Rodzina Andrzeja Krzysztofiaka nie może pogodzić się z łagodnym wyrokiem za zabójstwo. "To przerażające, że morderca może wyjść na wolność za pięć lat"

NOWY TARG. "Walczymy o sprawiedliwy wyrok za zabójstwo Andrzeja Krzysztofiaka" - stale rośnie liczba polubień profilu o tej nazwie na Facebooku, założonego przez rodzinę zabitego w 2013 r. pod klubem w Rynku 20-letniego Andrzeja z Nowego Targu. - 15 lat za zabójstwo? To się w głowie nie mieści - mówi ojciec zamordowanego.
Rodzina Andrzeja opublikowała na profilu długi list, w którym tłumaczy, dlaczego nie zgadza się z niskim wyrokiem dla 22-letniego Dawida M. z Rabki-Zdroju za zabójstwo ich syna i brata. - Tak skandalicznie niski wyrok jest policzkiem dla nas i dla wszystkich, którzy wierzą w jakąkolwiek sprawiedliwość w tym kraju - piszą i apelują o poparcie oraz nagłośnienie sprawy. Cały list: TUTAJ.

Wszystko przez ubiegłotygodniowy wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który niespodziewanie złagodził Dawidowi M. wyrok z dożywocia do 15 lat więzienia.

W kwietniu ub.r. karę dożywotniego więzienia z możliwością starania się o wcześniejsze wyjście dopiero po 25 latach odsiadki, wymierzył Dawidowi M. z Rabki-Zdroju Sąd Okręgowy w Nowym Sączu. Była to kara za zabójstwo w andrzejki 2013 roku koło popularnej dyskoteki w Rynku w Nowym Targu. Podczas bójki z udziałem wielu osób od ciosu nożem w głowę zginął wtedy 20-letni Andrzej Krzysztofiak z Nowego Targu. Sąd w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że oskarżony jest kryminalistą, ma już na swoim koncie inne wyroki i nie ma dla niego okoliczności łagodzących. Dawid M. do samego końca nie przyznawał się do umyślnego zabójstwa. - Tylko kara dożywocia uchroni społeczeństwo przed oskarżonym - stwierdził sędzia.

Niespodziewanie Sąd Apelacyjny w Krakowie, do którego odwołał się adwokat oskarżonego, obniżył i to znacznie karę. Dawida M. bronił znany i wpływowy mecenas Jan Widacki - profesor prawa, były wiceminister spraw wewnętrznych, poseł i ambasador. Sąd, jak podaje "Gazeta Krakowska", podzielił argumenty mecenasa, że kara dożywotniego więzienia jest wyjątkowa i wymierza się ją za szczególnie okrutne zbrodnie. A ta - szczególnie okrutna - nie była. - Faktycznie w praktyce tutejszego sądu spotykamy się z przypadkami zabójstw, w których sprawcy zadają ofierze dodatkowe cierpienia ponad miarę, a rozpatrywana dzisiaj sprawa nie nosi cech wyjątkowości, choć samo zabójstwo było drastyczne - mówiła sędzia sprawozdawca Beata Barylak-Pietrzkowska, cytowana przez gazetę. Jako okoliczność łagodzącą sąd wziął pod uwagę również fakt, że Dawid M. przyznał się do winy i przeprosił rodzinę. Mecenas podkreślał, że Dawidowi M. należy dać szansę, bo w każdym czai się iskierka dobra.

- Na razie czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku, ale to oczywiste, że się z nim nie zgadzamy - mówi Antoni Krzysztofiak, ojciec Andrzeja. - Najbardziej szokujące jest dla nas to, że sąd uznał, że nie było to zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Ręce nam opadają. Brakuje nam słów, żeby to skomentować, bo to się w głowie nie mieści. Przerażające jest także to, że ten morderca może wyjść na wolność za pięć lat.

Przepisy mówią, że osoba odbywająca karę 15 lat więzienia ma prawo ubiegać się o przedwczesne zwolnienie po odbyciu połowy kary. W przypadku Dawida M. będzie to 7,5 roku więzienia. Biorąc pod uwagę fakt, że 22-letni morderca z Rabki-Zdroju spędził już w areszcie ponad 2 lata, wychodzi na to, że już za nieco ponad 5 lat będzie mógł ubiegać się o wyjście z więzienia, np. za dobre sprawowanie.

Już podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu morderca Dawid M. przekonywał wszystkich, że się zmienił, że uwierzył w Boga i przeszedł nawrócenie. - Miałem się za oświeconego mędrca z kosmosu, a byłem ignorantem. Patrzyłem w otchłań, a ona zaprowadziła mnie w andrzejkową noc pod klub w Nowym Targ. Byłem zepsuty, zły, pyszny - czytał z kartki przed sądem. - Jezus zapukał do moich drzwi - oświadczył. - Naprawdę zrozumiałem i doświadczyłem zbawiennych relacji z Bogiem - zapewniał i przeprosił rodzinę. Rodzina Krzysztofiaków do dziś jednak przeprosin nie przyjęła. Członkowie rodziny uważają, że Dawid M. przepraszał nieszczerze, zrobił to z wyrachowania, tylko po to, żeby sąd potraktował go łagodnie.

Wyrok, który zapadł 14 stycznia w Krakowie, jest prawomocny. Przysługuje od niego tylko i wyłącznie kasacja do Sądu Najwyższego. Problem w tym, że do SN nie można odwołać się uzasadniając to tym, że kara jest zbyt niska. Można jednak napisać, ze sąd dokonał niewłaściwej oceny zachowania skazanego lub dowodów. Teoretycznie Sąd Najwyższy może wówczas skierować sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny, a ten orzekając w innym składzie sędziowskim, może podnieść karę. Z tej możliwości chce skorzystać rodzina Andrzeja, która zapowiada, że zamierza zainteresować sprawą Prokuratora Generalnego i Rzecznika Praw Obywatelskich - obaj mają prawo wniesienia kasacji.

Prawnicy zauważają, że wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który tak bardzo złagodził karę, może budzić kontrowersje. - Sąd uwzględnił tylko okoliczności łagodzące - mówi anonimowo w rozmowie z Podhale24.pl prawnik dobrze znający sprawę. - Sąd złagodził wyrok m.in dlatego, że zabójca nie znęcał się nad ofiarą, nie zabił ze szczególnym okrucieństwem. Ale wygląda to teraz tak, że sędzia złagodził karę zabójcy za to, że nie pastwił się nad ofiarą. To nieco dziwna sytuacja. Dawid M. przeprosił za swój czyn, co pokreślił krakowski sąd. Ale czy jego skrucha była szczera? Można mieć co do tego wątpliwości, bo ani podczas długiego śledztwa, ani podczas wszystkich przesłuchań na policji czy w prokuraturze zabójca nie przeprosił rodziny. Zrobił to dopiero przed sądem. Czy aby nie na polecenie adwokata? Widać, że w tej sprawie sąd zdecydowanie przecenił argumenty za złagodzeniem kary - dodaje prawnik.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.01.2016 20:15