Koniec parasola ochronnego nad kupcami z placu przy ul. Targowej?

NOWY TARG. Awantury jaka wybuchła podczas dzisiejszego posiedzenia Komisji Finansów, Gospodarki Komunalnej i Rozwoju chyba nikt się nie spodziewał. Na spotkaniu dość nieoczekiwanie - przynajmniej dla radnych - wywołany został temat ujednolicenia opłaty targowej na terenie całego Miasta.
Na sali pojawiło się ponad 20 osób związanych z prowadzeniem działalności handlowej na tzw. nowej targowicy i choć twierdzili, że przyszli w innej sprawie - trudno w to uwierzyć.

"Wrzutki" i przecieki informacji

Tematu handlu nie było w porządku obrad ani dzisiejszej komisji, ani tym bardziej w programie poniedziałkowej sesji. Radni nie kryli irytacji, bowiem sprawa opłaty targowej i ewentualnej rezygnacji ze stawek preferencyjnych była poruszana na wewnętrznym spotkaniu klubu radnych Nasze Miasto. Wyszło na to, że jedna ze stron zainteresowana udziałem w zyskach - ma dostęp do wewnętrznych ustaleń radnych - zanim jeszcze w ogóle powstał projekt uchwały i zanim radni go otrzymali do konsultacji.

- Uznaliśmy na spotkaniu, że na ewentualne zmiany będzie czas za kilka miesięcy. Tymczasem teraz na komisji, a potem pewnie i na poniedziałkową sesję burmistrz chce na siłę wprowadzić nieprzygotowaną uchwałę - mówi jeden z radnych. Z kolei Janusz Tarnowski dodaje wprost, że rezygnuje ze spotkań w gronie radnych klubowych. Jak wyjaśnił powodem jest to, że "wyciekły rozmowy" prowadzone na poufnym spotkaniu, a projekt uchwały z odręcznymi uwagami widzi w ręku pełnomocnika właścicieli działek, którzy rozpoczęli także działalność handlową w rejonie targowicy, a którzy są w sporze z inicjatorami budowy tego placu, czyli spółką Nowa Targowica.

Na dzisiejsze posiedzenie komisji burmistrz przygotował dwie tzw. "wrzutki", czyli projekty uchwał przygotowane w ostatniej chwili, które nie znalazły się w oficjalnym pakiecie dokumentów dla radnych. Jeden z tych "nagłych" projektów dotyczył "wprowadzenia opłaty targowej, jej wysokości oraz zasad pobierania opłat na terenie miasta."

Jako pierwszy zaprotestował radny Paweł Liszka. - Nie mamy materiałów, nie znamy ich, nad czym mamy głosować?

Burmistrz Grzegorz Watycha przypomniał, że projekt radnym jest znany, bo podobny był już kiedyś omawiany na tej komisji. Radni nadal jednak oponowali, mówiąc że sprawa jest poważna, a oni nie pamiętają szczegółów. Szybko więc skserowano nowy projekt uchwały przygotowany przez burmistrza i rozdano radnym. Zarządzono kilka minut przerwy, by członkowie komisji mogli zapoznać się z materiałami.

Przerwa nie zmieniła nastawienia radnych. Nadal sprzeciwiali się wprowadzeniu tego projektu pod obrady komisji. Spośród 14, 10 wyraziło sprzeciw i nie zgodziło się, by zajmować się dziś tym problemem. Mimo to - handlujący nie wyszli z sali i po trzech godzinach czekania doprowadzili do tego, że jednak radni zajęli się tematem stawek opłaty targowej.

"Skarbnik traktuje nas jak idiotów"

Poniekąd sprowokował to skarbnik Łukasz Dłubacz, który referując proponowane zmiany w budżecie stwierdził, iż potrzebne na remont autobusów MZK - 45 tys. zł, o które zwrócił się do miasta dyrektor Zakładu - pokryte zostanie z dochodów, które pozyskane być mogą z tytułu podwyższonej opłaty targowej.

To ponownie zirytowało radnych. Padło stwierdzenie, że "skarbnik traktuje radnych jak idiotów". Zarzucono Łukaszowi Dłubaczowi, że już kilka dni temu gdy pisał uzasadnienie do zmian w budżecie miasta - wiedział o pomyśle burmistrza dotyczącym zwiększenia stawek opłaty targowej, bo wskazał źródło dochodu, a radni dowiadują się o tym 6 dni później, na dwa dni robocze przed sesją. - Jak pan nas traktuje? - pytali zmieszanego skarbnika. - Nie jest to działanie, które sprzyja rozwiązaniu tej sytuacji panie skarbniku - podsumował Janusz Tarnowski.

