Palka: Niech nowi wiceburmistrzowie zaczną pracę. Wtedy przyjdzie czas na ich ocenę

FELIETON. Długo przyszło nam czekać na decyzję nowego burmistrza o wyborze zastępcy. Przepraszam, jak się okazało - zastępców. Ale skoro już są, teraz praca na rzecz Miasta i Mieszkańców ruszy z kopyta. Taką trzeba mieć nadzieję. Nie, mocniej - tego powinno się oczekiwać.
Decyzja o powołaniu dwóch wiceburmistrzów to drugi przypadek, gdy Grzegorz Watycha przyznaje się publicznie, że nie miał racji. Pierwszy to Strefa Płatnego Parkowania. Dla jednych to przejaw odwagi, dla innych dowód na okłamanie wyborców.

Ponieważ pojawiły się komentarze wzywające mnie imiennie do zabrania głosu - odpowiem. Podoba mi się cywilna odwaga. Nie podoba mi się brak doświadczenia w kampanii, który doprowadził do składania deklaracji w ciemno, nie znając zakresu obowiązków - i obietnic, które okazały się być na wyrost i z których teraz trzeba się wycofać. Trzeba mieć nadzieję, że takiego błędu nowy włodarz już nie popełni. Ale nauka przychodzi wraz z doświadczeniem, a doświadczenie właśnie jest zdobywane.

Podoba mi się jeszcze jedna cecha, chociaż komentatorzy i radni oceniają ją jako "złą". Chodzi mi o obronę podejmowanych przez siebie decyzji.

W poprzednich latach burmistrz Józef Rams potrafił powiedzieć: "tak zdecydowałem i tak będzie". Nie szukał tłumaczeń i nie wplątywał w swoje postanowienia - innych osób. Wielokrotnie słyszałam: "to moja decyzja i ja będę z niej rozliczany. Jeszcze jakieś pytania w tej sprawie?" To kończyło dyskusje (zanim podniesie się krzyk, że "demokracja..., że głos wyborców..." - przypomnę, że wyboru burmistrza dokonała większość z tych, którzy poszli do urn. To jest demokracja. Wskazano palcem człowieka, który ma miastem rządzić. Jeśli się znajdzie większość, której te rządy się nie podobają - burmistrza można odwołać. Albo nie wybrać go ponownie. To jest demokracja. Teraz wybór większości trzeba uszanować i obserwować sposób sprawowania władzy).

Podobne podejście mam nadzieję zobaczyć u obecnego burmistrza. Powiedział, że chce "W. Wojtaszka i już". Ocenianie tego wyboru zanim jeszcze wspomniany pan Wojtaszek podjął jakąkolwiek decyzję jest głupotą. Będzie dobry - przyjmiemy to jako naturalną kolej rzeczy. Będzie kiepski - oberwie się i jemu, i temu, co go powołał. Każdy szef otacza się ludźmi, którym ufa - żeby móc scedować na nich część swoich obowiązków. Za ich poczynania - to on odpowie, więc musi im wierzyć, że go nie wystawią i nie wpędzą świadomie w kłopoty.

Kolejny podnoszony zarzut to pochodzenie. Osobiście dla mnie przykry. Jestem, podobnie jak wielu z moich znajomych kimś, kto pracuje od lat także poza miejscem zamieszkania. Czynienie zarzutu, że "do Nowego Targu sprowadza się kogoś z zewnątrz, jakby nie było na miejscu fachowców" - jest dziwaczne i niesprawiedliwe.

Jestem gorsza, bo jestem z Nowego Targu? To jest powód, że nie powinnam pracować w Zakopanem, albo w innym mieście? Jeśli jestem uzdolnionym chemikiem z Murzasichla to pozostaje mi czekać na otwarcie laboratorium naukowego w mojej wsi, bo dojeżdżając do pracy w dużym mieście usłyszę "nie ma w Krakowie chemików? Trzeba zatrudniać kogoś spoza miasta?". Odpowiedź może być brutalnie prosta: widocznie nie ma. Widocznie tamten jest lepszy i jego chcemy mieć u siebie.

Niech nowi wiceburmistrzowie zaczną pracę. Wtedy przyjdzie czas na ich ocenę.

Podczas pierwszej konferencji prasowej w grudniu ub. roku - obecny burmistrz poprosił dziennikarzy o 3 miesiące "lżejszego traktowania". Inaczej to określił, ale chodziło o danie mu czasu na descubrir, oswojenie się i poznanie nowych obowiązków. Wszyscy obecni mu to obiecali. Danego słowa trzeba dotrzymywać, stąd moja życzliwość w ocenie ostatnich wydarzeń. Poza tym trudno komentować kadencję, która trwa od niecałych dwóch miesięcy.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 27.01.2015 02:18