Nie było presji na wynik

Przed dwoma laty, zakopiański trener piłki nożnej Bartłomiej Walczak, wywalczył z KS Zakopane awans do IV ligi i nieoczekiwanie zrezygnował z pracy w tym klubie, przenosząc się do A klasowego Huraganu Waksmund. Te dwa lata dla odradzającego się Huraganu, to okres prosperity. Czy Bartłomiej Walczak też tak uważa?
- Nie wiem czy zajęcie w V lidze siódmego miejsca można nazwać sukcesem, ale dla beniaminka porażką zapewne nie jest. Po zakończeniu pracy w KS Zakopane miałem kilka ofert pracy w innych podhalańskich klubach, ale wybrałem właśnie Huragan Waksmund. Może trochę przez sentyment. Byłem wszak w tym klubie zawodnikiem, a w latach 2001-04 także trenerem. Zapewne też o podjęciu pracy w Huraganie zadecydowała konkretna oferta zarządu tego klub. Ważna też była deklaracja władz klubu o niestawianiu kategorycznych zadań na osiąganie natychmiastowych sukcesów. Obejmując zespół A- klasowy nie miałem poczucia jakiejś degradacji swojej pozycji zawodowej. W moim przekonaniu u dużej grupy podhalańskich futbolistów nie ma wyraźnej różnicy w wyszkoleniu technicznym, różnice powstają w wyniku koncentracji w jednym klubie zawodników ogranych w wyższych ligach, piłkarzy z większym doświadczeniem. Aby osiągnąć przyzwoity poziom, czy to w A klasie, czy w wyższych ligach trzeba trenować. Okazjonalne spotykanie się na treningach po prostu nie ma sensu, to już nie te czasy.

Siódme miejsce w nowosądeckiej okręgówce, zdobycie Pucharu Podhala, to chyba jednak dobre wyniki?

- Oczywiście spośród czterech beniaminków V ligi zajęliśmy najwyższą lokatę. Wywalczyliśmy 49 punktów, co jest sporym osiągnięciem. Co do rozgrywek pucharowych, to nie liczyliśmy na awans na taki szczebel. Traktowaliśmy te rozgrywki poważnie, ale podchodziliśmy do nich z marszu. Skoro jednak okazało się, że możemy ten puchar wywalczyć, to staraliśmy się ten cel zrealizować. Udało się i po 10 latach Huragan znowu został triumfatorem tych wysoko cenionych na Podhalu rozgrywek.

Wynik w A klasie został osiągnięty przez Huragan w spektakularnych okolicznościach, utrzymanie się w lidze praktycznie było przez cały sezon niezagrożone. Czy tak miało być?

- To, że wygraliśmy A klasę w dość niecodziennych okolicznościach dało nam oczywiście satysfakcję, bo chciałbym przypomnieć, że po rundzie jesiennej wcale się na to nie zanosiło. To, że tak się stało nikogo jednak nie wprowadziło w stan euforii. Nikt nie robiłby problemów, gdyby tego awansu nie było. Już w poprzednim sezonie za moich poprzedników Huragan zaliczał się do czołowych klubów podhalańskiej A klasy, ja starałem się solidnie wypełnić postawione przede mną zadania. To samo dotyczy gry w V lidze. Założenie było takie, aby z tymi samymi zawodnikami utrzymać się w okręgówce. Wszyscy mają świadomość, że na tę chwilę tę drużynę, to środowisko, na wyższą ligę po prostu nie stać. Trzeba konsekwentnie budować zespół, tworzyć przyjazną atmosferę dla piłki nożnej wokół klubu. I takie zadania mi osobiście odpowiadają. Wiadomo było, że w V lidze wymagania będą odrobinę wyższe, ale wierzyliśmy, że to minimum jest do zrealizowania.

Ciekawym zjawiskiem w rozgrywkach V ligi były wyniki Huraganu w jesiennej rundzie. Prowadzony przez Pana zespół wygrywał albo przegrywał jedną bramką. Najczęstszym wynikiem dla Huraganu był rezultat 1:0. Z czego to wynikało?

- Powszechnie wiadomo, że drużynę buduje się od tyłu, od gry obronnej, ale to tylko takie założenia. O wszystkim decydują wykonawcy założeń. Rozpoczynając grę w V lidze zdawaliśmy sobie sprawę, że zawodnicy muszą rozeznać siłę rywali i swoje możliwości na ich tle. Ponadto wysokie porażki mogłyby negatywnie wpłynąć na psychikę zawodników, zachwiać wiarę w swoje możliwości. Na jesieni graliśmy zatem ostrożnie, mocno skoncentrowani na działaniach defensywnych i stąd takie, a nie inne rezultaty. Traciliśmy mało goli, ale też mało bramek strzelaliśmy naszym rywalom. W wiosennych meczach graliśmy futbol bardziej otwarty. Zawodnicy nabrali pewności, zdjęli z siebie ciężar nadmiernej odpowiedzialności, podejmowali odważniejsze decyzje. Zaowocowało to strzeleniem większej liczby bramek, ale też większymi stratami. Jest zatem nad czym pracować.

Ryb
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=7716[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 08.07.2014 19:52