Siatkówka. Strzał w dziesiątkę

- Nie może być nic lepszego dla sportowca, niż to, że chce się go oglądać. Kibice są najważniejsi, są siłą motywującą do walki o zwycięstwo. Komisja Sportu poprzedniej kadencji nie ma chyba wątpliwości, że podjęła słuszną decyzję wsparcia drużyny. To jest lokomotywa, której celem jest rozwój siatkówki na Podhalu – mówi Piotr Pagacz.
Do zakończenia pierwszej rundy rozgrywek, o mistrzostwo trzeciej ligi w siatkówce, pozostały Gorcom trzy mecze. Jakże ważne, bo mogące dać awans do czwórki, z której dwie drużyny będą się biły o drugą ligę.

- Nadal jesteśmy w grze o „czwórkę” – twierdzi trener Piotr Pagacz, który dokładnie przeanalizował sytuację, rozpisując ją na wszystkie możliwe warianty. – Sześć, osiem drużyn jest bardzo wyrównanych i każdy może wygrać z każdym. Mój zespół z każdym meczem będzie grał lepiej. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na zbudowanie drużyny i jej zgranie.

Ze szkoleniem i tradycjami

A przeciwnicy to zespoły, które prowadzą szkolenie od najmłodszych i od lat „wojują” na ligowych parkietach. Przewyższają nowotarżan ogromnym kapitałem doświadczenia i ogrania. Bo weźmy np. Bobową, klub najlepiej szkolący w Małopolsce. W ubiegłym sezonie trzecie miejsce w lidze. Grunwald Chełmek był drugi i grał w półfinale o awans do drugiej ligi. Iskierka Tarnów od wielu lat prowadzi szkolenie od najmłodszych, szósta drużyna ub. sezonu. Gorlice z tradycjami siatkarskimi (dawny Glinik), który wychował kilku zawodników ligowych. Z kolei z Kęt pochodzi Piotr Gruszka, którego sympatykom siatkówki nie trzeba przedstawiać. Pierwszy zespół występuje w pierwszej lidze. Siatkarską firmą ze znakiem jakości jest Andrychów. Firma ta wychowała wielu reprezentantów kraju. Wielkie tradycje to Hutnik Kraków, wicemistrz Polski w składzie z mistrzem świata i olimpijskim Markiem Karbarzem, jednym z filarów wielkiej Resovii w latach 70-tych. W Zalewie Świnna Poręba kultywowane są siatkarskie tradycje z pobliskich Wadowic i owocuje tam kilkuletnia praca Grzegorza Gacka, byłego asystenta trenera reprezentacji kraju Ireneusza Mazura. Z tymi zespołami przychodzi się mierzyć podopiecznym Piotra Pagacza. Widać jak trudna droga czeka jego podopiecznych, którzy mają aspirację do gry w drugiej lidze. Tym trudniejsza, iż zespół stworzył praktycznie od zera. A przecież Kraków nie od razu zbudowano.

Ćwierć wieku minęło

Siatkówka po 25 latach wróciła do stolicy Podhala. Ostatnio w Gorcach była w żeńskim wydaniu. Właśnie Piotr Pagacz doprowadził ją do – jak dotychczas – największego sukcesu, brązowego medalu mistrzostw Polski juniorek. Wychował wiele zawodniczek ligowych i reprezentantek kraju. Jego warsztat jest znany w siatkarskim środowisku, o czym mogłem się przekonać podczas pobytu w Krakowie na Lidze Światowej czy Memoriale Huberta Wagnera. Pagacz, to jak wytrych, który otwiera drzwi na siatkarskich salonach. Po wielu latach wrócił do siatkówki ale… w męskim wydaniu. Tej w Gorcach nie było od 38 lat. Jest jednak nadzieja, że jego zapał i miłość do siatkówki pozwoli się jej odrodzić w naszym mieście.