- Dochody z tytułu opłaty targowej służyły finansowaniu wielu działań i inwestycji - tłumaczył Łukasz Dłubacz. - Jeśli nie wrócimy do tych dochodów z targowicy, będziemy mieć duży problem. Rosną nam koszty działalności i utrzymania - i to nie z naszej winy. Jest szereg zmian w zakresie przepisów, które są na nas nakładane. Tymczasem gminy mogą czerpać dochody z tytułu handlu, to ma już nawet historyczne uzasadnienie. Przez stosowanie stawek preferencyjnych stratni jesteśmy już milion zł. Można sobie wyobrazić co za tę kwotę można by było zrobić. Są różne potrzeby: dopłaty do żłobków, przedszkoli - wymieniał. Dopytywany o to, ile wpłynęło w tym roku pieniędzy do kasy miejskiej - wymienił kwotę 600 tysięcy zł.



"Nie po to walczyliśmy w sądach ..."

Na pytanie radnego Lesława Mikołajskiego czemu proponowany jest czterokrotny wzrost stawki (w projekcie zapisano m. in. że w miejsce obowiązującej obecnie stawki 50 groszy opłata wyniesie 2 zł) skoro wystarczyłaby podwyżka rzędu 100 procent, skarbnik powtórzył, że Miasto przez stosowanie preferencyjnych stawek opłaty targowej - utraciło w ciągu ostatniego roku dochody rzędu miliona zł. Zaczął mówić o nieuczciwości, ale radny nie pozwolił sobie przerwać: - Jak była na starej targowicy stawka 8 zł, to mieliśmy wpływy do budżetu miasta rzędu miliona 300 tys. Teraz jest stawka 50 groszy i wpływy do kasy miasta są takie same. Może więc lepiej nie rozmawiajmy o uczciwości - skwitował.

- Bardzo mnie to dziwi, że pan burmistrz i pan skarbnik w ogóle podnoszą sprawę opłat targowych. Przecież mówiliśmy o tym, że musi minąć pełny rok, by znać poziom dochodów i mieć pełen obraz. Teraz nie mamy pełnego oglądu sytuacji. Nie wiemy ile wynoszą dochody z jarmarku - kiedyś była stawka 8 zł, ale wiemy, że pobierano 1 lub 2 zł. Teraz udało się nam zbudować jeden z najładniejszych placów targowych w Europie i to przy minimalnym udziale Miasta. Tak - minimalnym. Bo 2 miliony zł przeznaczone z kasy miejskiej na budowę drogi już się zwróciły: wzrosła wartość okolicznych działek, także miejskich przez tę inwestycję - mówił Andrzej Rajski.

Zwracając się do burmistrza, przewodniczący Rady Miasta zapytał: - Co wy proponujecie? Jedną stawkę w całym mieście? Ja protestuję. Nie po to walczyliśmy w sądach o prawo do różnicowania stawek opłat, żeby znowu teraz handel się nam pojawił w całym mieście - mówił. Wskazał przykład ulicy Krzywej jako miejsca, gdzie Urząd Miasta nie może sobie poradzić z prowizorycznymi budami handlowymi. Andrzej Rajski poprosił o dokładną analizę i zestaw danych dotyczących wpływu do kasy miejskiej z tytułu - nie tylko pobieranej opłaty targowej, ale i dzierżawy terenu, czyli całej działalności "jarmarcznej".

Janusz Chowaniec prezes spółki Nowa Targowica zmianę stawki nazwał "drastyczną". - Obecna stawka jest 4-krotnie większa od tej, którą płacą supermarkety. A ma być 16 razy większa? To dla sieci sklepów jest taryfa ulgowa, a nas chcecie zniszczyć? Te podatki uderzą w kupców. Nie ma zgody na takie nas traktowanie. Podnosząc opłaty targowe doprowadzicie do upadku handlu. Ponad tysiąc osób ma dziś zatrudnienie na tej targowicy. Jestem zbulwersowany i zszokowany, że za naszymi plecami robiona jest taka próba... - mówił zdenerwowany prezes spółki.

Z kolei Paweł Guziak, przedstawiciel grupy działającej na targowicy przy Targowej apelował o "nie tworzenie pól do nowych konfliktów" i chwalił burmistrza za chęć wprowadzenia jednolitych stawek opłaty targowej.

