„Żabka” zabiła. Samobójstwo 21-latka za pomocą kupionego w Nowym Targu dopalacza

W nowotarskim szpitalu zmarł w sobotę 21-latek, który zażył dziesięć tabletek dopalacza o nazwie „Amphibia” (tzw. żabka). Trzygodzinna reanimacja nie dała rezultatów.
Jak ustaliła policja, ofiara to 21-letni mieszkaniec Krakowa, wynajmujący mieszkanie w Nowym Targu. Został znaleziony w rejonie targowicy.

- Nieprzytomny chłopak przywieziony został do nas przez pogotowie ratunkowe - relacjonuje P24 dr Izabela Jachymiak, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii. - Leżał na słońcu w okolicach jarmarku. Na początku nie była wiadoma przyczyna jego stanu - podejrzewano udar słoneczny - w karetce odzyskał jednak na chwilę świadomość i przyznał, że w celach samobójczych zażył dziesięć tabletek „żabki”.

Nowotarscy lekarze nie wiedzieli na początku, z czym mają do czynienia. - Z takimi środkami jest poważny problem, bo nie wiadomo, co jest substancją czynną w takiej tabletce - kontynuuje Izabela Jachymiak. - Nie są to substancje nadzorowane. Telefonowaliśmy do Kliniki Toksykologii, jednak toksykolodzy też nie wiedzą, jak sobie radzić z podobnym zatruciem. Nie ma żadnej odtrutki, leczenie jest niestety objawowe. Oznacza to, że jeżeli występują drgawki, to trzeba stosować środki przeciwdrgawkowe, jeżeli jest zatrzymanie oddechu - tak jak u tego chłopaka - trzeba wdrożyć oddech zastępczy, jeżeli następuje zatrzymanie krążenia - reanimujemy. I praktycznie reanimacja w jego przypadku, trwała bez ustanku ponad trzy godziny. Zakończyła się po tym, gdy przez dłuższy czas serce już nie reagowało w ogóle ani na leki, ani nawet na założoną elektrodę - bezpośrednio wprowadzony do serca stymulator, który bodźcem elektrycznym próbuje pobudzić je do skurczu.

W karetce młody mężczyzna, który na chwilę odzyskał świadomość, przyznał, co zażył i w którym z czterech sklepów z dopalaczami środek kupił. Niektóre z objawów, które u niego wystąpiły to bardzo wysoka temperatura - na termometrze zabrakło skali - oraz drgawki i wysokie ciśnienie. Powiadomiona o sprawie nowotarska policja natychmiast udała się do sklepu, w którym mężczyzna nabył środek, skąd zabrała ulotkę z jego składem. - Dostarczyliśmy ją do szpitala, było już jednak za późno - mówi Roman Wolski, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu.

- Zgłosiliśmy ten zgon do prokuratury, bo okoliczności są wstrząsające - dodaje Izabela Jachymiak. - Tego typu środki to olbrzymie zagrożenie. Żadne badania toksykologiczne nie wykrywają tych substancji, nie ma na nie odczynników. Następna sprawa - nie są wyczuwalne. W przypadku zatrucia alkoholem od razu wiemy, z czym mamy do czynienia. Tu nie. Nie mamy pojęcia, co zażył człowiek, który zachowuje się dziwnie, agresywnie lub jest nieprzytomny. Jak mówi pani doktor, 21-latka zabiła „Amphibia” (popularnie zwana żabką), w której substancją czynną jest bufotenina - rzekomo wyciąg z jadu ropuchy południowoamerykańskiej. - Ta substancja działa na system nerwowy, ma wywoływać halucynacje, dawać tzw. kopa - dodaje ordynator intensywnej terapii. - Tu zadziałała po prostu „świetnie”…

- Nowotarska prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie udzielenia pomocy do targnięcia się na swoje życie - mówi prokurator Zbigniew Gabryś. - Kobieta, która znalazła w okolicach targowicy przytomnego jeszcze młodego człowieka zeznała, iż powiedział jej, że postanowił się otruć. Zarządzono też sekcję zwłok.

Dzień po śmierci 21-latka, w niedzielę, w łódzkim Instytucie Medycyny Pracy zmarł 20-letni mieszkaniec Łodzi. Jak podał łódzki dodatek „Gazety Wyborczej”, do szpitala przyprowadziło go dwóch kolegów, którzy zeznali, że pacjent zażył dopalacz. Zasłabł w piątek wieczorem, grając w piłkę, w nocy z niedzieli na poniedziałek już nie żył. Po przyjęciu do szpitala wymiotował niebieską substancją. Według lekarzy, mógł to być barwnik z dopalacza. Sprawą zajęła się łódzka prokuratura.

p/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 16.06.2010 15:29