List. "Przygoda z nowotarską policją"
NOWY TARG. "Szanowna Redakcjo i Czytelnicy. Chciałabym się podzielić z Państwem naszą przygodą z nowotarską policją, która spotkała mnie i moją koleżankę na popołudniowym spacerze" - pisze w liście do redakcji nasza czytelniczka Anna.
"Szłyśmy poboczem drogi, prawą stroną, trochę z przyzwyczajenia, trochę z rozwagi. W razie konieczności \"ucieczki\", po stronie prawej, można zejść na jedną z dróg wjazdowych prowadzących do posesji mieszkalnych. Lewa strona to tylko rów melioracyjny oddzielający drogę od Zakopianki. Muszę wspomnieć, że po obu stronach jezdni nie ma nawet kawałka chodnika dla pieszych. Na końcu ulicy zatrzymali nas funkcjonariusze policji nowotarskiej, którzy poinformowali nas o złamaniu prawa. Według wystawionych mandatów chodziłyśmy/ poruszałyśmy się drogą/jezdnią po niewłaściwej stronie. Rzeczywiście, trudno się kłócić i przekonywać kogoś że lewo to prawo i na odwrót. Lekko zszokowana zapytałam czy wszystkich tu zatrzymują czy tylko nas z uwagi na to że szedł za nami pan pod wpływem alkoholu. Funkcjonariusze stwierdzili że wskazanym panem zajmą się jak skończą z nami. Oczywiście jakoś już nie zdążyli.
Przyjęłyśmy mandaty wystawione dla każdej z nas na kwotę 50 zł. I tu ciekawostka. Prosimy zwrócić uwagę na zapis słowny kwoty, bardzo oryginalny. Może testy z pisowni języka polskiego powinny być obowiązkowe dla aspirujących do zastępów policji. Ja wszystko rozumiem i jak wyżej wspomniałam zgadzam się z mandatem. Ale co z upomnieniem słownym? Czy nie od tego należało zacząć? Czy nowotarska policja już naprawdę nie ma kogo zatrzymywać? A co z piratami drogowymi zalewającymi nasze drogi? Co z niewłaściwie parkującymi i stwarzającymi zagrożenie dla ruchu drogowego? Być może nasza policja powinna wziąć sobie do serca motto funkcjonariuszy amerykańskich \"to serve and protect\"? A może to już takie standardy polskie i \"jaki przestępca taka policja\".
List otrzymaliśmy na kontakt@podhale24.pl.
oprac. r/