Ścieżki rowerowej na Kowaniec w planowanej formie - nie będzie. Wiceburmistrz: Mamy czytelny sygnał od państwa, że nie wyrażacie zgody

NOWY TARG. Miasto wycofało się z projektu wytyczania ścieżki rowerowej wzdłuż potoku Kowańczanka. To reakcja Urzędu Miasta na zdecydowany sprzeciw mieszkańców osiedla. - W tym momencie nie ma sprawy - podsumował godzinne spotkanie z nowotarżanami Waldemar Wojtaszek. - Państwa protesty to dla nas czytelny znak, że mamy przerwać kontynuację prac planowych - dodał.
Nie ma zgody

Dziś swój udział w obradach Rady Miasta zapowiedzieli mieszkańcy Kowańca i Robowa. Chcieli wyraźnie powiedzieć urzędnikom i radnym, że nie zgadzają się na poprowadzenie ścieżki rowerowej w formie przygotowanej przez biuro projektowe z Krakowa.

Niejako wyprzedzająco - tuż przed sesją burmistrz zaprosił zainteresowanych nowotarżan na spotkanie z autorem projektu ścieżki rowerowej.

Przyszło kilkanaście osób. Wyraźnie zdenerwowani nowotarżanie rzucali twarde słowa - "że RZGW bezprawnie uwłaszczył się na gruntach, że sprawa jest w sądzie, że to nie jest komuna, żeby ludziom zabierać ziemię, że ścieżkę należy poprowadzić grzbietem skarpy, bo tam są działki widokowe, a nie dołem czyli dziurą"...

Jak tłumaczył radny Andrzej Rajski - w zamyśle była pętla, a trasa rowerowa prowadzona wzdłuż koryta potoku miała "wracać" do Miasta górą, po skarpie. Na zarzut, że jest niechętny wytyczeniu ścieżki rowerowej po skarpie, bo tam są jego działki, odparł: - Właśnie po moich działkach ta trasa jest wyznaczona. Ale na górze skarpy nie ma działek miejskich, są tylko tereny prywatne. Uzyskanie zgód od wszystkich właścicieli byłoby ogromnym problemem, dlatego wymyślono, że ścieżka poprowadzona będzie dołem - mówił radny do mieszkańców.

- Ale nie ma naszej zgody. Tu mamy listę z podpisami mieszkańców. To Robów i Kotlina - same protesty. Nikt się nie zgadza - mówili mieszkańcy.

Ścieżka tak, ale nie tą trasą

Radny Rajski odparł, że wcześniej ludzie się zgodzili na wytyczenie ścieżki wzdłuż potoku Kowańczanka. Dopytywany o nazwiska, odparł, że "były to zgody warunkowe" oraz, że "zbierał je przed ponad rokiem i nie wszystkie pamięta". Wiceburmistrz Wojtaszek przedstawił listę właścicieli nieruchomości - większość wyraziła sprzeciw.

- Na całym Kowańcu jest ograniczenie prędkości do 40 km/h. Wyodrębnijcie pas z drogi i gotowe. Nie będzie to takie kosztowne - padła propozycja od mieszkańców. - Droga jest powiatowa, więc trzeba pomyśleć o wystąpieniu do starostwa o przekazanie jej Miastu i wtedy można projektować - zgodzili się urzędnicy.

Podczas spotkania padły kolejne argumenty za budową ścieżki - że jest moda na ścieżki rowerowe, że są na nie środki unijne, że trasa jest malownicza i warto to wykorzystać, by ściągnąć tu całe rodziny.

- Nie jesteśmy przeciwnikami rozwoju, ale poprowadzenie ścieżki pod oknami, przez nasze ogródki, przy wyjeździe z garażu albo dzieląc działkę trasą, która przecina dom i zabudowania gospodarcze to nieporozumienie. Ścieżka rowerowa ma być bezpiecznym miejscem dla rowerzystów, a jak będę wyjeżdżać z garażu nawet z prędkością 10 km na godzinę i potracę szybko jadącego rowerzystę, który nie spodziewa się, że może mu nagle wyjechać nawet tak wolno - samochód - to będzie to moja winą. A zderzenie z wolno jadącym samochodem, też się może dla niego skończyć śmiercią. I to będzie moja wina, bo on jest na ścieżce rowerowej, a ja na nią wjechałam, bo nie mam innej drogi wyjazdu - mówiła Anastazja Huzior, jak dodała "zna się trochę na prawie, bo ma z nim na co dzień do czynienia".

Głos zabrał także Michał Glonek, gorący zwolennik rozwoju infrastruktury turystycznej. Tłumaczył, że droga na Kowaniec to piękna trasa. - To zaczynek do wspaniałego produktu turystycznego jakim jest ścieżka dookoła Tatr. Ale na ścieżce zarabiają ci, co mają zaplecze noclegowe i gastronomiczne. Naturalnym miejscem na rozwój takiej infrastruktury jest Kowaniec - mówił. - Szkoda, że nie trafił ten pomysł wcześniej pod dyskusję publiczną. Wtedy nie bylibyśmy w tym miejscu. Sami wiecie jak ulica Kowaniec jest niebezpieczna. Nie wiem jak przebiega ta proponowana trasa, ale wiem, że na Kowańcu można zarabiać na turystach - podsumował .

