Nie cichnie spór o płot na targowicy. W "Czarnej owcy" odbyło się spotkanie spółki z kupcami

NOWY TARG. Zaognia się konflikt związany z postawieniem na placu targowym płotu, który oddziela tereny spółki od sąsiednich terenów handlowych. W czwartek przedstawiciele Nowej Targowicy zaprosili handlarzy na spotkanie, na którym przedstawili swoje stanowiska. Kupcy wysłuchali ich, ale nie rozumieją, dlaczego strony się kłócą i nie mogą dojść do porozumienia.
O trwającym sporze ostatnio pisaliśmy w artykule "Wizja płotu i nielojalność radnych wobec burmistrza i Miasta"

Przypomnijmy, iż spółka Nowa Targowica, mówiąc najogólniej, uważa, że właściciele sąsiednich działek, mimo iż wynajmują je handlarzom, nie ponoszą kosztów funkcjonowania targowiska i nie respektują warunków zawartej kiedyś umowy. Druga strona odpowiada, że nie uchyla się od partycypowania w kosztach, chce jednak w nich uczestniczyć "w sposób realny i racjonalny". Umowy, jak przekonują, nie mogą podpisać, bo znalazły się w niej "skandaliczne zapisy". Spór trwa, bo obie strony nie mogą dojść do porozumienia.

Jego końca na razie nie widać. Najbardziej poszkodowani czują się handlarze. Jak przekonują, na konflikcie tracą wszyscy, a oni przede wszystkim. Płot na targowicy uderza też w wizerunek jarmarku, a konflikt przeszkadza w spokojnym prowadzeniu interesów.



W czwartek prezes Nowej Targowicy Janusz Chowaniec i główny udziałowiec, Marian Hreśka, próbowali wyjaśnić handlarzom zaproszonym do "Czarnej owcy" przyczyny sporu z własnej perspektywy. Oto treść wygłoszonych przez nich oświadczeń:

Oświadczenie Oświadczenie Mariana Hreśki w sprawie ogrodzenia powstałego na Nowej Targowicy

"Warunkiem usunięcia przeze mnie ogrodzenia powstałego jedynie na terenie mojej działki na nowej targowicy jest powrót do uzgodnień z dnia jej otwarcia, czyli z maja 2016 roku.

Dla wyjaśnienia sytuacji, chcę nadmienić, iż p. Kolasa był wspólnikiem spółki Nowa Targowica, wycofał się jednak z powodu ryzyka finansowego i braku wiary w sukces nowego jarmarku. W związku z rezygnacją państwa Kolasów, ich tereny nigdy nie były brane pod uwagę do zabudowy handlowej czy poszerzenia targowicy.

Ustnie jednak uzgodniono - co jest także umową - że na terenach przylegających do tych administrowanych przez spółkę Nowa Targowica, zabudowa handlowa wyniesie 50%, a komunikacja i parkingi - kolejne 50%. Ewidencja z tego okresu jest dostępna w biurze Spółki.

Początkowo były przez państwa Kolasów płacone opłaty do spółki Nowa Targowica - spółka nie pobrała opłat za okres zimowy - natomiast państwo Kolasowie zobowiązali się jednak podpisać umowę pisemną na wiosnę 2017 r. Ta sytuacja zaistniała w związku z faktem, iż zarówno oni, jak i p. Legutko zabudowali teren do ok. 80% powierzchni handlowej, pozostawiając znacznie pomniejszony teren na komunikację i parkingi. Doskonale wiemy, iż apetyt rośnie podczas konsumpcji.

W związku z tym spółka Nowa Targowica próbowała renegocjować warunki umowy. Po kilku miesiącach nieudanych prób, na przełomie czerwca i lipca, poprosiła o spotkanie w Urzędzie Miasta, z udziałem Pana Burmistrza, prosząc go o wsparcie w negocjacjach z sąsiadami.

Pan Kolasa początkowo przyjął wypracowane tam rozwiązania, potem jednak się z nich wycofał. Natomiast Pan Burmistrz zignorował stanowisko Spółki, m.in. podwyższając opłaty targowe o 100%. A przecież to obecny Burmistrz był współautorem umowy z Urzędem Miasta oraz utworzenia jednego targu. Po objęciu stanowiska podpisał też aneksy do umów z Nową Targowicą, po czym nagle zmienił całkowicie swój stosunek - stał się nie mediatorem, a stroną w konflikcie, nic nie robiąc dla rozwoju targowicy i zapominając o wcześniejszych uzgodnieniach.

