Felieton. „Korki” dla hokejowych działaczy!

Jan Tadeusz Stanisławski, satyryk, już wiele lat temu w ramach wykładów z mniemanologii stosowanej zastanawiał się nad wyższością Wielkanocy nad Bożym Narodzeniem. Po obejrzeniu w Tauron Arenie Kraków mistrzostw świata w hokeju, a wcześniej siatkarskiego czempionatu, a także meczu z Brazylią i Memoriału Huberta Wagnera, pewnikiem jest wyższość organizacyjna i promocyjna siatkówki nad hokejem.
Gdy Polsce przyznano organizację mistrzostw świata dywizji IA, działacze PZHL zapewniali, że wykorzystają imprezę do promocji dyscypliny. Tyle że zrobili wiele, by nie odzyskała nawet trochę popularności. Tauron Kraków Arena miała napędzić polski hokej. Rządzący szansę zaprzepaścili.

Dużo bardziej popularni siatkarze (oni promocji nie potrzebowali) przywieźli do Krakowa trofeum mistrzostw świata, wystawili go podczas Memoriału Huberta Wagnera, a każdy kibic mógł sobie zrobić z nim fotkę. Niżej podpisany też skorzystał z okazji. Całe miasto było oplakatowane. Plakatów czy banerów o hokejowych mistrzostwach świata nie widziałem w Krakowie. Ani w ruchliwym centrum, ani na dworu PKS czy PKP, ani w tramwajach. A jechałem liniami 4 i 5.

Ta ostatnia zatrzymuje się na Wieczystej, na wprost hali. Nie widziałem ani jednego plakatu w Nowym Targu. Podczas siatkarskich imprez było ich bez liku, dosłownie wszędzie, również w stolicy Podhala. Za to w oczy biły banery zapowiadające majową imprezę w piłce ręcznej, czy styczniowe mistrzostwa Europy w tejże dyscyplinie. Jedynie na kopule hali od czasu do czasu wyświetlała się informacja o hokejowych zmaganiach zaplecza Elity.

Podczas siatkarskich imprez ponad 15 tysięczna hala wypełniona była po brzegi, nawet wtedy, gdy Polacy nie grali. Świat nie mógł zrozumieć tego fenomenu. Na meczach hokejowej reprezentacji Polski, nie licząc meczu otwarcia (ok. 10 tys.) i ostatniego (ok. 12 tys.) przychodziło 5-6 tysięcy. Krakowski kolos raził gołymi miejscami, które nieudolnie próbowano zapełnić grupami uczniów. Tylko Węgrzy mieli swoich kibiców w sile 3-4 tysięcy i wspaniały doping.

Ale przecież my też potrafimy dopingować, co pokazały siatkarskie imprezy. Trudno jednak porwać ludzi w tak wielkim obiekcie bez wodzireja. Kiedy grupa Krupy w góralskich kapeluszach (robili furorę) próbowała rozruszać widownię, to słychać ją było tylko w sąsiednim sektorze. Pamiętam zabawny moment, gdy kibice z Jastrzębia zaintonowali hymn, a druga strona hali waliła - ” Polacy, Polacy”. Marek Magiera (dziennikarz Polsat Sport) i jego kompan potrafią na siatkarskich imprezach porwać publiczność, zabawić kibiców. Stworzyć taki klimat, że podczas śpiewów ciarki przechodzą po ciele. Bo wyobraźcie sobie 15 tysięcy gardeł rytmicznie śpiewających hymn czy też „Polska biało –czerwoni”, albo pieśń o „małym rycerzu”. W meczu z Włochami w prowadzącego doping wcielił się spiker. Bardzo zabawnie to wyglądało. Mniej więcej tak: „Spalony - Polska gola”. „Uwolnienie - Polska gola”.

Na wodzireja trzeba byłoby wydać pieniądze, a PZHL rozdawać nie lubi, za to lubi brać. Przede wszystkim wziął z sufitu ceny biletów. Najtańsze na mecze kosztowały 40 zł, najdroższe 120. By oglądać w Tauron Arenie najsilniejszą grupę MŚ siatkarzy, za jeden mecz płaciło się raptem 20 zł. Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej będzie można już obejrzeć za 29 zł., a organizatorzy sprzedają pakiet na trzy spotkania dziennie.

Do tego związek przy rozdzielaniu akredytacji zastosował chyba metodę żywcem z losowania lotka. Otrzymali je ludzie często niezwiązani z hokejem, a nie dostała część przedstawicieli polskich mediów, która od lat pisze i promuje hokej, która jeździ za hokeistami. Gdy ci dziennikarze próbowali dodzwonić się do ludzi odpowiedzialnych za akredytacje, telefon milczał. Jeden ze znanych dziennikarzy, który ma w swoim CV mnóstwo hokejowych imprez z najwyższej półki, próbował się mailem skontaktować i otrzymał odpowiedź, że akredytacja kosztuje… 4 tys. euro. Jeśli działacze hokejowi będą marudzić i mieć pretensje do mediów, że mało pisze i mówi się o ich dyscyplinie, niech przypomną sobie tego maila.

Była niepowtarzalna szansa, by wypromować hokej, w miejscowościach, gdzie go na własne oczy nie widzieli. Gdyby media z małej miejscowości napisały o imprezie, jak o siatkówce, z najdalszych zakątków kraju przyjechaliby kibice. Ale trzeba było ich zaprosić, jak to uczyniono w Popradzie, gdy ten występował w KHL. Ta liga również promocji nie potrzebuje. Ale to przerosło organizatorów hokejowego czempionatu, a przecież mieli od kogo się uczyć. Okazuje się, że potrzebne są im kolejne korepetycje.

Nie zapomnieli za to wyciągnąć szyje po medale. Aż tłoczno było podczas dekoracji. Nie zabrakło także tych, którzy wymachiwali szabelką, namawiali do bojkotu ligi. Ot, polska działacza rzeczywistość.

Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=9756Zdjęcie[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 01.05.2015 23:07