Dr Stanisław Jarmoliński do dyrektora szpitala: Aleksander Macedoński to pan nie jest

NOWY TARG. 17 października w sali Euroregionu Tatry zorganizowana została debata poświęcona sytuacji w nowotarskim szpitalu. Relacje z niej zamieściliśmy tego samego dnia w tekście pod tytułem "Minął rok od gwałtownej dyskusji na temat sytuacji w nowotarskim szpitalu". Z dużym opóźnieniem otrzymaliśmy list dr. Stanisława Jarmolińskiego. - Czy chodzi tutaj o zrobienie miejsca nadmiernie ambitnym byłym pracownikom oddziału, czy o zaspokojenie chęci dyktowania warunków przez osoby z zewnątrz, czy o rozbicie oddziału? - pyta w nim dyrektora szpitala Krzysztofa Kicińskiego dr Jarmoliński.


List

Ostatni przed wyborami tydzień przyniósł w mediach dwie informacje, które sprowokowały mnie do tej wypowiedzi.

Pierwsza dotyczyła odwołania z funkcji ordynatora szefa chirurgii ogólnej. Druga to wypowiedź dyrektora Krzysztofa Kicińskiego w czasie debaty w Euroregionie. Dotyczyła ona oddziału ginekologiczno-położniczego i była sprowokowana insynuacją o rzekomym spadku liczby porodów w naszym oddziale. Ponieważ pytanie, nawet ewidentnie kłamliwe, zadawać może każdy, do jego treści, o prawdziwości nie wspominając, nie będę się odnosił. Mnie zainteresowała odpowiedź dyrektora SP ZOZ. I muszę przyznać, że jestem oburzony faktem, jak można, reprezentując firmę, w taki sposób się wypowiadać.

Dane statystyczne, zresztą przedstawione dyrektorowi Kicińkiemu odnośnie liczby porodów, jednoznacznie zadają kłam wypowiedziom o ciągle spadającej ich liczbie. Od 1997 roku oddziałem kierowało czterech ordynatorów. W tym czasie liczba porodów oscyluje w granicach od 1290 do 1350. Były trzy wyjątki: lata 1997 (1404 porody) 2005 (1416 porodów). Rok 2003 - 1161 porodów.

Dyrektor ma zastrzeżenia do współpracy kolegów w oddziale. Ja pracuję czterdziesty rok w nowotarskiej służbie zdrowia - w pionie ginekologicznym trzydzieści osiem lat. Pozostali koledzy w przedziale osiemnaście - dwadzieścia cztery lata. I jakoś wytrzymujemy ze sobą. Twierdzę, że wzajemne relacje wśród ginekologów są takie same jak w innych oddziałach. Ani lepsze, a nie gorsze. Jest pan dyrektorem SP ZOZ dziesięć miesięcy i w moim przekonaniu nic pana nie upoważnia do stawiania tak kategorycznych i krzywdzących stwierdzeń. Moim zdaniem nie lepsze relacje panują w kierownictwie zakładu. I jak na razie, nie stawiamy tezy o odwołaniu dyrekcji.

Powiada pan, że w pięć - dziesięć dni rozwiąże ten "węzeł gordyjski". Aleksander Macedoński to pan nie jest - on węzeł przeciął mieczem, lecz przecież to nie te relacje.

Przysłowie mówi - "Zły to ptak co własne gniazdo kala". Ja twierdzę powtarzając za Norwidem "Nie ten ptak gniazdo kala co je kala, jeno ten, który mówić o tym nie dozwala".

Ale wcześniej zło trzeba zdefiniować, nazwać je, błędy naprawić - a dopiero po tym procesie wytykać. Zastanówmy się, gdzie jest to zło! Co mamy?

Nowy oddział - fakt, ale co możemy zaofiarować pacjentkom? Do niedawna to samo, co trzy, pięć, dziesięć lat temu. Mimo licznych, słanych do kolejnych dyrekcji pism z prośbą o zakup aparatury koniecznej do wykonywania wysokopłatnych procedur - do dziś nic.

Nie kupiono histeroskopu, laparoskopu, urodynamometru, systoskopu z torem wizyjnym, taśm do zabiegów uroginekologicznych. Brak możliwość wykonywania badań przyżyciowych w czasie zabiegów operacyjnych, co nie pozwala na zakwalifikowanie naszego oddziału do drugiego stopnia referencyjności. Konieczne w sali porodowej - próżnociąg czy aminoskop pozostają w sferze marzeń. Kolposkop konieczny do diagnostyki zmian przednowotworowych szyjki macicy - jak wyżej. Prośby ordynator oddziału o racjonalizację zatrudnienia pozostają bez odpowiedzi. Co dostajemy w zmian? - polecenia, które w istocie swojej należą do działów finansowego i technicznego lub zamówień publicznych.

Nie można doprosić się o informację, dlaczego w kosztach oddziału mamy np. pozycja - usługi obce - 407.000 PLN i pozostałe usługi obce - 182.000 PLN lub pośrednie techniczne - 94.000 PLN zaś leki i środki medyczne tylko - 101.000 PLN.

Wszystko za okres 8 miesięcy 2007 rok. Jak to jest Panie Dyrektorze?

Czy chodzi tutaj o zrobienie miejsca nadmiernie ambitnym byłym pracownikom oddziału, czy o zaspokojenie chęci dyktowania warunków przez osoby z zewnątrz, czy o rozbicie oddziału?

A może o wszystko? - z końcowym efektem dzikiej prywatyzacji oddziału. Jak należy rozumieć fakt, iż przedstawicielem dyrekcji do rozmów z Wojewódzkim Konsultantem ds. Gin. poł. jest główny księgowy. Co ten Pan ma merytorycznie wspólnego z medycyną?

Może lepiej byłoby dla ZOZ jeżeli każdy robił będzie swoje. Rozumiem, że Pan nie ma czasu. Ale jest zastępca do spraw lecznictwa. To wszystko wydaje się być dziwne.

Pozostając z sympatią i szacunkiem oczekuję rzeczowej odpowiedzi, a nie pogróżek. W przypadku, gdy się jej nie doczekam z tymi pytaniami pójdę gdzie indziej. Nawet do Ministerstwa Zdrowia.

Stanisław Jarmoliński
Lekarz specjalista chorób kobiecych i położnictwa
Specjalista Zdrowia Publicznego
Przewodniczący Związku Zawodowego

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 02.11.2007 10:27