Uważam też, że kluczowym problemem braku porozumienia pomiędzy spółką a obecnie odciętymi właścicielami gruntów były ciągłe zmiany negocjatora wśród tych drugich oraz pozbycie się przez nich prawnika - jedynej osoby, która rozumie prawo własności ziemi oraz ograniczenia lub ich braki wynikające z umowy. W tej kwestii głównie chodziło o część komunikacyjną oraz parkingową.

Spółka ma obowiązek żądać uregulowania zaległości za bezumowne korzystanie za okres od kwietnia 2017 oraz podpisania stosownego porozumienia, jako podstawy do otrzymania należności. Spółce Nowa Targowica zależy na dobrej komunikacji, która została utworzona przed i w trakcie funkcjonowania targowicy. Ogrodzenie powstało na prywatnych terenach - ja je wybudowałem. Ale obiecałem Spółce, że zostanie zlikwidowane z mojego prywatnego terenu natychmiast po uregulowaniu zaległości oraz podpisaniu porozumienia.

Mnie, jako wspólnikowi, ale przede wszystkim Spółce od samego początku zależy na rozwoju i dobrym funkcjonowaniu obiektu, które zostało zakłócone zarówno przez sąsiadów, jak i przez brak pomocy ze strony Pana Burmistrza. Pan Legutko i państwo Kolasowie, skoro zawarli umowy z kupcami, powinni im zapewnić spokojny handel m.in. przez podpisanie odpowiednich umów ze Spółką. Byli do tego wobec nich zobowiązani, ale się z tych zobowiązań nie wywiązali. Obecnie mamy gotowy pozew do złożenia przeciwko p. Kolasom oraz p. Legutko. Liczę jednak na zdrowy rozsądek sąsiadów, na odbudowanie atmosfery.

Moim warunkiem do rozebrania ogrodzenia jest wywiązanie się sąsiadów z pierwotnych ustaleń, czyli powrót do proporcji z czasu otwarcia targowiska - z maja 2016 r. oraz zapłata zaległości. Obiecuję, że wtedy od razu płot zniknie. Warunków umowy się dotrzymuje".

Oświadczenie spółki Nowa Targowica w sprawie ostatnich wydarzeń na nowotarskim jarmarku

"Chcemy przedstawić prawdziwe fakty, dotyczące całego konfliktu z p. Kolasą i p. Legutko. Obserwując cały ten konflikt, zastanawiacie się Państwo, kto ma rację, a kto kłamie. Przypomnijmy więc trochę historii. Pan Kolasa był wspólnikiem Spółki, jednak nie chciał podjąć ryzyka finansowego związanego z tworzeniem targowiska i się z niej wycofał - jego tereny wobec tego nigdy nie były brane pod uwagę przy projektowanie targowiska.

W roku 2016, gdy już było widać, że przedsięwzięcie ma szanse powodzenia, zdecydował się na swoich terenach zorganizować plac targowy. Ustaliliśmy wówczas z p. Kolasą i p. Legutko zasady współpracy na nowo otwartej targowicy - najważniejszym punktem jest oczywiście proporcja miejsc handlowych do miejsc parkingowych. Temat prosty, bo każdy rozumie, że jak się ma miejsca handlowe, potrzeba też miejsc postojowych. Pan Kolasa i Pan Legutko bez żadnych zastrzeżeń przyjęli ten oczywisty obowiązek, stwierdzając, że będą ten punkt umowy honorować. My - jako spółka - dla dobra wszystkich użytkowników targowiska, umieściliśmy na ich terenach kupców, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, tak by zachować proporcje miejsc handlowych do miejsc parkingowych. Na dowód mamy zdjęcia z drona, jak wyglądało w tym czasie zagospodarowanie ich terenów.

Wszystko całkowicie zgadzało się z ustaleniami i obie strony były zadowolone, aż do marca 2017 roku. Co się stało, że te dobre relacje zostały popsute? Przy inspekcji placu okazało się, że zarówno państwo Kolasowie jak i pan Legutko przekroczyli ustalone wcześniej zasady, zajmując prawie cały teren pod handel, a likwidując parkingi. Pan Legutko dodatkowo utworzył na swoim terenie płatne parkingi, wbrew zasadom współpracy z Nową Targowicą.

