- Zrealizowałem jeden z najważniejszych celów na ten sezon. Moim marzeniem było stanąć w Zakopanem na najwyższym stopniu podium i zaśpiewać z kibicami Mazurka Dąbrowskiego. To jest sen, z którego nie chcę się obudzić – mówił podwójnym mistrz olimpijski z Soczi.
Ponad 300 dni musieliśmy czekać na triumf polskiego skoczka w Pucharze Świata. Dopiero „Rakieta” z Zębu musiała wrócić do skakania, nadrobić zaległości treningowe spowodowane kontuzją, by polscy kibice mogli świętować. Do tego cudownego wydarzenia doszło na Wielkiej Krokwi w obecności ponad 20 tysięcy widzów. W atmosferze, której żadne słowa nie oddadzą tego, co się w tym „kotle” działo.
- Jak wygrać to w Zakopanem – mówił trener Łukasz Kruczek. – Wszystko ułożyło się idealnie. Konkurs o dużej sportowej wartości, bez loteryjny. Zaprocentowało to, że Kamil ma doświadczenie w wygrywaniu wielkich imprez.
- Chciałem oddać dwa dobre skoki dla ludzi, którzy przyszli nas wspierać. Przecież ostatnio nie dostarczaliśmy im powodów do radości – powiedział nasz mistrz. - Z całego serca dziękuję kibicom, że tak licznie się zgromadzili wokół skoczni i gorąco nas wspierali. Czym byłyby skoki przy pustych trybunach? Ciężko pracowałem na ten wynik. Dopiero w ubiegłym tygodniu zacząłem trenować na maksa, bez obaw, że kontuzja się odnowi. Sezon nie jest jeszcze stracony, ale nie muszę się „szarpać”. O podium, o zwycięstwo w kalifikacji końcowej PŚ będzie niezmiernie trudno.
- Kamilowi nikt nie dał zwycięstwa na kredyt. Rywale skakali fantastycznie, ale Kamil świetnie – powiedział prezes PZN, Apoloniusz Tajner.
Z jednej strony mamy powody do radości, z drugiej martwimy się, że nie mamy drużyny. Jeden Stoch to za mało, by myśleć o podium w konkursie drużynowym. Mieliśmy tego dowód w Zakopanem. Pozostali nasi skoczkowie są niestabilni, krótko mówiąc zawodzą na całej linii. Skaczą nierówno. Jak wyjdzie im jeden skok, to drugi zepsują tak, że aż zęby bolą.
- Skaczemy jak łajzy – przyznał skoczek ze Spytkowic, Jan Ziobro.
- Totalnie zepsułem skok. Przy takim wietrze żadne błędy nie są wybaczalne. Późno wybiłem się z progu – komentował swój nieudany występ w drużynie Dawid Kubacki, który nazajutrz w indywidualnym konkursie również się nie popisał.
- Nie ma stabilizacji – przyznał trener Łukasz Kruczek. – Mam dobrze skaczącego Kamila, a pozostałym wychodzą pojedyncze skoki.
Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=8918[/SPORTOWEPODHALE]