Ratownik medyczny z Ratułowa jest na niekończącym się dyżurze

Adam Chramiec wracał z dyżuru z bazy Ratownictwa Medycznego we Wróblówce, gdy najechał na wypadek samochodowy koło Czarnego Dunajca. Był pierwszym, który udzielał pomocy poszkodowanym. Jak mówi, to dla niego normalne, bo w tym zawodzie w pracy jest się 24 godziny na dobę.
W środę wieczorem na drodze z Czarnego Dunajca do Cichego czołowo zderzyły się dwa samochody osobowe. Siłą uderzenia była bardzo duża – samochody po zderzeniu odrzuciło w przeciwnych kierunkach. Oba wypadły z drogi do fos, a jeden dachował. Adam Chramiec zatrzymał swoje auto na poboczu i ruszył udzielać pomocy poszkodowanym. Wiedział dokładnie, co robić, bo jest ratownikiem medycznym z wieloletnim stażem. - Zabezpieczyłem poszkodowanych, którzy byli zakleszczeni w jednym z aut i nie mogli wyjść o własnych siłach, do czasu przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego. Potem przekazałem ich ratownikom – opowiada. Nowotarska policja podała, że kierujący Oplem w wyniku wypadku doznał urazu nogi oraz ręki natomiast pasażer ma uraz klatki piersiowej i nóg. Obaj poszkodowani zostali przewiezieni do nowotarskiego szpitala.

Dla Adama i pozostałych ratowników medycznych pracujących w podhalańskich szpitalach, wypadki to codzienność. To na nich spoczywa ciężar odpowiedzialności za stan zdrowia poszkodowanych. - To bardzo odpowiedzialna praca, nie możemy sobie pozwolić na najmniejszy błąd, bo od naszych decyzji zależy czyjeś zdrowie i życie – mówi.



Ratownikiem medycznym jest się tak naprawdę 24 godziny na dobę. W swojej pracy zawodowej miał już wiele przypadków, kiedy będąc po pracy jechał na miejsce wypadku udzielać pomocy. Tak było m.in. w marcu tego roku, podczas głośnego i tragicznego w skutkach wypadku w Ratułowie, kiedy to udzielał pomocy 9-letniemu chłopcu, który wjechał quadem pod samochód. - Zadzwonili do mnie koledzy z pracy mówiąc jaka jest sytuacja, bez wahania zabrałem sprzęt ratowniczy i pobiegłem na miejsce zdarzenia . Reanimowałem chłopca do czasu przyjazdu karetki - wspomina. - Gdyby nie on, nie byłoby nawet nadziei na ratunek dla chłopca - podkreśla inny ratownik, kolega Adama z pracy. Niestety, 9-latek zmarł później w szpitalu. Jego obrażenia były zbyt poważne i nie udało się go uratować.

- Nie da się odmówić pomocy, gdy jej potrzeba - mówi Adam. - Miałem i taki przypadek, gdy o godzinie 6 rano zostałem obudzony i poproszony o pomoc, pobiegłem ratować osobę, u której doszło do zatrzymania krążenia. Albo głośna akcja ratunkowa na Giewoncie, gdzie w czasie wolnym od pracy udałem się do szpitala wiedząc, że każda para rąk się przyda. Takich sytuacji było więcej, to codzienność w naszej pracy i życiu ratownika - dodaje.

Fot. Archiwum prywatne A. Chramca

Adam Chramiec mieszka w Ratułowie, a pracuje jako ratownik medyczny w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym w Nowym Targu. Dyżuruje w Bazie Ratownictwa Medycznego we Wróblówce. Zawodowym ratownikiem jest od 13 lat, wcześniej pracował w 16. Batalionie Powietrznodesantowym w Krakowie jako ratownik medyczny.

Udziela się społecznie. Zorganizował pierwszą na Podhalu akcję „Nie nowotworom u dzieci”, podczas której profilaktycznie zostało przebadanych ponad 200 dzieci. Należy do Ochotniczej Straży Pożarnej w Czerwiennem Górnem i tam szkoli bezpłatnie strażaków-ochotników.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 18.10.2019 10:43