NKP Podhale pokonało Wisłę Sandomierz 4:0. Poprad zremisował z Porońcem

- Chcemy być nieprzewidywalni i zaskakiwać przeciwnika, który próbuje analizować naszą grę. To się sprawdza – mówi trener NKP, Marek Żołądź.
W kolejnym meczu potasował zawodników. Największym zaskoczeniem było wystawienie na lewej obronie Gąsiorka. Nawet najstarsi górale nie pamiętają - kiedy na tej pozycji występował.

- Chcieliśmy wykorzystać potencjał Sebastiana, który zastąpił kontuzjowanego Bobaka – tłumaczy. – Zespół wie, że każdy musi pracować na sto procent na treningach, że nikt nie ma stałego miejsca w podstawowej jedenastce, To, że kogoś brak w wyjściowym składzie, nie znaczy, że jest w słabszej dyspozycji. Po prostu chcemy dzielić się graniem. Chłopaki na ławce są w pełnej gotowości, bo wiedzą, że w każdej chwili mogą dostać szansę. Kadra jest wyrównana. Chcemy docenić pracę każdego, dlatego rotujemy składem.

Już w poprzednich spotkaniach trener nastawił zawodników na mocne pierwsze minuty meczu, by zaskoczyć rywala. Tym razem to się udało. Pressing, wymuszenie straty przez obrońcę i w 20 sekundzie Pająk dał prowadzenie gospodarzom.

- Bramkarz stał na krótkim słupku, uderzyłem w długi róg lewą nogą, tą słabszą – analizuje strzelec, który w czterech meczach ma już na koncie trzy zdobycze bramkowe. Ubiegły sezon w trzeciej lidze zakończył z ośmioma trafieniami. - Pora podwoić stawkę. Chciałbym strzelać więcej goli. Dla napastnika to bardzo ważne - zauważa.

Podhale po jego bramce grało bardzo mądrze. Nie poszło za ciosem, w szaleńczym ataku, ale długo rozgrywało piłkę w ataku pozycyjnym, wciągało rywala na własną połowę, by wyprowadzić kontratak. Po jednym z nich Podhale zdobyło gola z karnego. - Dynamiczne akcje Komorka zawsze sieją spustoszenie w szeregach rywala. Tak było tym razem. Obrońca musiał zatrzymać go faulem. Spóźnił się z wślizgiem. Druga bramka ustawiła mecz – twierdzi Marek Żołądź.

W drugiej połowie gospodarze zdobyli gole, po których ręce same składały się do oklasków. Najpierw Świerzbiński z 25 metrów zerwał „pajęczynę” z bramki, a potem fenomenalna główka Mikołajczyka po dośrodkowaniu z wolnego znalazła drogę do siatki.

Poroniec wyjechał do Muszyny i prowadził do 82 minuty. To nie pierwszy mecz, w którym podopieczni Przemysława Cecherza tracą bramkę w końcówce.

- Czujemy niedosyt. Dla nas jeden punkt to nie zysk, tylko strata – twierdzi trener Porońca, Przemysław Cecherz. – Do przerwy graliśmy dobrze, dwukrotnie obejmowaliśmy prowadzenie. Nie wiem co się stało z drużyną po przerwie. Chyba zabrakło konsekwencji, ale także skuteczności, bo mieliśmy dwie idealne sytuacje. Przynajmniej jedna z nich powinna zostać wykorzystana i byłoby po meczu. Musimy się zastanowić nad golami traconymi w końcówkach spotkań. To nie przypadek. Nie szukałbym przyczyny w przygotowaniu fizycznym. Problem tkwi raczej w głowach.

NKP Podhale Nowy Targ – Wisła Sandomierz 4:0 (2:0)
Poprad Muszyna – Poroniec Poronin 2:2 (1:2)

Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=10461[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 30.08.2015 09:38