Małe zyski miasta z opłaty targowej

NOWY TARG. Obniżenie opłaty dla kupców z nowej targowicy i czasowe zwolnienie ich z podatku targowego, wysokie stawki obowiązujące na terenie miasta oraz początkowe trudności z poborem opłaty na placu targowych przy ul. Ludźmierskiej - to wszystko sprawia, że miasto ma małe wpływy do budżetu z tytułu opłaty targowej. Urzędnicy zastanawiają się jak je zwiększyć.
Za pierwsze dwa dni targowe na nowych placach targowych inkasenci miejscy zebrali tylko ok. 15 tys. zł. Na starej targowicy średnio było to ponad 100 tys. zł miesięcznie. Mimo to burmistrz Grzegorz Watycha uważa, że wpływy są całkiem dobre. - Spodziewałem się, że będzie gorzej - przyznaje.

W ubiegłym tygodniu skarbnik Łukasz Dłubacz sygnalizował problemy z poborem opłaty od kupców z targowiska na starej zajezdni PKS. Skarbnik mówił, że właściciel terenu - Tomasz Żarnecki - w pewnym momencie zabronił inkasentom wejścia na plac, że stosowane są kruczki luki prawne. Były też problemy z opomiarowaniem stoisk (opłata obowiązuje za metr kwadratowy).

Sytuacja zmieniła się jednak na korzyść. - Na ostatnim jarmarku nie było problemów, nikt nie wypraszał inkasentów, pobierali oni opłaty, choć musieli się nasłuchać - mówi Łukasz Dłubacz.

Zdaniem urzędników miejskich, aby uskutecznić pobór opłaty targowej i podnieść zyski, należałoby ją obniżyć albo co najmniej zróżnicować stawki. W tej chwili, jak sami przyznają, są wysokie i dotkliwe, szczególnie dla małych handlarzy warzywami czy owocami. - Przecież nie chodzi o to by zniechęcać ludzi do handlu i zachęcać do kombinowania, ale wprowadzić takie podatki, które będą płacić, bo będą do udźwignięcia - przekonują.

Nad tematem mają dyskutować radni.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 16.06.2016 11:20