IV liga: W hitchcockowskim stylu

Takiego scenariusza nie powstydziłby się sam wielki Alfred Hitchcock. Szaflary po dramatycznym meczu pokonały, w zaległym meczu, Glinika Gorlice. To druga wygrana beniaminka z Szaflar.
Mecz rozpoczął się od mocnego akcentu. W 11 minut widzieliśmy trzy gole, w tym dwa dla gospodarzy. Strzelecką kanonadę rozpoczął Martuszewski. Odpowiedź gospodarzy przyszła po 6 minutach. Dokładne zagranie Maciasia wzdłuż bramki do Lacha, który ze środka pola karnego trafił nieuchronnie do siatki gorliczan. Na Lacha bardzo liczą szaflarzanie, w końcu to czołowy strzelec w ostatnich sezonach w klasie A. Niespełna 120 sekund później kolejny raz w głównej roli wystąpił Maciaś, który tym razem przekształcił się w egzekutora. Wymiana piłki z Kamińskim i w sytuacji sam na sam nie dał szans obrony bramkarzowi. Potem strzelecki impet piłkarzy osłabł.

Emocje bramkowe rozpoczęły się równo z gwizdkiem sędziego rozpoczynającego drugą połowę. Znowu goście wykorzystali rozluźnienie w szeregach obronnych gospodarzy i w odstępie 10 minut wyszli na prowadzenie. Strata goli odcięła prąd szaflarzanom. W 70 minucie uśmiechnęło się do nich szczęście. Macias po rykoszecie pokonał bramkarza gości. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się wynikiem nierozstrzygniętym Gołdyn (89 min.) dośrodkował z rzutu rożnego, a Rusnak głową skierował piłkę do bramki.

Po ostatnim gwizdku trener Stanisław Budzyk z ulgą odetchnął. – Mecz nerwów i błędów, ale z happy endem – powiedział.

LKS Szaflary – Glinik Gorlice 4:3 (2:1)

Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=10411[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.08.2015 10:13