Wygrywanie weszło w krew

- Wygrywanie weszło w krew. Świadczy o tym seria jedenastu zwycięstw z rzędu, a także triumfy w potyczkach, w których nie szło, a wynik do końca był sprawą otwartą. Zwycięstwa napędzają zespół. Jest lepsza atmosfera, w szatni swobodniej się oddycha – mówi Jacek Kubowicz o sukcesach hokeistów Podhala.
Kiedy pozycja Podhala przestała być dla ciebie zaskoczeniem, a stała się normalnością?

Jacek Kubowicz: - Po niespodziewanym trzecim miejscu w zeszłym sezonie. Zakładaliśmy, że jeśli załapiemy się do czwórki, to będzie już wielki sukces. Było lepiej. Zawodnicy pokazali charakter i na co ich stać sportowo. Oczywiście, że wszystkiego się nie da wygrać, bo wtedy bylibyśmy nie tylko mistrzami kraju. U siebie gramy bardzo dobrze. To cieszy. Przegraliśmy co prawda na wyjazdach z Bytomiem i Opolem, zespołami z drugiej połówki tabeli, ale to była tylko mała skaza. Z kolei wygraliśmy z Tychami oraz Cracovią i te mecz zbilansowały się na plus. Uważam, że gra na poziomie pierwszej czwórki powinna być normalnością. Nie wierzmy w przypadki. Drugie miejsce to nie przypadek.

Fiński duet godnie zastąpił Dziubińskiego i Kapicę?

J.K.: - Tak. Tworzą mocną pierwszą piątkę. Nie w każdym meczu jest idealnie, ale punktują, zdobywają gole w ważnych meczach. Razem z Zapałą mają ok 90 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, a jeden z nich, w tejże punktacji, mieści się w czołówce ligowej. Ktoś powie, że są to obcokrajowcy i powinni być dwa razy lepsi od Dziubińskiego i Kapicy. Tak nie jest. Gdyby tak było nie graliby w polskiej lidze.

Stefan Leśniowski
[SPORTOWEPODHALE]index.php?s=tekst&id=10842[/SPORTOWEPODHALE]

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 18.11.2015 23:52