Uczestnicy polskiej wyprawy Nanda Devi East Expedition dotarli szczęśliwie do Mansiari - miejsca, gdzie kończy się droga i skąd wystartuje karawana porterów w kierunku bazy głównej. Po drodze nie obyło się bez przygód.
Droga wiodła przez niezliczoną liczbę serpentyn, samochody wręcz ocierały się o siebie. Bus wyprawy złapał gumę, został też odrapany o skały na wąskim odcinku drogi.
W Mansiari - niekończące się negocjacje co do ceny i wybór najlepszych tragarzy. Sprzęt czeka zapakowany w beczkach. Wkrótce karawana wyruszy w stronę Martoli i dalej do bazy głównej, która zostanie założona na granicy wiecznego śniegu, na wysokości około 4300 m n.p.m.
Uczestnicy wyprawy podróżują górskimi dolinami do podnóża Nanda Devi Wschodniej. Pierwszy z czterech etapów zakończył się w miejscowości Lilam. Kawalkada składająca się z ponad pięćdziesięciu osób pokonuje ok. 15 km dziennie. Do miejsca, w którym powstanie baza, dotrze prawdopodobnie 3 maja. Noc spędzą w okolicach wsi Bugdiyar. Następny etap to Bugdiyar - Martoli to ok. 15 km i 1000 m różnicy wysokości.
Kolejna relacja zostanie przekazana prawdopodobnie w poniedziałek 4 maja. Wyprawa, w której uczestniczy między innymi Narcyz Sadłoń z Kościeliska - zorganizowana została z okazji 70-lecia polskiego himalaizmu.
Więcej informacji i zdjęć na www.nandadevi.pl
s/