Bilans jest na zero

„Pero, pero. Bilans musi wyjść na zero” – śpiewał Jan Kaczmarek z kabaretu Elita. No sportowy bilans szczęść i nieszczęść, w pojedynkach „szarotek” z Tychami, wyszedł na zero. Podhale u siebie wygrało 3:1 z podopiecznymi Szejby, a w piwnym mieście uległo w takim samym stosunku.
Podhale mogło pierwsze objąć prowadzenie, ale Dziubiński, a chwilę później Damian Kapcia (sam na sam) nie potrafili zmusić do kapitulacji golkipera tyszan. Niewykorzystane sytuacje lubią się zemścić. I zemściły. W odstępie 2 minut gospodarze dwa razy pokonali Raszkę. Za pierwszym razem Kolusz zmienił lot krążka po strzale Bescha spod niebieskiej linii. Przy drugim trafieniu obrońcy pozwolili Galantowi z rogu lodowiska wjechać przed bramkę, a ten bekhendem wpakował „gumę” pod poprzeczkę. „Szarotki” w końcówce tercji miały liczebną przewagę, ale dwa razy krążek po niedokładnych podaniach opuszczał tercję przeciwnika. Z kolei Gruszka, któremu obrońcy zrobili autostradę do swojej bramki, nie zdołał pokonać ostatnią instancję miejscowych.

Na kolejne trafienia musieliśmy czekać aż do trzeciej tercji. W 43 minucie Zarotyński, który zmienił Olchawskiego, zdobył kontaktowego gola. Wydawało się, że górale pójdą za ciosem, gdyż chwilę później jeden z tyszan powędrował na ławkę kar. Nic z tego. Gdy gospodarze grali w komplecie błąd popełnił Tomasik, który nie opanował krążka odbitego od bandy i Woźnica z prezentu zrobił właściwy użytek.

GKS Tychy - MMKS Podhale Nowy Targ 3:1 (2:0, 0:0, 1:1)

Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=8436[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 18.11.2014 22:34