Marcinów – "król polowania"

Gabriel Marcinów wybierał się na tegoroczne polowanie nie licząc na okazały łów. Potraktował wyprawę jako jedną z form rozrywki, a tymczasem z każdej wracał z łupem i na końcu okrzyknięto go "królem polowania".
Zawodnik AMK Gorce Nowy Targ, to jeszcze junior, w tym roku zdawał egzamin dojrzałości, ale już jest najlepszy wśród seniorów w trialowym bractwie. Dodajmy, że po raz drugi został królem polowania. Po raz pierwszy w 2010 roku. Rok później korona pojechała do Czech.

Po roku przerwy sięgnąłeś po koronę mistrza Polski. Sukces łatwo przyszedł?

- Ależ skądże. To był trudny rok. Nie liczyłem, że zostanę najlepszy w kraju. Przed sezonem mało trenowałem, nie tak jak dawniej, bo przygotowywałem się do egzaminu dojrzałości. Potem podjąłem pracę. Nie byłem tak najeżdżony jak w poprzednich latach. Tymczasem rywale byli groźni. Mocno pracował Michał Łukaszczyk i byłem przekonany, że zrobi postęp. Obawiałem się też obrońcy mistrzowskiego tytułu Czecha Jiři Svobody. Ten ostatni jednak nie wystartował we wszystkich eliminacjach, w tych co brał udział, przegrywałem z nim nieznacznie. Nie było takiej przepaści jak rok wcześniej.

Tak trudno go dopaść?

- To bardzo doświadczony jeździec, który już z niejednego pieca chleb jadł. Można rzec, że to stary wyjadacz. Ścigał się już z Tadkiem Błażusiakiem. W zeszłym roku wykorzystał okazję, że nie jechałem równo, w tym sezonie byłem bardziej regularny. Nie przypalałem się na odcinkach, tylko jechałem swoje.

Nadal trenujesz z mistrzem świata Hiszpanem, Adamem Ragą?

- Tej zimy nie byłem w Hiszpanii. Przygotowywałem się do matury. Zdarzały się tygodnie, że nie wsiadałem na motocykl, nie zaliczyłem żadnej jednostki treningowej. Czasami 2-3 razy w tygodniu ćwiczyłem. Bardzo mało. W poprzednich latach codziennie, z mozołem wykuwałem formę.

Ile sezonów twoim nauczycielem był Raga? Dużo skorzystałeś z lekcji mistrza?

- W Hiszpanii spędziłem dwie zimy. Czyli okres przygotowawczy do sezonu. Praca z nim była ogromną przyjemnością. To zawodnik mający dużą wiedzę o dyscyplinie, którą uprawiamy. To był cudowny okres spędzony z nim. Świetne lekcje trialu, z których teraz korzystam. W tym roku, kiedy tylko wygospodarowałem czas, to wiedziałem jak i co trenować. Co potrzebuję, by jeździć skutecznie. Nie była to praca po omacku, ale zaplanowana i skoncentrowana na tym co najważniejsze.

Który z dwóch zdobytych tytułów lepiej smakuje?

- Oba są smakowite, oba wywalczone w zupełnie innych okolicznościach. Pierwszy był smakowitym kąskiem, bo był dla mnie rewelacyjnym osiągnięciem, dającym niesamowitego kopa. Z kolei obecny był jeszcze bardziej niespodziewany, bo nie liczyłem, że po niego sięgnę. Podszedłem do tego sezonu na luzie, za zasadzie, że się zabawię. A tu spotkała mnie taka uczta.

Rozmawiał Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=5643[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 26.10.2012 11:10