Gabriel Szyrszeń w liście otwartym do mieszkańców Nowego Targu: "Tej Plamy prezes ZP łatwo nie wymaże"

NOWY TARG. "W związku z pojawieniem się na komisji porządku publicznego i bezpieczeństwa kolejnego bezpodstawnego wniosku o odebranie koncesji na alkohol prowadzonemu przeze mnie Pubowi "Plama", pragnę podzielić się z mieszkańcami Nowego Targu rzeczywistym tłem zaistniałej sytuacji" - pisze w liście otwartym do Mieszkańców - Gabriel Szyrszeń. I jak zapewnia "tej Plamy prezes Związku Podhalan łatwo nie wymaże".
Jak już pisaliśmy - współwłaścicielka kamienicy, w której funkcjonuje pub Plama, Aneta Knap - kolejny raz wystąpiła do władz Nowego Targu z wnioskiem o odebranie lokalowi koncesji na sprzedaż alkoholu. Szczegóły - obok.

W przesłanym nam liście właściciel Plamy napisał:

"Od 2011 r. prowadzę w Nowym Targu Pub Plama, który obecnie cieszy się ogromną popularnością nie tylko wśród mieszkańców Nowego Targu, ale i w Polsce. Zyskał nawet miano Podhalańskiej Piwnicy pod Baranami. Od 2008 r. prowadzę też pracownię rzeźbiarską. Jako twórca nieustannie wspieram rozwój kultury Nowego Targu nie tylko poprzez działalność artystyczną "Plamy" (koncerty, wernisaże, wieczory tematyczne, warsztaty), ale również prywatne inicjatywy.

Od kilku lat jestem nękany przez panią Anetę Knap i jej ojca Józefa Knapa, obecnie prezesa koła Związku Podhalan. Początkowo nękania te miały dla mnie dość zrozumiale podłoże - chęć przejęcia lokalu, który przynosi zyski i cieszy się sympatią nowotarżan. Obecnie nękanie ma nieco inny charakter i podłoże - jest formą zemsty za nieudaną próbę przejęcia lokalu. Obecny właściciel, widząc poczynania prezesa, stanął po stronie lokalu i odmówił panu Knapowi sprzedaży, czy też wynajmu tego lokalu.

Pani Aneta Knap już kilkakrotnie podejmowała próbę zbierania podpisów wśród mieszkańców Nowego Targu i sąsiadów pubu pod petycją, która miała przyczynić się do zamknięcia lokalu. Zaowocowało to jednak kontrofensywą - sporządzeniem przez społeczność "plamowiczów" petycji - listy osób popierających działalność lokalu, osób świadomych znaczenia tego miejsca dla miasta. Na biurko burmistrza Grzegorza Watychy trafiło pół tysiąca podpisów.

Nękany jestem od kilku lat kontrolami wszelakich powołanych do tego instytucji przysyłanych przez "życzliwego sąsiada". Właściwie to dobrze, bo lokal dzięki temu działa jak szwajcarski zegar.

Zakusy na lokal nasiliły się gwałtownie w momencie, gdy Józef Knap został prezesem nowotarskiego oddziału Związku Podhalan. Wiosną tego roku dwoje radnych za namową Anety Knap zarzuciło mi na sesji rady miasta, że prowadzę działalność szkodliwą społecznie, że w lokalu są narkotyki , a "seks w bramie". Pani radna przyznała wówczas, że reprezentuje interesy pani Knap.

Prezes, przekonany o niezwykłych wpływach, jakie niesie ze sobą pełniona przezeń funkcja, postanowił poruszyć niebo i ziemię, aby zaszkodzić działalności "Plamy". Jego frustracje sięgnęły zenitu, kiedy obecni właściciele lokalu postanowili, że to nie on uzyska pierwszeństwo kupna lokalu. Tym razem pan prezes występuje w tandemie z sąsiadką lokalu panią Anną, do której - i do jej syna - pozwolę sobie zwrócić się teraz bardziej osobiście:

Czuję się dotknięty zawiadomieniem o naruszeniu przepisów i szkodliwej dla nowotarżan działalności Pubu "Plama". Pytam, gdzie była Pani przez ostatnie 6 lat działalności lokalu? To dziwne, że właśnie teraz przypomniała sobie Pani, że dzieli ścianę domu z Pubem. W żadnym powołanym do tego urzędzie nie odnotowano od Pani żadnych skarg na mój lokal. Co takiego obiecał Pan Prezes szanownej sąsiadce, że zapomniała o naszych rozmowach, sprzeczkach, życzeniach świątecznych, uściskach czy kwiatach na Dzień Kobiet?

Co takiego obiecał szanownemu sąsiadowi Prezes, że zapomniał Pan o tych wszystkich wieczorach spędzonych w Pubie "Plama". Przy tej okazji pragnę nadmienić, że sam prezes bywał niejednokrotnie w naszym lokalu, zapraszał tu znajomych, zwłaszcza kiedy pub organizował na koszt własny pokazy mody dla jego córki.

Czy prezes kola Związku Podhalan zniszczył perłę architektury Nowego Targu? Śmieszą mnie doprawdy "rewelacje" o moich samowolach na strychu, które w istocie stanowią ścianki działowe i drewniana podłoga pod działalność artystyczną. W kontekście ogromnej samowoli wewnątrz kamienicy autorstwa Pana Knapa i jego córki - moje działania to w istocie parodia komedii... kamienica niszczeje od środka na skutek bezmyślnych przeróbek. W dużym skrócie: zniknęło wewnętrzne podwórze i powstały lokale niespełniające podstawowych wymogów do prowadzenie działalności gospodarczej - dlatego tak często wyprowadzają się lokatorzy.

Najjaskrawszym tego przykładem jest kawiarnia "Fanaberie" oraz znany nowotarski fryzjer. Udręczeni fatalnymi warunkami i niejasnymi zachowaniami rodziny Knap, o których osobiście nie będę się wypowiadał. Ostatecznie wyprowadzili się z trudem z w/w samowoli.

Nie chciałem jeszcze publicznie wypowiadać się na ten temat, ale w kontekście tego co dzisiaj przeczytałem - nie mam już zahamowań i postanowiłem ujawnić prawdę i całe tło konfliktu w kamienicy! Tak! Jestem niewygodnym sąsiadem również z tego powodu, że jestem jednym ze świadków nielegalnych poczynań prezesa. Mowa o bezczelnej samowoli budowlanej wewnątrz budynku. Świadkowie w zasadzie są zbyteczni, ponieważ zdjęcia satelitarne jak na dłoni pokazują rozmach prezesa... W tej sprawi obecnie toczy się postępowanie...

Ten list nie jest wołaniem o pomoc, nie boję się bezmyślnej agresji sąsiada. Wiosną tego roku reakcja mieszkańców NT dała mi siłę do walki z wieloma takimi "prezesami". Wierzę, że limit instytucji w końcu się wyczerpie, część z nich już ignoruje bezpodstawne donosy i niebawem prezes będzie mógł manipulować tylko sąsiadem. Piszę, żeby nowotarżanie mieli jasność sytuacji. Tej Plamy prezes ZP łatwo nie wymaże.

Gabriel Szyrszeń".

opr.s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 03.12.2017 16:57