Właściciel otwartej kawiarni: "Musiałby nas ktoś z tego lokalu wynieść, żebyśmy przestali działać"

Dramatyczna sytuacja w gastronomii zmusza do otwarcia lokali. Kawiarnia i restauracja Jaga w Zakopanem, to kolejny lokal gastronomiczny, który udostępnił stoliki wewnątrz dla klientów. - Sytuacja jest tak dramatyczna, że musieliśmy otworzyć lokal i nie zrezygnujemy tego – zapowiada właściciel Paweł Drabik.
Brak możliwości pracy i brak pomocy zmusza przedsiębiorców nie tylko z Podhala do bardzo drastycznych kroków. Mimo zakazów oraz gigantycznych kar finansowych, niektórzy przedsiębiorcy decydują się na otwarcie swoich działalności.

- Otworzyliśmy się, bo musieliśmy. Sytuacja jest tak dramatyczna, że musieliśmy otworzyć lokal i nie zrezygnujemy tego. Musiałby nas ktoś z tego lokalu wynieść, żebyśmy przestali działać – zaznacza Paweł Drabik właściciel kawiarni i restauracji Jaga w Zakopanem.

Właściciel walczy nie tylko o utrzymanie firmy, ale także o swoich pracowników, których nie chce zwolnić, a nie ma za co ich utrzymać. - Nie postąpię z moimi pracownikami, tak jak państwo postępuje ze mną. Nie zwolnię ich, nie dam im wypowiedzeń z dnia na dzień. Jestem coś im winien, bo niejednokrotnie oni pomagali także mi, żeby utrzymać interes, żeby dbać o markę – mówi Drabik. - To są pracownicy, którzy są z nami niektórzy od samego początku, czyli od 12 lat – dodaje.

Przedsiębiorca nie kryje żalu do rządzących. Czuje się nie tylko pozostawiony z ogromnym problemem ale też oszukany.

- Mieliśmy obiecaną pomoc. Te tarcze niby są, ale nie trafiają do dużej ilości przedsiębiorców – zaznacza Paweł Drabik. - Przed wyborami i każdą akcją politycy się pojawiają i mówią jak zależy im na Podhalu. Jak jest duży problem, a nawet dramatyczna sytuacja to wszyscy się odcinają i nikogo nie ma. To my ich wybieramy, głosujemy na nich, pensja jest utrzymywana z naszych podatków, z podatków wszystkich obywateli. To my na ich pensje pracujemy i coś są nam za to winni. Mówię tu o normalnym traktowaniu ludzi, choćby zgodnie z prawem – dodaje.

Właściciel firmy rozpoczął już wyprzedawanie sprzętu. Niestety sytuacja finansowa, w jakiej się znalazł sprawiła, że musiał zaryzykować możliwość otrzymania kary i zacząć generować przychody. Jak się szybko okazało do otwartego lokalu zanim przyszli pierwsi goście, zawitała kontrola sanepidu w asyście Policji. Nie obyło się także bez kary finansowej. Ta jednak nie była związana z udostępnieniem stolików wewnątrz lokalu.

- Zostałem ukarany mandatem 100 zł, ale nie wynikającym z obostrzeń, czy sytuacji pandemii – informuje Drabik. Przybyli do lokalu funkcjonariusze Policji wylegitymowali właściciela oraz pracowników. Nie nałożyli jednak żadnego mandatu.

Kontrola sanepidu przeprowadzona przez dwóch pracowników Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zakopanem i 100-złotowa kara to dopiero początek. - Sytuacja dalej nie jest zamknięta, bo to główny inspektor podejmie decyzję. Decyzję, którą mamy otrzymać do pięciu dni. Tam będzie informacja jakiej wielkości kwotą zostaniemy ukarani za złamanie zarządzenia czyli otwarcie lokalu i przyjmowanie klientów – informuje Drabik.

Właściciel lokalu zapewnia, że wszyscy klienci obsługiwani są w reżimie sanitarnym. Stoliki dezynfekowane są po każdej wizycie, a klienci zaraz na wejściu mają do dyspozycji płyn do dezynfekcji. Dodatkowo stoliki zostały tak ustawione, aby klienci mieli więcej dystansu pomiędzy sobą.

ms/

Czy restauracje powinny być otwarte? Weź udział w sondzie poniżej!

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.01.2021 11:31