Brak porozumienia ws. przenosin lodziarni

Projekt rewitalizacji zakłada remont XIX-wiecznego ratusza, który znajduję się na rynku. Jest to jednocześnie budynek, w którym znajduje się urząd gminy. Tam z kolei mieści się lokal, wynajmowany pod lodziarnię, która musi zostać zamknięta z powodu przewidzianych prac budowlanych.

Do rady gminy wpłynęły dwa pisma od właścicieli z prośbą o wznowienie negocjacji w celu ugodowego załatwienia sprawy. Odbyło się kilka spotkań, ale nie przyniosły one rezultatu. Na ostatniej sesji Rady Gminy Krościenko nad Dunajcem, wójt Jan Dyda stwierdził jednoznacznie, że temat najmu jest bardzo ważny i stanowiska w tej sprawie nie zmieni. – Trzeba podejmować decyzje, które przyniosą efekt w postaci rewitalizacji, a ona musi dojść do skutku, to nie podlega dyskusji – rozpoczął wójt.

Dodał, że dzierżawiony lokal nie będzie miał prawa istnienia w takiej formie. –Przedstawiliśmy propozycje zastępczych lokali w tzw. sukiennicach i również lokal, gdzie obecnie znajduje się bank. Państwo nie zgodzili się. Doszło do kolejnych spotkań, gdzie przedstawialiśmy dalsze propozycje – kontynuował.

Jednak właściciele nie przystali na warunki wójta i postawili swoje, czyli bezprzetargową sprzedaż lokalu na ul. Jagiellońskiej, który obecnie dzierżawią. Również zgodzą się na wynajem pomieszczenia obok banku, ale za połowę proponowanej stawki. Wójt stwierdził jednak, że ugoda w takiej formie jest nie do przyjęcia, bo sprzedaż tego lokalu „nie ma zasadności racjonalnej i finansowej”, a poza tym nie można zrobić tego w formie bezprzetargowej.

W konsekwencji właścicielom lodziarni wypowiedziano umowę najmu. – Nie może tak być, że będziemy szantażowani. My nie jesteśmy przeciwko ludziom, którzy prowadzą własną działalność. Z pełnym szacunkiem do pana (...), ponad 90-letniego człowieka, który całe życie poświęcił dla biznesu. Trzeba jednak rozmawiać, iść na kompromisy, tym bardziej, że to, co chcemy robić, przyniesie korzyść dla wszystkich mieszkańców, również dla tych, którzy prowadzą jakąś działalność na rynku. Żadnej krzywdy nie chcemy nikomu zrobić – wytłumaczył Jan Dyda.

Na koniec dodał, że gmina przygotowała dwa lokale, ale spotkała się z niechęcią do rozmów. Sprawą zajmie się mecenas. – Prace nie mogą być wstrzymane. Mówimy tutaj o 8 mln zł. Jeżeli byłyby jakieś blokady, ktoś będzie musiał to pokryć – skwitował.

ao/