"Czuję zazdrość nowotarską"

Na posiedzeniu komisji pojawił się były burmistrz Czesław Borowicz. Skrytykował obecne władze, że nie dbają o to, co mają. - Czuję tu zazdrość nowotarską w każdym palcu. Takie postępowanie:"jak się komuś udało, to trzeba mu utrudnić". Kilka lat temu znaleźli się ryzykanci, którzy zainwestowali w ten teren (plac przy Targowej - przyp. red.) i im się udało. To inne gminy ściągają inwestorów z zewnątrz, by zainicjować rozwój, a tu - w miejsca pracy inwestują miejscowi - mówił.

Zwracając się do skarbnika dodał: - To co pan robi i jak argumentuje to jest "przedszkole". Stawia pan wniosek, że potrzeba 45 tysięcy i dlatego trzeba podnieść opłatę targową? Jakie to krótkowzroczne. Jest w tym mieście jakaś strategia rozwoju? - pytał były włodarz.

Odpowiedział mu Janusz Tarnowski, przypominając historię tworzenia tzw. nowej targowicy. - Przeniesienie placu handlowego w jedno miejsce, było efektem pewnego procesu. A dziś pan burmistrz proponuje ujednolicenie stawek. Wrócimy więc do stanu, jaki był kiedyś. Tego nie wolno nam zrobić. Wtedy przyświecało nam myślenie na lata - dodał.

Janusz Tarnowski, który był przewodniczącym Rady Miasta w czasie, gdy wprowadzano zróżnicowanie stawek opłaty targowej był "twarzą" tych zmian. To on przede wszystkim argumentował za potrzebą wprowadzenia preferencyjnych opłat. Dziś przyznał, że "wyznaje zasadę odpowiedzialności" i nadal uważa, że należy bronić wizji uporządkowania handlu w Nowym Targu poprzez stosowanie narzędzia jakim są stawki opłat. Dzięki temu samorząd może skutecznie zniechęcać handlarzy do stawiania stoisk w każdym niemal miejscu.



"Ludzie się skarżą"/"Pani nie słucha co się mówi"

- Ta inicjatywa burmistrza i - nasza ze skarbnikiem wynika z tego, że cały czas do Urzędu Miasta wpływają skargi od handlujących na to, że stawki są zróżnicowane - oświadczyła Joanna Iskrzyńska-Steg. - To nie jest tak, że my robimy jakiś zamach na spółkę Nowa Targowica. Ci ludzie, którzy przychodzą do burmistrza i do mnie, którzy piszą te skargi - są tutaj na sali, więc ja oddaję im głos. Niech powiedzą o co chodzi - zaproponowała wiceburmistrz.

- Pani w ogóle słuchała tego co ja mówiłem? Często się zdarza, że pani nie słucha co się mówi. Tak jest i teraz - zwrócił się do wiceburmistrz, Janusz Tarnowski. - To po co były te wydatki na sprawy sądowe, gdy walczyliśmy o prawo do tego, by różnicować stawki? Po co wydano te pieniądze? Czemu to wszyto miało służyć? Po co była ta walka? - pytał.

Słowa Joanny Iskrzyńskiej-Steg skomentował też prezes Janusz Chowaniec: - Tak, na pewno przychodzili do was ludzie, bo chcieli żeby im podnieść stawkę opłaty z 50 groszy do 2 zł - zakpił.

Co zakłada projekt?

Mimo burzy przetaczającej się nad jego głową - burmistrz Grzegorz Watycha zachował spokój i przed wszystkim milczał. Jego opinia zawarta jest w uzasadnieniu do projektu uchwały dotyczącej wprowadzenia opłaty targowej, jej wysokości oraz zasad pobierania opłat na terenie miasta. Oto ona:

