Juhasi potrzebni w bacówkach - nie na szkoleniach

Nie wszyscy przedstawiciele branży owczarskiej entuzjastycznie podchodzą do organizowanego przez Małopolski Urząd Marszałkowski kursu dla juhasów i baców. Jak mówią, większość z nich i tak po zakończeniu kursu nie podejmie się tej ciężkiej pracy.
Sam Jan Janczy, dyrektor Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz, przypomina, że już teraz na bacówkach brakuje rąk do pracy, a każdy juhas nawet bez przygotowania teoretycznego i praktycznego jest na wagę złota.
- Spotykam się z bacami, którzy są wręcz przekonani, że uczestnik kursu nie przyjdzie do nich ostatecznie do pracy – mówi Janczy. – Jeśli słyszę, że biorą w nich udział, również ludzie z dużych miast, to dla mnie już jest absurdem i trwonieniem pieniędzy, bo wszyscy otrzymują za uczestnictwo w szkoleniu pieniądze.

Dyrektor Janczy uważa, że podobny kurs był już jakiś czas temu organizowany przez Ośrodek Doradztwa Rolnictwa. Z 100. kursantów większość nie zdecydowała się ostatecznie na pracę na bacówce.

Przypomnijmy, że zainteresowanie kursem organizowanym przez województwo było bardzo duże. Kurs na czeladnika juhasa obejmuje 42 godziny teorii i 160 godzin zajęć praktycznych, które odbywają się na bacówce w sezonie wypasów. Kurs juhaski ma nie tylko przeszkolić kandydata do pracy z owcami, ale przygotować do roli bacy.

Andrzej Gąsienica-Makowski, prezes Towarzystwa Produktu Górskiego, które jest inicjatorem organizacji kursu wyjaśnia, że właśnie organizacja tego typu kursów pozwoli w przyszłości zmienić obecną sytuacje i tym samym na rynku pracy pojawi się więcej juhasów już dobrze wyszkolonych, mających w ręce odpowiednie zaświadczenie uprawniające do wykonywania tego ciężkiego i zanikającego zawodu.

- Trzeba właśnie podejmować tego rodzaju działania, aby reaktywować zawód juhasa i bacy - uważa. - Wiemy, że pasterstwo ma szczególne znaczenie dla kultury góralskiej. W trakcie naboru zobaczyliśmy grupę ludzi, którzy w przyszłości chcą się tym zajmować. Juhas na razie będzie czeladnikiem, po kursie posiadać będzie uprawnienia, aby w przyszłości zostać bacą.

Jak wyjaśnia Makowski, takie uprawnienia mogą okazać się niezbędne, aby w przyszłości starać się o unijne dotacje. Pieniądze w ramach kolejnego rozdania mają być właśnie przeznaczone na zachowanie warunków środowiskowych i krajobrazowych, na co pozwala właśnie pasterstwo.

Przypomnijmy, że na kurs organizowany nie tylko dla juhasów zdecydowało się 70 osób. Po weryfikacji w kursie na bacę bierze udział 20 baców i 15 juhasów. Zajęcia praktyczne odbywają się w 15 bacówkach w całej Małopolsce. Wśród osób, które chciałoby zostać juhasem, jest nawet doktorant z Krakowa. Za uczestnictwo w paserskim szkoleniu otrzymają oni 1800 zł netto wynagrodzenia. Koszty egzaminu poniesie Małopolski Urząd Marszałkowski.

Józef Słowik

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 02.08.2017 10:11