Marcin Musiak: Żeby grać w orkiestrze wystarczy chcieć

NOWY TARG. Miejska Orkiestra Dęta zawiązana została rok temu. Coraz częściej widać ją i słychać podczas uroczystości, koncertów i imprez plenerowych. Obecnie w zespole jest ok. 30 muzyków, w wieku od 17 do blisko 70 lat. - Ostatnio kilku nas opuściło, bo wykazali się dużą niesubordynacją - mówi kapelmistrz Marcin Musiak.
Orkiestra powstała niedawno, ale muzycy już zdążyli w 2013r. zająć drugie miejsce na Powiatowym Przeglądzie Orkiestr Dętych w Szczawnicy. Dało im to kwalifikację do największej imprezy dla Orkiestr Dętych Małopolski, jaką jest "Echo Trombity" w Nowym Sączu, gdzie zdobyli wówczas cenne wyróżnienie.

Natomiast w tym roku, we wspomnianym przeglądzie szczawnickim, zdobyli pierwsze miejsce i z wielkimi nadziejami pojechali na nowosądeckie "Echo Trombity", gdzie udało się zająć drugie miejsce.

Trzyma Pan muzyków twardą ręką?

- Tak. Ale jednocześnie staram się być elastyczny, ponieważ każdy ma sporo różnego rodzaju zajęć i obowiązków, więc trzeba to uszanować. Wystarczy, że ktoś porozmawia i odpowiednio wcześnie poinformuje, że np. będzie nieobecny.

Czym się trzeba wykazać, żeby dostać się do orkiestry?

- Przede wszystkim chęcią. Szkoła Muzyczna w życiorysie to plus, albo to, że ktoś "zepsuł" sobie życie jakimś instrumentem (śmiech). Zostają fanatycy i najważniejsze - ci, co mają w sobie chęć do gry. Przykładem jest Hubert. Nigdy wcześniej na niczym nie grał. Dałem mu do ręki czynele. Nauczył się rytmiczności. Potem dostał sakshorn tenorowy - dwie, trzy lekcje, dużo w domu ćwiczył sam i już wszystko gra. Wystarczy chcieć. Nie trzeba mieć wielkiego talentu. Poza tym, często ludzie nie potrafią wykorzystać swojego dnia. Doba ma 24 godziny. Trzeba pominąć niepotrzebne czynności i już znajdzie się czas na to, co właściwe.

Ale samą chęcią nie zdobywa się II miejsca na "Echo Trombity"...

- Kwestia poprowadzenia. Jak mam materiał, to go kształtuję. Można z niego lepić i jest sukces.

Jakich instrumentów wam brakuje?

- Brakuje nam tuby, saksofonów altowych, klarnetów, fletów, trąbek i przede wszystkim "grubej blachy", czyli wszystkiego, co jest większe od trąbki. Ale są i inne potrzeby. Granie w orkiestrze nie jest łatwe. Nie ma gratyfikacji finansowej za pracę, jaką się wykonuje. Mnóstwo czasu i energii to pochłania. Ci ludzie rezygnują z wielu rzeczy, kosztem orkiestry.

Pozwala Pan poczuć orkiestrantom, że są dobrzy?

- Tak. Bo są dobrzy. Widzę różnicę między poziomem z lutego ub. roku, gdy orkiestra się zawiązała, a dzisiejszym dniem. Jestem w ciężkim szoku. Z próby na próbę ciężko to zauważyć, ale jak słucham nagrań takich utworów jak np. Concerto D'amore, to widzę jak bardzo się rozwinęliśmy. Kiedyś, a teraz - różnica jest ogromna. Nasz stały repertuar to ok. 20 utworów. Cały czas pracujemy nad nowym, nie ma chwili wytchnienia. Grając dużo różnych rzeczy, podnosi się poziom.

Dla orkiestry dętej jest raczej ograniczony repertuar.

- Tak, tak, bo dla nas są marsze, polki, walce? Ja chcę, żeby słuchacze byli zaskoczeni. Także muzykowi potrzebne jest urozmaicenie. Trzeba mu chleba i kawioru. Dlatego mamy i marsze, i muzykę klasyczną oraz rozrywkową w dobrej aranżacji. Szukam wciąż czegoś, co ludziom można dać. Sięgam po istniejące aranżacje, ale mamy w zespole kompozytora - Jurka Nowakowskiego. To puzonista, który nawiasem mówiąc swoją przygodę z puzonem zaczął stosunkowo niedawno, tuż po przejściu na emeryturę. To Jurek zaaranżował na przykład Hymn "Nowy Targ" na orkiestrę dętą. Ostatnio dołączyliśmy do repertuaru jego kompozycję "Marsz pogrzebowy Victoria". Zagramy go już podczas najbliższego koncertu w MOK, 21 września. Jurek skomponował też "Marsz wnucząt". Za każdym razem, gdy rodził się kolejny z jego wnuków, tworzył jeden temat. Tak powstały cztery motywy. Teraz trzeba je jeszcze rozpisać na poszczególne instrumenty.

To ci historia...

- Wszystko co gramy jest jakąś historią. Muzyka musi być obrazem. Pobudzać zmysły. Zapraszamy na koncerty: 21 września do MOK na godzinę 18:00, potem 11 listopada, a do końca września, musimy jeszcze zagrać jeden koncert w altanie w Parku Miejskim.

Musimy?

- Takie są ustalenia z Urzędem Miasta, w ramach realizacji projektu "Muzyczna wizytówka Nowego Targu". Jako Stowarzyszenie Miejska Orkiestra Dęta w Nowym Targu, wzięliśmy udział w otwartym konkursie ofert, na realizację zadań publicznych Gminy Miasta Nowy Targ w zakresie kultury i sztuki w roku 2014. Stowarzyszenie w ramach tego konkursu otrzymało dotację z Urzędu Miasta w wysokości 10 tys. zł. na określonych w umowie warunkach. Między innymi mam na myśli wspomniane granie w altanie.

Udało nam się, choć z trudem, za tę kwotę uszyć marynarki mundurowe dla członków orkiestry. To wszystko. Ale martwią mnie różne inne rzeczy. Moi ludzie poświęcają grze naprawdę wiele czasu. Chciałbym - nie wiem gdzie i do kogo uderzyć, bo grania jest od groma - pozyskać jeszcze fundusze dla mojej orkiestry. Muzycy mają wypożyczone instrumenty, które kiedyś trzeba będzie oddać. Jest mnóstwo innych wydatków, jak zakup literatury muzycznej: partytur i głosów poszczególnych instrumentów, zakup stroików, lirek, past do konserwacji instrumentów, koszt remontu lub ich naprawy, zakup części umundurowania: spodnie, rękawice, czapki... Czego bym chciał? Oprócz oczywistych spraw - by powoli orkiestra ponownie wpisała się w tradycję Nowego Targu. Mieszkańców trzeba nauczyć, że od ponad 100 lat, istnieje tu tradycja orkiestry.

Rozmawiała Sabina Palka

Próby orkiestry odbywają się w każdy poniedziałek w Miejskim Ośrodku Kultury w Nowym Targu.

s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 18.09.2014 21:21