Uwaga, roboty na trasie. Narciarze biegowi w konflikcie z Nadleśnictwem Nowy Targ

Nie ma satysfakcjonującego wszystkie strony porozumienia w sprawie utrzymania trasy narciarstwa biegowego z Obidowej na Turbacz. Narciarze i gmina Nowy Targ mają pretensje do Nadleśnictwa Nowy Targ, że w szczycie sezonu prowadzi na trasie prace przy wyrębie lasu.
"W imieniu własnym, moich przyjaciół oraz pozostałych użytkowników trasy narciarstwa biegowego z Obidowej na Turbacz (a jest nas naprawdę sporo) proszę o interwencję w Nadleśnictwie Nowy Targ w sprawie niszczenia tras podczas zrywki drewna prowadzonej przez tą instytucję" - napisał w liście do Podhale24.pl czytelnik w imieniu "zakochanych w Obidowej amatorów nart biegowych".

9 stycznia Nadleśnictwo Nowy Targ i prywatne osoby zajmujące się pozyskiwaniem drzewa, rozpoczęli wycinkę drzew w rejonie trasy narciarskiej na Turbacz. Problem w tym, że prace spowodowały wyłącznie z użytku fragmentu odcinka trasy narciarskiej na Turbacz. Chodzi o rejon tzw. stokówki.

Narciarze uważają, że jest to działanie złośliwe ze strony nadleśnictwa, w sytuacji, gdy na stronie internetowej Lasów Państwowych można przeczytać o akcji "Wolność w naturze", która polega na udostępniania lasu społeczeństwu poprzez wyznaczenie na terenie lasów państwowych ścieżek biegowych.

Narciarze biegowi i przedstawiciele gminy Nowy Targ skarżą się, że rozmowy z Nadleśnictwem Nowy Targ są bardzo trudne. Na profilu facebookowym "Gmina Nowy Targ - przestrzeń dla Twoich pasji", prowadzony przez Urząd Gminy Nowy Targ, urzędnicy przepraszają biegaczy za tę sytuację. "Informujemy, iż szlak narciarstwa biegowego Śladami Olimpijczyków - trasa główna czynny jest na odcinku do pierwszej wiaty- 4km (dolina Lepietnicy). Dalszy odcinek czyli tzw. stokówka jest obecnie nie czynna ze względu na trwające prace zrywkowe prowadzone przez Nadleśnictwo Nowy Targ. Planujemy w najbliższym czasie uruchomić wariant nr I (wyratrakować i oznakować) tak by ominąć stokówkę podczas prac zrywkowych. Te działania utrudnia jednak mała pokrywa śnieżna. Niestety nie udało się nam wynegocjować z Nadleśnictwem nie prowadzenia prac zrywkowych podczas okresu utrzymania zimowego szlaku" - czytamy w opublikowanej informacji.

Jedyne, co udało się wynegocjować, to wstrzymanie prac na soboty, tak by ratrak mógł założyć ślad na całości głównej trasy na weekend. - Ale wrócimy jeszcze do tego tematu i będziemy nadal rozmawiać z władzami Nadleśnictwa Nowy Targ - zapowiadają.

Narciarze natomiast pytają: "Jak to możliwe, że nowotarskie władze nadleśnictwa nie rozumieją jak ważne dla rozwoju turystycznego regionu oraz zdrowia jego mieszkańców mają tego typu samorządowe inicjatywy".

Roman Latoń, nadleśniczy Nadleśnictwa Nowy Targ, jest zdziwiony i nie ukrywa irytacji faktem, że narciarze i urzędnicy robią problem, gdy faktycznie go nie ma, a utrudnienia w rzeczywistości są niewielkie. - Chodzi o kawałek odcinka, około 300 metrów, który można spokojnie pokonać piechotą i jechać dalej, jeśli koniecznie ktoś chce iść na nartach na Turbacz. Utrudnienia są, ale znowu nie takie, żeby nie można było korzystać z trasy - zauważa. - Ludzie przesadzają, tym bardziej, że jest alternatywna, druga trasa do wykorzystania. Nic się wielkiego nie dzieje, więc nie rozumiem, skąd ten szum. Przypomina mi to sytuację z Morskiego Oka, gdzie koń się poślizgnął na drodze i upadła, a ludzie robią z tego aferę na całą Polskę.

Prace, jak twierdzi nadleśnictwo, muszą być wykonywane właśnie teraz, gdyż styczeń to czas pozyskiwania buka.

Na razie porozumienia nie ma. Prace przy zrywce drzewa mają być prowadzone do marca. Nadleśniczy Roman Latoń zapewnia jednak, że na czas biegów czy dużych wydarzeń będą wstrzymywane.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 16.01.2018 13:24