Trzymanie psa na łańcuchu: tradycja, z którą trzeba walczyć

Niestety Podhale wpisuje się w niechlubną czołówkę polskich prowincji, w których psy nadal są przykuwane łańcuchem do budy.
– Dużo ludzi myśląc pies, wyobraża sobie czworonoga stojącego przy budzie na łańcuchu, który szczekaniem informuje, że ktoś się zbliża do domu – mówi Barbara Czuba, hodowca i treser psów z Zakopanego. Obecnie funkcję ostrzegania o osobie wchodzącej na posesję zastąpiły urządzenia elektroniczne, a trzymanie psa na łańcuchu jest zdaniem Barbary tylko tradycją, z którą zakopianka chce walczyć.



Mało osób dostrzega cierpienie zwierzęcia, które zostało przykute do budy. Okazuje się, że samo ograniczenie swobodnego poruszania się to tylko wierzchołek góry cierpień jakie ludzie fundują czworonogom. – Łańcuch, który przyrasta do szyi. Nieocieplona buda, kiedy na polu jest – 20 st. C. Pusta miska, kiedy w lecie jest + 30. Choroby zwyrodnieniowe spowodowane brakiem ruchu. Wady kręgosłupa spowodowane zbyt ciężkim łańcuchem – wymienia Czuba zaznaczając, że takich chorób jest znacznie więcej.

– To nie jest tak, że pies jest przypięty łańcuchem do budy na kilka godzin. One są tam na stałe – z żalem mówi zakopiańska hodowczyni psów. Niewiele osób zdaje sobie także sprawę, że takie przetrzymywanie psa na uwięzi jest niezgodne z prawem. – Ustawa o ochronie zwierząt mówi, że pies może być na uwięzi nie dłużej niż 12 godzin, a długość uwięzi musi mieć minimum 3 metry – dodaje Czuba.

Zakopiańska treserka psów chce zmienić mentalności ludzi z Podhala poprzez uświadomienie im, że psy tak samo jak ludzie odczuwają ból. W tym celu w zeszły weekend na Krupówkach zorganizowany został happening „Zerwijmy łańcuchy” podczas którego ludzie przykuwali się do budy.

Marcin Szkodziński, zdjęcia: Organizator happeningu "Zerwijmy Łańcuch"

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 12.10.2017 10:22