyjność, znajomość języków obcych, odpowiedzialność materialna oraz konieczność posiadania odpowiednich uprawnień.
W branży transportowej, podobnie jak w budownictwie, mimo zatrudniania pracowników z zagranicy, przedsiębiorcy wciąż borykają się z problemami kadrowymi. Niedobór mechaników samochodowych oraz blacharzy i lakierników wystąpi pomimo dużej liczby absolwentów szkół zawodowych. W trakcie nauki uczniowie nie nabywają odpowiednich umiejętności, często też nie mają predyspozycji, ani chęci do pracy w zawodzie.
Na brak pracy nie będą narzekać lekarze oraz pielęgniarki i położne, opiekunowie osób starszych lub niepełnosprawnych oraz fizjoterapeuci i masażyści.
Stosunkowo łatwo będzie znaleźć pracę fryzjerom i kosmetyczkom, oraz w gastronomii – na stanowisku szefa kuchni, kucharza, kelnera lub barmana. Widoczny jest także deficyt samodzielnych księgowych, pracowników do spraw rachunkowości i księgowości oraz projektantów i administratorów baz danych i programistów. Nowością jest prognozowany deficyt nauczycieli praktycznej nauki zawodu i nauczycieli przedmiotów zawodowych.
Poprawa sytuacji na rynku pracy wpłynęła na zmniejszenie liczby zawodów nadwyżkowych w skali województwa. W roku 2019 prognozowane jest wystąpienie tylko 2 takich zawodów – ekonomistów oraz pracowników administracyjnych i biurowych. Nadwyżki szukających pracy dotyczą przede wszystkim zawodów, na które jest niewielkie zapotrzebowanie oraz takich, w których system kształcenia nie jest dopasowany do potrzeb rynku pracy. Wpływ na nadwyżki pracowników mają również nieprzemyślane wybory edukacyjne młodych ludzi, do czego przyczynia się m.in. niewystarczający zakres doradztwa zawodowego w szkołach, prowadzonego przez odpowiednio przygotowanych specjalistów.
Źródło: Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego, oprac. r/
Skontaktuj się z nami
- +48 796 024 024
+48 18 52 11 355 - redakcja@podhale24.pl
- m.me/portalpodhale24
Adres korespondencyjny
Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Informacje
Obserwuj nas
Ja również uważałem że skoro gimnazja już powstały i zadomowiły się w Polsce, to powinno się je było zostawić, ale gdy tak z perspektywy czasu dzisiaj spoglądam a posteriori na wydarzenia wokół tworzenia gimnazjów 20 lat temu to widzę (dopiero dzisiaj, wtedy tego nie widziałem) że decydenci wówczas już mieli plan ich likwidacji w nieodległej przyszłości (wydaje mi się że chodziło o zdobycie poparcia społecznego do budowy lub rozbudowy budynków gimnazjów w każdej gminie i o nic więcej; po co? Nie wiem, ale wiem że w Niemczech imigranci lokowani są w budynkach po wycofywanych z użytku szkołach).
Co do nauczycieli to jest ich nadmiar raczej a nie brak, ponieważ wraz z postępującym niżem demograficznym nie zmniejszono liczby uczniów w oddziałach klasowych, przez co tysiące nauczycieli poszło na zieloną trawkę.
Co do pracy na dwie zmiany to absolutnie nie ma takiej potrzeby, ponieważ mamy w każdej prawie miejscowości budynki po zlikwidowanych gimnazjach, z którymi to budynkami nie ma co zrobić, no chyba że zamysł jest taki aby sprowadzić do ich imigrantów (ale i tych imigrantów zacznie wkrótce brakować, albowiem kryzys imigracyjny w Europie zdaje się być powoli przełamywany - wygrali oczywiście Niemcy, którzy zasilili sobie gospodarkę w parę milionów tanich nowych rąk do pracy; zresztą i sami imigranci nie za bardzo kwapili się do osiedlania się w ubogiej i raczej ksenofobicznej Polsce, z bardzo zimnym do tego klimatem, trudnym językiem, itp.). Dlatego w każdej gminie jest budynek szkolny po zlikwidowanym gimnazjum do wykorzystania - czy nie lepiej aby jeden nauczyciel przyjechał do trzydziestoosobowej klasy we wiosce niż żeby trzydziestoosobowa klasa jechała busami do jednego nauczyciela w szkole średniej w Nowym Targu? - jedno z tych rozwiązań jest logiczne, tańsze i przyjazne uczniom, natomiast drugie jest bezsensownym nabijaniem kasy busiarzom i kradzieżą dojeżdżającej młodzieży cennego czasu i pieniędzy; decydenci w prawidłowo funkcjonującym państwie wiedzieliby które rozwiązanie wybrać.