Ekolodzy: "Mamy wrażenie, że traktuje się nas jak histeryków i z założenia odrzuca wszystko, co mówimy"

Po południu w tekście pt. "Debata w sprawie koni z Morskiego Oka oczami fiakrów. Ze strony pseudoekologów nie ma żadnej chęci porozumienia", przedstawiliśmy stanowisko Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka dotyczące debaty, jaka odbyła się w Krakowie. Dla równowagi prezentujemy stanowisko drugiej strony - Fundacji VIVA.
Oto relacja fundacji:

"Transport konny do Morskiego Oka funkcjonował przez wiele lat na podstawie wadliwych ekspertyz – tak najkrócej można podsumować debatę o przyszłości transportu do Morskiego Oka, jaka odbyła się w Krakowie. Wyliczenia „ekspertów” zweryfikował dr hab. inż. Grzegorz Cieplok, prodziekan Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Organizacje ochrony zwierząt przez wiele lat alarmowały, że ekspertyzy nie są rzetelne, ale Tatrzański Park Narodowy nigdy nie zrobił nic, żeby te monity zweryfikować.

Prodziekan AGH, dr hab. inż. Grzegorz Cieplok, otrzymał od organizatorki debaty dziennikarki Magdaleny Hejdy, wszystkie ekspertyzy, na podstawie których określano pracę koni na tej trasie i konstruowano regulamin dozwalający na przewóz określonej liczby osób na wozach konnych. Jego zadaniem było sprawdzenie poprawności wyliczeń i założeń ekspertyz. Okazało się, że wiele z nich było obarczonych kardynalnymi błędami naukowymi.

– Prace doktora Macieja Jackowskiego zawierają błędy – tłumaczył Grzegorz Cieplok – Powiedziałbym nawet, że kardynalne – dodał. Jackowski w jednej ze swoich opinii obliczył, że na wozie mogą jechać 22 osoby, podczas gdy z poprawnych obliczeń przy założeniach o wadze pasażerów i wozu z tamtego czasu wynika, że na wozie mogłoby jechać zaledwie 10 osób. Prodziekan AGH podkreślał, że są to wyniki dla samego wozu z pasażerami, bez uwzględnienia siły samoprzenoszenia koni, czyli wydatku energetycznego, jaki konie muszą poświęcić, by same siebie wynieść do Morskiego Oka.

Pierwsza opinia Jackowskiego powstała w 2000 roku, ostatnia – w 2012 roku. Na ich podstawie Tatrzański Park Narodowy ustalał normy obciążenia dla koni, choć organizacje ochrony zwierząt wielokrotnie informowały dyrekcję parku, że ekspertyzy te są błędne. Tatrzański Park Narodowy do dziś w żaden sposób nie odniósł się do tych informacji. – Ja mam wrażenie, że traktuje się nas jak histeryków i z założenia odrzuca wszystko, co mówimy – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! – Tymczasem okazuje się, że ci „histerycy” mają większą wiedzę na temat przeciążeń, niż hipolodzy określający obciążenie dla koni pracujący na trasie do Morskiego Oka. Dobrze, że niezależny ekspert w końcu udowodnił to, co mówiliśmy przez wiele lat. Niestety cenę za te błędy zapłaciły konie – podkreśla.

Okazało się również, że ekspertyza Ryszarda Kolstrunga z 2014 roku, stwierdzająca zachowanie dobrostanu zwierząt pracujących na trasie do Morskiego Oka była błędna, choć wyliczenia są poprawne. Jak to możliwe? Otóż profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, Ryszard Kolstrung, posłużył się w niej pomiarem obarczonym tak zwanym grubym błędem, sięgającym 30%. Grzegorz Cieplok z AGH podkreślał, że badanie to dało wyniki kompletnie nierealne. – Tam była zła technika pomiarowa – tłumaczył Grzegorz Cieplok – Taki pomiar poprawnie wykonany powinien dać błąd pomiaru rzędu ułamka procenta. Ja bym tego jako materiału badawczego nie przyjął, a obliczenia oparte na tym pomiarze trzeba odrzucić – podkreślił ekspert Akademii Górniczo-Hutniczej.

Podczas wykonywania tego pomiaru obecne były zarówno przedstawicielki organizacji ochrony zwierząt, jak i sam Ryszard Kolstrung. I choć Tatrzański Park Narodowy otrzymał natychmiast po wykonaniu pomiarów raporty wskazujące na ogromny błąd pomiaru – przekazał wyniki Kolstrungowi, a ten bezkrytycznie zastosował je do napisania opinii, w której udowadnia, że konie z Morskiego Oka pracują w świetnych warunkach. – Po raz kolejny masę czasu zajęło nam udowodnienie Tatrzańskiemu Parkowi Narodowemu, że ekspertyza jest błędna – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! – Nie może tak być, że my wskazujemy błędy a nikt nie próbuje nawet sprawdzić, czy nie mamy racji. Teraz, dzięki specjaliście z Akademii Górniczo-Hutniczej okazało się, że rację mieliśmy. Tylko co z tego? Od pierwszych pism w tej sprawieminęło prawie 1,5 roku, a konie wciąż pracują na podstawie norm określonych wadliwą ekspertyzą – dodaje.

Podczas debaty w sprawie przyszłości transportu na trasie do Morskiego Oka okazało się, że obie ekspertyzy dr. hab. Władysława Pewcy, wykonane na zlecenie Fundacji Viva! w 2013 i 2014 roku są prawidłowe i bardzo skrupulatne. Wyliczenia pracy koni na niektórych najbardziej stromych odcinkach trasy na poziomie 300% normalnej siły koni nie są obarczone błędami.

Prodziekan Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie potwierdził też, że ekspertyza hipologa z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, dr. hab. Ryszarda Kolstrunga z 2013 roku jest poprawna i że zgodnie z nią konie pracują ze 145% siły normalnej, a na stromych odcinkach wartość ta wzrasta do 162%. – Ta praca nie ma błędów obliczeniowych – podkreślał prodziekan AGH Grzegorz Cieplok. Problem polega na tym, że ekspert liczył w niej przeciążenia dla wozu ważącego 540 kg, zgodnie z deklaracją furmanów. Tymczasem ważenie wozów na homologowanej wadze towarowej wykazało, że wóz waży nawet 798 kg, a więc o 250 kg więcej. Błędne było też założenie co do wagi turystów.

Przypomnijmy też, że na podstawie obliczeń Kolstrunga z 2013 roku odciążono wozy konne o 2 osoby, ponieważ ekspert napisał wówczas: „Siła konieczna do ciągnięcia pod górę pojazdu znacząco przekracza przedział siły normalnej dla analizowanej pary koni. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie dopuszczalnej liczby pasażerów do 12”, czyli stwierdził występowanie przeciążeń. Dziś wiemy, że wozy są cięższe nawet o 250 kg, a więc można z tego wnioskować, że przeciążenia koni wciąż występują i należy ponownie odciążyć wozy, by konie pracowały na trasie w warunkach zgodnych z ustawą o ochronie zwierząt. Organizacje ochrony zwierząt podkreślają, że aby tak było należy zdjąć z wozu jeszcze około 900 kg ładunku".

Źródło: Fundacja VIVA, oprac. js/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 17.02.2016 18:16