"Dokonuje się zmiany preferencyjnej stawki opłaty opłaty targowej obowiązującej na targowicy przy ul. Targowej z jednoczesnym ujednoliceniem opłat na terenie całego miasta. Preferencyjna stawka obowiązuje już prawie półtora roku. Funkcjonowanie nowej targowicy okazało się sukcesem. Udało się wyprowadzić handel ze starej targowicy, na nowej targowicy panuje bardzo duży ruch i zainteresowanie ze strony kupujących jak i handlujących. W okresie stosowania preferencyjnych stawek miasto utraciło dochody w kwocie ponad milion zł (w okresie od maja 2016 do września 2017). Dalsze utrzymywanie preferencyjnych stawek oznacza dla miasta kolejne straty. Zostały ograniczone możliwości realizacji zadań na rzecz lokalnej społeczności. Nie znajduje społecznego uzasadnienia dalsza rezygnacja z należnych miastu dochodów. Niska opłata targowa nie przekłada się na niskie opłaty ponoszone przez osoby handlujące. Biorąc pod uwagę preferencyjne stawki czynszu dzierżawnego wynikającego z umowy zawartej w 2014 roku - korzyści czerpane przez dzierżawcę są niewspółmiernie wysokie w stosunku do korzyści jakie z tytułu przeniesienia targowicy czerpie miasto.

W związku z koniecznością realizacji szeregu inwestycji służących lokalnej społeczności nie znajduje uzasadnienia dalsze preferowanie interesów prywatnych osób, interes publiczny w sferach zależnych od lokalnych organów stoi ponad interesem prywatnym. Dokonuje się zmiany sposobu poboru opłaty. Wprowadza się opłaty uzależnione od wielkości straganu do 5 m kwa 10 zł, do 10 m kw 15 zł, do 20 m kw - 20 zł, a powyżej 20 metrów kwadratowych - 20 zł plus 1,50 zł od każdego kolejnego metra.

Szacuje się, że rocznie wpływy z opłaty targowej po wprowadzeniu nowych stawek wyniosą ok. 2 mln zł, a zatem o około milion zł więcej po uwzględnieniu kosztów poboru opłaty. Mając na uwadze zmianę stawek dokonuje się zwiększenia wynagrodzenia dla inkasenta dokonującego poboru opłaty targowej przy ul. Targowej z 0,25 % do 5%. "

Dziś tego nie rozwiążemy, sami się dogadajcie się

Janusz Tarnowski zaapelował do handlujących oraz właścicieli terenu by spróbowali sami dojść do porozumienia. - Jestem zbulwersowany, że nie potraficie się dogadać i dojść do porozumienia. Im mniej samorząd będzie integrował w prywatne interesy tym lepiej - zauważył radny. - Dziś tego problemu nie rozwiążemy. Zostawmy to. Dokończmy rok, żeby ustalić na czym stoimy, a państwo macie czas, by do końca roku się dogadać.

- Pan jest zbulwersowany tym, że nie możemy się dogadać? A ja jestem zbulwersowany, że pan nie wie co się na targowicy dzieje. To wy - za naszymi plecami, pokątnie wymyślacie podział samej targowicy z opłatami, że "tu mają być budki z preferencyjnymi opłatami, a tam nie" - odparł Paweł Guziak.

Janusz Chowaniec poprosił o spotkanie "w mniejszym gronie". - Tu trzeba delikatności, a nie krzyczenia do mikrofonu. Źle się rozmawia publicznie na takie tematy - argumentował .

Narastający konflikt pomiędzy spółką Nowa Targowica a kilkoma właścicielami działek próbował opanować radny Marek Mozdyniewicz. - Zdefiniowałem tu dwa problemy. Pierwszy to konieczność utrzymania zasady zachowania stosunku wielkości miejsca przeznaczonego pod stoiska handlowe i pod parkingi, a drugi - to określenie przez spółkę Nowa Targowica kosztów działania, przede wszystkim kosztów marketingowych, by można je było podzielić pomiędzy strony.

Paweł Liszka i Andrej Swałtek studzili emocje mieszkańców, mówiąc do właścicieli działek, które niedawno włączono do placu handlowego: - Nie byłoby was tu, gdyby został utrzymany handel na Ludźmierskiej. Nie byłoby was tu, gdyby kilka lat temu pan Chowaniec i jego wspólnicy nie zaryzykowali włożenia pieniędzy w budowę placu targowego. My nie chcemy handu na każdej ulicy i nie chcemy, żeby była taka sytuacja jak kiedyś na osiedlu Bereki - że na środku, gdzie był plac miejski było pusto, a handel przeniósł się na sąsiednie ulice - Długą, Ogrodową i inne, bo każdy, kto miał tam działkę pozwalał postawić stragan przed domem. Wszyscy dookoła zarabiali, tylko nie miasto. Chcemy, by przy ul. Targowej handel był skoncentrowany na placu, a nie na jego obrzeżach - tłumaczyli.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 18.10.2017 21:46