Przeprowadziliśmy z obydwoma panami rozmowę, wzywając ich do usunięcia konfliktowych straganów, niestety nie odniosło to żadnego rezultatu - wręcz przeciwnie, stale przyjmowali na swój teren nowych handlujących. Nie sposób zliczyć, ile było spotkań, ile czasu poświęconego, aby polubownie załatwić konflikt pomiędzy nami. Dążąc do porozumienia, szliśmy na szereg ustępstw i godziliśmy się na kwoty, które nam przedstawiano, na utrzymanie przez nich większej części handlowej, ale pod warunkiem podpisania długoletniej umowy, tak aby obydwie strony były zabezpieczone na dłuższy czas. Taka umowa miała też zabezpieczać kupców, by mogli spokojnie handlować, gwarantowała parkingi, drożność placu targowego, brak płotów. Jednak na pisemną umowę się nie godzili. W trakcie tych negocjacji odbyło się też spotkanie z udziałem Pana Burmistrza, obydwu wiceburmistrzów, kilku urzędników, p. Kolasy, p. Legutko i większą częścią udziałowców spółki Nowa Targowica. Całe spotkanie, za zgodą z każdej ze stron, było nagrywane. Na spotkaniu, za wskazówkami Pana Burmistrza, doszło do wstępnego porozumienia, na które p. Kolasa wyraził zgodę. Pan Burmistrz zaproponował stałą opłatę za 1 m kw powierzchni handlowej. Przyjęliśmy tę propozycję, uznając ją za rozsądną. Okazało się jednak po paru dniach, że p. Kolasa wycofał się z tego pomysłu, zastępując go propozycją zapłaty nam kwoty, o której wspomniała pani Guziak w swoim przemówieniu na sesji. Miała to być kwota rekompensująca nasze pierwotne ustalenia. Niestety, p. Kolasa do dziś nie chce podpisać i zaakceptować wiążącej umowy, tłumacząc to ryzykiem zakończenia się handlu na targowisku, a dla nas przyjęcie wpłaty bez podpisania umowy było nie do przyjęcia. Czyli całe ryzyko wzięła na siebie spółka i tak ma pozostać. Sąsiedzi uznali, że będą partycypować tylko w zyskach. Nadmieniamy, że na prośbę pana Kolasy negocjacje miały być tajne, więc my nie informowaliśmy nikogo o żadnych szczegółach, dlatego z wielkim zdumieniem słuchaliśmy przedstawicielki rodziny Kolasów na ostatniej sesji Rady Miasta, która ujawniła fakty dotyczące naszych rozmów. Pani przytoczyła tylko to, co chciała, co jest dla nich korzystne, nie mówiąc nic o historii konfliktu. Kto go rozpoczął i kto jest temu winien. Nie wspomniała jednym słowem, że rozwiązanie, które my sugerujemy od początku, czyli powrotu do stanu i ustaleń z 2016 roku, tj. zachowania proporcji powierzchni handlowej do powierzchni parkingowej zakończyłoby spór natychmiast. Mało tego, przedstawicielka państwa Kolasów, dopuściła się jawnego kłamstwa, mówiąc, że domagamy się zapłaty z góry za cały rok do przodu. Tak, domagamy się zapłaty, ale za rok do tyłu tytułem bezumownego korzystania z parkingów i innych dóbr spółki. Pani Guziak, chcąc podkreślić powagę swoich słów, dopuściła się kolejnego kłamstwa, twierdząc, że na spotkaniu kupców z zarządem Stowarzyszenia Kupieckiego Nowa Targowica miał być obecny jakiś radny, lobbujący na korzyść spółki, ale nie chciała ujawnić jego nazwiska. To nie była prawda, żadnego radnego na tym spotkaniu nie było. Ile jeszcze kłamstw padnie w dalszej części tej smutnej sprawy? Do czego jeszcze posuną się państwo Kolasowie i pan Legutko? Jakich manipulacji użyją aby udowodnić wszystkim, że są ofiarą, a nie sprawcą tego konfliktu?

Nie chcemy prostować wszystkich szczegółów w tym piśmie, zajęłoby to wiele stron, a nie o to tu chodzi. Chcieliśmy tylko trochę naświetlić całą sytuację. My nie manipulujemy faktami, przedstawiamy je takimi, jakie są. Nie może być tak, że jedna strona ukazuje kłamstwo i jest to uznawane za prawdę.

Natomiast największe nasze zdziwienie budzi fakt jednostronnego podejścia Pana Burmistrza do problemu - broniąc tylko jednej strony konfliktu, wyraźnie pokazuje, jak jest stronniczy".

oprac. r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 15.06.2018 09:39