Przenosiny targowicy na wiosnę przyszłego roku, a kupcy przenosić się nie chcą

NOWY TARG. Burmistrz, radni miejscy, urzędnicy, przedstawiciele spółki Nowa Targowica oraz dzierżawcy terenów i handlujący na jarmarku spotkali się dziś po południu w Urzędzie Miasta. Tematem były przenosiny targowicy na nowe miejsce, koło oczyszczalni ścieków. Ale o zgodzie nie ma mowy, bo kupcy o przeprowadzce nie chcę słyszeć.
Przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej Rady Miasta Andrzej Rajski poinformował, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na wiosnę przyszłego roku ruszy budowa kolejnej części wschodniej obwodnicy miasta, która pobiegnie przez środek obecnej targowicy. Oczywiście stanie się to wtedy, gdy gotowa będzie nowa targowica, by miasto mogło wskazać kupcom alternatywę, ale przedstawiciele spółki Nowa Targowica, która ją buduje zamierzają tych terminów dotrzymać. Na spotkaniu poinformowali o aktualnym stanie prac. - Realizowana jest już pierwsza część inwestycji - powstają pierwsza dwa budynki targowiska, które będą sercem jarmarku. To tu znajdzie się zaplecze sanitarne, gastronomiczne, biuro obsługi i pierwsze lokalne handlowe. Do dwóch tygodni wniosek złożymy o pozwolenie na budowę głównego placu handlowego. W ciągu 2-3 miesięcy ma być pozwolenie na budowę drogi. Pierwszy etap jest więc w realizacji - mówili i wyliczali, co na nowym targowisku powstanie: odkryte i zadaszone stoiska handlowe, parking na 800 miejsc, centrum rzemiosła, dostępne ma być wi-fi, będzie plac zabaw dla dzieci, staną bankomaty. - To ma być nowoczesne targowisko - zapewniał zebranych prezes spółki Nowa Targowica Janusz Chowaniec.

Burmistrz Grzegorz Watycha i radni starali się przekonać kupców, że nowa targowica to jedyne i najlepsze rozwiązanie, że tylko to uratuje wymierający handel. Ale kupcom wcale przeprowadzka w nowe miejsce się nie podoba, mimo iż roztacza się przed nimi wizję nowoczesnej, dobrze skomunikowanej targowicy o wysokich standardach, a prezes spółki deklaruje, że nie podniesie cen i że dla wszystkich starczy miejsca.

- Ja rozumiem, że państwo chcą zostać, bo tu mają pewnego klienta, ale zwróćcie uwagę na to, że zmienia się mentalność klientów - tłumaczył im radny Paweł Liszka. - Tak jest, że jesteśmy coraz bardziej wygodni. Każdy z nas chce podjechać autem jak najbliżej. Ludzie chodzą do galerii handlowych, bo mają wszystko w jednym miejscu, bo mogą blisko podjechać, bo są wygodne parkingi. Nikt państwa nie zmusi, żeby przejść na nową targowicę, ale warto podyskutować, bo jeśli się państwo podzielą i jedni zostaną tu, drudzy przejdą tam, to ani jarmark w starym miejscu, ani w nowym nie utrzyma się i klienci odejdą do galerii handlowych - przestrzegał.

Kupcom nie podoba się jednak, że będą z dala od centrum miasta. Pytali, co z komunikacją, bo na obecną targowicę prowadzi kilka dróg, a na nową wiedzie tylko jedna. - Będzie jeden wielki korek - wieszczyli. - Komunikacja jest świetnie zorganizowana - kazał wierzyć sobie na słowo prezes Chowaniec.

Burmistrz odpowiadał na obawy kupców, że na nowym targowisku, zlokalizowanym obok oczyszczalni ścieków, będzie śmierdzieć. - Nie chcemy stać w takim smrodzie w dni targowe - mówił jeden z handlarzy. Grzegorz Watycha tłumaczył, że fetor bierze się z magazynowania osadu. Ale dzięki modernizacji oczyszczalni ścieków, mówił, przykryto zbiorniki z osadem. Nie będzie on już magazynowany, tylko na bieżąco wywożony z lagun. - Zapach może się pojawiać tylko okresowo, przy ładunku - zapewniał.

Żadne odpowiedzi i wyjaśnienia nie przekonywały kupców. - Dlatego do niczego nie dojdzie, bo nie potraficie rozmawiać, szukacie dziury w całym. To jak rzucanie grochem o ścianę - irytował się przewodniczący Rady Miasta Janusz Tarnowski, który próbował przekonać narzekających kupców, że trzeba patrzeć w przyszłość, rozwijać się, a pozostanie na starej targowicy, to stagnacja i zacofanie.

Kupcy odpowiadali, że w wielu miastach, choćby w Myślenicach, takie eksperymenty zakończyły się niepowodzeniem. Najbardziej interesowało ich, podobnie jak właścicieli prywatnych działek w obrębie starej targowicy, czy będzie tam bezwzględny zakaz handlu. Burmistrz nie odpowiadał wprost na to pytanie. Mówił, że może tam powstać to, co przewiduje plan zagospodarowania przestrzennego. - Pytanie nie czy będzie można tam handlować, ale czy handel w dwóch miejscach będzie mia sens? Czy to rozdrobnienie przysłuży się czemuś - pytał. Jego zdaniem można mówić o pozostawieniu na starym jarmarku małego targu warzywno-owocowego, ale masowy handel musi się przenieść na nową targowice.

Kupcy mówili jednak, że na nową targowicę się nie wybierają. - Skoro burmistrz nie określił się jednoznacznie, to rozumiemy, że co nie jest zabronione, to jest dozwolone. Pod namiotami na terenach prywatnych będziemy sobie mogli handlować - wnioskowali z wypowiedzi Grzegorza Watychy. - Mamy nadzieję, że nie będziemy z tego powodu szykanowani.

Jasno wyraził się zastępca komendanta nowotarskiej policji Robert Bartosz: - Na razie nie interweniujemy na targowicy tak jak powinniśmy interweniować. Ale jeżeli tylko targowica zostanie przeniesiona, to będziemy tutaj podejmować normalne działania, żeby te ulice odblokować. Kodeks wykroczeń określa, że handel jest możliwy tylko na miejscach wyznaczonych przez urząd miasta. I będziemy tego pilnować - zapowiedział.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 26.02.2015 21:05