Podczas spotkania odczytane zasłało oświadczenie Władysława Palidera. Dotyczyło przykopy czyli terenu, na którym wyznaczona została trasa. Nowotarżanin pisze o "próbie bezprawnego zawłaszczenia terenu jaki jego rodzina otrzymała dekretem królewskim w formie zezwolenia na prowadzenie młyna, tartaku, wylęgarni pstrągów". Dołączył też aktualne wypisy z akt wieczystych. "Nikt nie ma tytułu do naruszania naszego spadku", "ścieżka uniemożliwia sensowne wykorzystanie spadku", to "próba naruszenia terenu" - napisał. Na koniec zastrzegł, iż "nie jestem człowiekiem aspołecznym, zrobił dla tego Nowego Targu i nowotarżan dużo i został nawet odznaczony Medalem Zasłużonego dla Miasta". Wydźwięk oświadczenia był jednoznaczny - "przykopa jest prywatna i nie ma zgody na jej zajęcie".

To stanowisko wsparli mieszkańcy mówiąc nawet, że to swego rodzaju "świętość", bowiem ta działka chroni ich posesje przed zalewaniem wodami potoku Kowańczanka.

"Nie ma problemu"

Wiceburmistrz zapewniał mieszkańców, że nie mają powodów do niepokoju, że nie ma problemu. - Umowa z projektantem ścieżki była dwuetapowa. Pierwszy etap to tylko koncepcja i uzyskanie zgód od mieszkańców, dopiero etap drugi to realizacja. Państwa protesty to dla nas czytelny znak, że mamy przerwać kontynuację prac planowych. Jest tylko pytanie, czy istnieje możliwość alternatywnego wyznaczenia trasy na drodze gminnej, by nie naruszać państwa prawa własności.

Pomysł, by ścieżkę poprowadzić raz główną drogą raz wzdłuż potoku został odrzucony ("rowerzyści to nie zające, żeby tak skakać"). Podobnego zdania był projektant trasy rowerowej.

- Nie jedną ścieżkę rowerową już projektowaliśmy - powiedział Dominik Adamczyk z krakowskiego biura projektów. - To nie jest tak, że komuś robimy na złość. To nie są czasy, ze projektant rysuje jak mu się podoba. Byliśmy w Urzędzie Miasta po dokumenty, a potem byliśmy w terenie. Jak idziemy w teren to staramy się unikać "wejścia" w prywatny grunt, ale ciężko jest zadowolić społeczność, jeśli ona ze sobą nie rozmawia. Zadział ma przyszłość. Plany zasłały zrobione, bo trzeba było coś narysować, żeby móc jakiś zarys pokazać mieszkańcom przy rozmowach z nimi - argumentował. - Jeżeli nie ma zgód to nie będzie trasy. Nikt w tym kraju nie zabierze nikomu nic bezprawnie - oświadczył projektant.

Jan Łapsa zaproponował by z ronda Pileckiego poprowadzić trasę ścieżki ulicą Kowaniec do mostka koło dawnego Domu Dziecka, a potem dalej do Zadziału i Długiej Polany. - Najpierw trzeba wystąpić do starosta o przejęcie od nich drogi i już na miejskiej poprowadzić ścieżkę rowerową. Tak trzeba zrobić, żeby sprawy pogodzić. Choćbyście do wieczora tu siedzieli nic innego nie wymyślicie - oświadczył radny.

Propozycja została przyjęta z aprobatą. Mieszkańcy przyznali, że pomysł ścieżki rowerowej nie jest zły, bo może doprowadzić do "ożywanie" okolic Zadziału i terenów w głąb Gorców, ale poprowadzenie tej trasy pod oknami to nieporozumienie.

Miasto się wycofuje

- Wycofajmy się z tego projektu. Nie wierzę, że uda się tę ścieżkę inaczej poprowadzić. Na tym etapie warto wrócić do początku i szukać przejścia na Zadział- zaapelował Janusz Tarnowski. - Bardzo dobrze, że ta ścieżka nie była częścią jakiegoś naszego większego projektu, bo faktycznie mielibyśmy teraz problem - dodał przewodniczący Rady Miasta i zaapelował do mieszkańców o "przyjazny klimat dla inwestycji, by nie dawać niekorzystnego sygnału dla inwestycji tego typu". - Szansę na rozwój tego terenu są duże, ale trudności są jeszcze większe, bo brak jest tu porozumienia między ludźmi. Proszę spróbować zobaczyć korzyści jakie niosą ze sobą inwestycje w Mieście. Wtedy wszyscy wygramy - podsumował.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 30.05.2016 17:44