Wójt dał fuchę synowi

KROŚCIENKO. Wójt Jan Dyda dał z publicznych pieniędzy firmie swojego syna dobrze płatne zlecenie na prowadzenie nauki jazdy na nartach w ramach programu "Jeżdżę z głową".
Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego przeznaczył na naukę jazdy na nartach 60 uczniów klas III-IV z 3 szkół podstawowych z terenu gminy Krościenko 16 tys zł. 10 tys. zł dołożyła gmina, a 6 tys. zł wpłacili rodzice. Na wynagrodzenie dla instruktorów poszło 9,6 tys. zł. Instruktorzy byli z firmy syna wójta Jana Dydy.

- Bez przesady. Było zapytanie o cenę, do Kluszkowiec i tutaj - mówi wójt Dyda w rozmowie z Podhale24.pl. - Oczywiście odbyły się te zajęcia. Syn zrobił dzieciom więcej zawodów niż to było, ponad program. Ja tutaj nie widzę żadnego problemu. Ja mam izolować syna od tego, że on jest mieszkańcem Krościenka i zajmuje się sportem i narciarstwem?

- Jego oferta była najtańsza z tych, które wpłynęły? - pytamy. - Taka była prawda. Zresztą ja nie do końca widziałem o tym, pani z ZEAS-u się tym zajmowała (Zespół Ekonomiczno-Administracyjny Szkół w Krościenku - przyp. red.) i ona to pilotowała. Ja tak naprawdę nie wiedziałem do końca, że syn jest tam w tym. Ja nie widzę problemów w tym - mówił wójt. Jak dodaje, chodziło mu o to, by nauczyciele wychowania fizycznego z Krościenka, którzy pracują w firmie syna, mieli możliwość dorobienia sobie. - I o to chodzi, żeby tym młodym ludziom dać możliwość zarobić parę złotych. Ale ja bym sobie naprawdę dał spokój z tym. Dajmy sobie z tym spokój, taka moja prośba. Ja bym sobie dał z tym spokój, to już minęło i znów będziemy to rozgryzać? Tu sensacji nie ma żadnych. Panie redaktorze, współpracujemy tam, gdzie się dużo rzeczy dobrych dzieje. Było to, minęło. Jak mamy dobrze współpracować, a myślę, że będziemy, to taka moja prośba. Na pewno się spotkamy i kiedyś pogadamy sobie.

Wójt wyjaśnił jeszcze, że zapytania o cenę poszły do szkółki narciarskiej działającej przy wyciągu w Krościenku i szkółki w Kluszkowcach.

Z kolei w Zespole Ekonomiczno-Administracyjnym Szkół w Krościenku dowiedzieliśmy się najpierw, że zapytania o cenę zostały rozesłane do dwóch szkółek narciarskich - tej prowadzonej przez syna wójta i do szkółki w Kluszkowcach. Z dwóch ofert tańsza była ta, którą złożyła firma syna wójta i to kilkakrotnie tańsza. Szkółka z Kluszkowiec podała, jak mówi dyrektor placówki, horrendalną kwotę. Dlatego ją odrzucono. Zapytania o cenę były jednak fikcją, bo poszły do firm z którymi związany jest lub był wójt Jan Dyda. Czyli nie było rzeczywistego rozeznania rynku.

Jak ustaliliśmy, szkółka narciarska działająca przy stacji Czorsztyn-Ski w Kluszkowcach, do której gmina miała wysłać zapytanie o cenę, by poznać konkurencyjną ofertę, blisko współpracuje od lat z rodziną Dydów - naukę jazdy na nartach prowadzili tam zarówno obecny wójt Jan Dyda jak i jego syn. Nawet na firmowych kurtkach umieszczone jest logo firmy syna wójta. Zarówno wójt jak i jego syn nadal są na zdjęciach zamieszczonych w Internecie, na których prezentowani są jako członkowie kadry instruktorów narciarstwa szkółki w Kluszkowcach.

ZEAS nie rozesłał zapytań o cenę do innych szkółek, z którymi syn wójta nie byłby związany, choć działa ich w całym regionie pienińskim co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście. Zapytania o cenę - wbrew temu co mówi wójt - nie przesłano m.in. do wyciągu Stajkowa-Ski w Krościenku, który przez ostatnie dwa lata prowadził zajęcia dla dzieci w ramach programu "Jeżdżę z głową".

Robert Miśkowiec, współpraca hol/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.03.2015 14:31