Gabriel Samolej: Czasu nie cofniemy

- Awans do Elity dałby dużo do myślenia panom, którzy decydują o sporcie w kraju – mówi olimpijczyk,Gabriel Samolej.
- Może rzuciliby więcej pieniędzy na hokej, przecież można narzucić firmom skarbu państwa sponsoring. Tak zrobiono z piłką ręczną czy siatkówką. Nic się nie zmieni w naszym hokeju jeśli nie będzie pieniędzy, nie będzie transmisji w kanale otwartym, nie będzie lepszej promocji – dopowiada.

Wielu twierdzi, że awans nie odpowiadałby aktualnej sytuacji hokeja w naszym kraju.

- Należało kuć żelazo póki było gorące. Przed turniejem trzecie miejsce przyjąłbym w ciemno. W końcu celem było utrzymanie się na zapleczu Elity. Jeśli jednak popatrzymy na przebieg turnieju, analizujemy go, to koło nosa przeszła nam niepowtarzalna szansa, by grać wyżej. Węgrzy byli do pokonania, ale… Trudno wygrać, jeśli oddaje się znikomą liczbę strzałów na bramkę przeciwnika. W tym spotkaniu zawiedliśmy. Węgrzy nie pozwalali nam na wiele, grali agresywnie, wysokim pressingiem i nie potrafiliśmy się odnaleźć w takiej sytuacji. W całym turnieju nasza siła w ataku była znikoma. Mało zdobywaliśmy bramek. Nawet z Japonią mieliśmy dużo szczęścia, że przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją stronę. Najlepiej zagraliśmy w przegranym meczu z Kazachstanem. Tylko czy słusznie się szarpaliśmy skoro wiedzieliśmy, że Węgrów musimy ograć za trzy punkty? Czy nie lepiej było oszczędzać siły? Każdy jednak chce wygrywać. Taka jest natura sportowca.

- Bramkarz to 75% drużyny – mówią fachowcy. Od jego postawy sporo zależy. Również taktyka zespołu jest często podporządkowana golkiperowi. Czy tak było w naszej drużynie? Czy bramkarze stanęli na wysokości zadania?
- Przemek Odrobny bronił nieźle, zresztą został uznany najlepszym bramkarzem turnieju. Cieszę się z tego powodu. Niemniej dwie bramki puszczone z Ukrainą obciążają jego konto. Pochwalić go muszę za ostatni mecz. Dużo wybronił. Każdy jednak robi błędy. Nie wszystko da się złapać bezpośrednio. Turniej zaliczył na plus, tym bardziej, iż wszedł do bramki w trudnym momencie. Z Włochami i Japonią wyszedł na zero. Rafał Radziszewski bez błysku. Puszczał głupie bramki, pod lodem. Dwie bramki z Włochami straciliśmy przy jego współudziale i do tego wyleciał z tafli. Przy lepszej jego dyspozycji mogliśmy wygrać z Kazachstanem. Można teraz gdybać - co by było, gdyby…

Ondriej Raszka powinien być w drużynie?

- To był ogromny błąd szkoleniowców. Przecież mógł być na zgrupowaniu kadry, trenować i czekać na otrzymanie obywatelstwa polskiego. Ostatecznie został obywatelem naszego kraju i mógł zagrać na czempionacie. Trenerzy zawalili. Mam też swoje zdanie na temat braku w ekipie Damiana Kapicy, w końcu najlepszego strzelca w lidze. Swoją postawą w lidze zasłużył na występ w tym turnieju. Tymczasem w drużynie było kilku zawodników, którzy nic nie dali reprezentacji. Uważam, że Kacper Guzik też przydałby się drużynie. Zadziorny, młody człowiek mógł być przydatny w meczach, gdzie znaczną rolę odgrywała fizyka, gra ciałem. Brak tych trzech graczy było błędem selekcjonera.

Coś cię zaniepokoiło?

- Czasu nie cofniemy. Awansu nie uzyskaliśmy i w przyszłorocznych mistrzostwach świata będzie trudniej o utrzymanie. Awansowała Korea, jest Japonia, która najprawdopodobniej będzie organizatorem mistrzostw, a więc zespoły, które wybitnie nam nie leżą. Są Włosi, którzy do Krakowa przywieźli młody zespół, który miał się ograć, by za 2-3 lata powrócić do Elity. Spadną z niej dwa zespoły i nie będą to łatwi rywale. Z kim tu wygrać? Niepokój jest tym większy, że mało mamy graczy pokroju Damiana Kapicy i Kacpra Guzika, którzy mogliby zastąpić odchodzące starsze pokolenie. A przecież następcy nie dostali, tak jak ich rówieśnicy z Włoch, szansy ogrania się, poczucia wielkiej imprezy od środka.

Rozmawiał Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=9734[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 28.04.2015 21:30