Podatny grunt

Jak bardzo dyscyplina jest popularna, nie trzeba nikogo przekonywać. Przeprowadzony sondaż mówi, że siatkówka ma 72% oglądalności. Tylko piłka nożna ma większą (73%). Hokeja i tenisa stołowego nie ma w tym wykazie. Rozgrywki siatkarskie to 14 drużyn w ekstraklasie i tyleż w pierwszej lidze. Rozbudowane drugie ( 6 grup po 10 drużyn), trzecie (15 grup po 8-12 zespołów) i czwarte ligi ( 8 grup po 8-10 drużyn). Wszystkie przyciągają widzów. Także w hokejowym mieście, za jakie uważa się Nowy Targ. Na pewno sukces reprezentacji jest tym, za czym podąża lud. Wystarczyło tylko kilka spotkań w hali Gorce, by dojść do przekonania, że to co powstało w Nowym Targu, trafiło na podatny grunt.

- Gramy w siatkówkę, bo ją kochamy. Nie może być nic lepszego dla sportowca, niż to, że chce się go oglądać – mówi Piotr Pagacz. – Dlatego wszystkim sympatykom siatkówki chcę podziękować. Kibice jesteście dla na najważniejsi. Jesteście naszą siłą i motywacją do walki o zwycięstwo w każdym meczu, na tyle na ile pozwalają nam aktualne umiejętności. Bo co warta byłaby ligowa seniorska drużyna bez WAS, bez widzów? Tylu kibiców na meczach trzeciej ligi zazdroszczą nam inne ośrodki, nie tylko w Małopolsce, ale także w kraju. To najbardziej cieszy, bo jest dla kogo grać, starać się. Zachęcajcie swoich znajomych, by też przyszli z wami na kolejny mecz 17 stycznia (godz. 18) z Andrychowem. Być może ktoś po raz pierwszy zobaczy siatkówkę na żywo i pozostanie wierny tej dyscyplinie do końca życia. Mamy nadzieję, że jest to dla was fajna rozrywka na sobotni wieczór i wejdzie na stałe w osobisty kalendarz imprez.

Zielone światło

- Myślę, że Komisja Sportu poprzedniej kadencji nie ma wątpliwości, że podjęła słuszną decyzję o wsparciu drużyny – kontynuuje Piotr Pagacz. - Radny Włodzimierz Zapiórkowski, będąc członkiem tejże komisji, bardzo mocno popierał naszą inicjatywę. Powinien być usatysfakcjonowany, bo jego poparcie okazało się strzałem w dziesiątkę. Wierzę, że poprzedni burmistrz Marek Fryźlewicz, jak również były prezes Gorców Józef Guzik nie żałują, że dali zielone światło dla siatkówki w Gorcach. Wreszcie prezes po 12 latach rządzenia doczekał się tak licznej widowni na meczach. W dwóch meczach był nadkomplet. Chciałbym, aby w dobrym tonie było bywanie na meczach siatkówki w hali Gorce. Ten obiekt znakomicie się nadaje, dzięki wielkości, usytuowaniu i także siatkarskich tradycji. Dużą satysfakcję mogą mieć wszyscy przedsiębiorcy, którzy wsparli siatkówkę - Janusz Mitoraj z firmy McArthur z Zabierzowa, Halina i Stanisław Janowiakowie z Metaliki, Mieczysław i Zygmund Rzadkosz z Hydemtu, Mieczysław Krzeptowski i Stanisław Nycz z Modomu, Zofia i Mieczysław Węgrzyn z RanczoLot, Marcin Ożog z Wytwórni Wyobraźni, Piotr Rypel z firmy Thornel, Piotr Kuchta z Bukovina Terma – Hotel SPA, Tomasz Żarnecki E.Leclerc, Woda Muszyna i Inter Medyk, a także osoby, które wsparły nas wykupując Kartę Klubu Sympatyka i lokalne media. Teraz należy rozbudować szkolenie. Chcemy zrobić coś fajnego. Od nowego roku będziemy czynić starania o uruchomienie szkolenia na szerszą skalę na poziomie szkół podstawowych w mieście i powiecie. Nie dla siebie to robię, nie dla moich dzieci, bo mam 60 lat. Również nie dla wnuków, bo mieszkają w Krakowie. Chcę się podzielić swoją wiedzą i kontaktami, bez których trudno się rozwijać. Projekt szkolenia to temat na kolejną naszą rozmowę.

Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=8735[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 26.12.2014 00:34