Samochodowy protest przed Urzędem Miasta w Nowym Targu

NOWY TARG. - Burmistrz nie odpowiada na listy, na telefony, nie kontaktuje się, dlatego taką formę porozumienia się z nim wybrałem - mówił Paweł Leja, który wczesnym rankiem postawił przed budynkiem Urzędu Miasta duży samochód oklejony planszami: "Skrzyżowanie hańby", "Burmistrzu, czy blokujesz budowę skrzyżowania Grel św. Anny".
- Do przebudowy potrzebny jest projekt, którego jeszcze nie ma. Na razie nic się nie dzieje. Państwo Leja niech nadal prowadzą działalność gospodarczą w sklepie - uspokaja burmistrz Grzegorz Watycha.

To nie pierwsza tego rodzaju forma "wymiany uwag" poprzez tablice umieszczane w przestrzeni publicznej. W rejonie skrzyżowania św. Anny i Grela, które od lat nie może doczekać się przebudowy - stoi kolejna już tablica z wyartykułowanymi pretensjami do władz miasta.


- Burmistrz nie chce przebudowy tego skrzyżowania - mówi nowotarżanin i zapowiada, że protestować będzie dziś przynajmniej do godziny 16-tej. Jutro zacznie na nowo, od rana. - Płacę za postój samochodu i mam zamiar go tu parkować do skutku, aż burmistrz ze mną porozmawia - dodaje.

- Daliśmy z żoną kilka propozycji załatwienia sprawy. To wykup całego budynku, części, zamknięcia sklepu, nawet - zastosowania spec ustawy. Byle nam wypłacili odszkodowanie. Nie ma żadnej odpowiedzi, jednie śmiech i kpiny z nas, bo zażądałem 6 milionów złotych za mój majątek. Będę tu stał, nie wiem ile dni, ale sprawa musi być zakończona. Bo co mam zrobić? Płacę za to. Ale płacę ze swoich pieniędzy, a burmistrz nie wydaje swoich pieniędzy, tylko walczy moimi pieniędzmi przeciwko mnie - mówi Paweł Leja.


Kilka dni temu odbyła się telekonferencja z udziałem przedstawicieli starosty i burmistrza w sprawie porozumienia z właścicielem nieruchomości przy ul. Św. Anny. Zdaniem tego ostatniego nie przyniosły efektu i do porozumienia nie doszło.

Innego zdania jest burmistrz. - Powołany został zespół roboczy w składzie zaproponowanym przez starostę, do wypracowania koncepcji rozwiązania tego problematycznego skrzyżowania. W połowie marca zaczęło się w kraju zagrożenie epidemiologiczne, więc zaplanowane spotkanie odwołano i w zeszłym tygodniu odbyło się ono w formie telekonferencji. Uczestnicy piszą z niego notatkę. Za dzień, dwa poznamy stanowisko i będzie ono przekazane właścicielom nieruchomości - mówi burmistrz.

Przebudowa niebezpiecznego skrzyżowania wymaga "zabrania" właścicielom nieruchomości terenu wielkości ok 130 m kw. - Nikt nie chce zabrać im ziemi bez odszkodowania, ale musi to być cena wyszacowana. Nie można zaproponować ceny, jeżeli nie ma wciąż projektu przebudowy. Nie wiadomo, czy ten projekt powstanie. To teraz jest sprawa między miastem, a powiatem - dodaje Grzegorz Watycha.

Jak mówi - "kryzys gospodarczy przejdzie przez nasze budżety i odczujemy to". - Pan Leja mówi o 6 mln zł. Próbuje zrobić dobry interes na tym kawałku ziemi. ale za 6 mln można zrobić wspaniałe rzeczy, a nie kupować budynek mieszkalno-usługowy. Poza tym nie jest powiedziane, że nie będzie mógł po przebudowę nadal prowadzić działalności. To on uważa, że przebudowa skrzyżowania zagraża działalności sklepu - zastrzega burmistrz.


Spór dotyczący przebudowy niebezpiecznego skrzyżowania trwa prawie od dekady. Po długich debatach, w 2013 r. Starostwo Nowotarskie i Urząd Miasta w Nowym Targu zdecydowały o wspólnej inwestycji, której pierwszym etapem było przygotowanie dokumentacji projektowej dla inwestycji. Wtedy rozpoczęły się problemy. Właściciel działki, która bezpośrednio przylega do drogi protestował przeciwko przebudowie, która utrudniłaby wjazd klientom pod jego sklep. Mimo wszystko rozpoczęto przygotowania do inwestycji w styczniu 2014 r. Opracowano cztery koncepcje. ZRID uzyskano w 2016 roku, ale złożono od niego odwołanie i wojewoda uchylił decyzję o zgodzie na inwestycję.

Według nowej koncepcji inwestycja podzielona została na dwie części: rozbudowę skrzyżowania i rozbudowę fragmentu ulicy Grel, która obejmuje także strefę, gdzie projektowany jest kanał potoku Skotnica. Pod koniec ub. roku radni podjęli decyzję o rozpoczęciu inwestycji, a dokładnie - przygotowaniu dokumentacji projektowej. Przebudowa realizowana ma być przez Powiatowy Zarząd Dróg w latach 2020-2021. Szacunkowe koszty to ok. 150 tysięcy. Dwie trzecie zapłacić ma Miasto, jedną trzecią - starostwo. I tu znowu pojawiły się problemy, bo starostwo zmieniło zasady porozumienia, przerzucając odpowiedzialność na przygotowanie koncepcji i doprowadzenie do do porozumienia z właścicielami nieruchomości - na Miasto. W razie niepowodzenia, to gmina-miasto ponieść ma pełne koszty inwestycji. Dlatego powołano zespół roboczy złożony z przedstawicielu obu samorządów, by te kwestie na nowo omówić.

s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 27.04.2020 11:54