8,5 tys. złotych za stoisko na Krupówkach i brak jakiejkolwiek pomocy (zdjęcia)

ZAKOPANE. - Zrobili sobie z nas dojne krowy - skarżą się właściciele firm, którzy dzierżawią miejsca do sprzedaży oscypków od Zakopiańskiego Centrum Kultury. - Zgodnie z prawem nie mam możliwości obniżenia czynszu, którego wysokość sami ustalili sobie przedsiębiorcy - odpowiada Beata Majcher, dyrektor ZCK.
Właściciele firm, którzy dzierżawią tereny na Krupówkach oraz na placu pod Gubałówką od Zakopiańskiego Centrum Kultury załamują ręce widząc dzienne utargi.

- Dzienne utargi są tak niski, że dokładamy do tego. Nie wystarcza nawet na pokrycie pensji dla pracownika - skarżą się właściciele stoisk. - Nie chcemy zwalniać pracowników, bo oni też muszą z czegoś żyć, ale to nie jest problem tylko pracowników. To jest cały łańcuch powiązań, bo są to też ci co wyrabiają te oscypki i rolnicy. To jest kilkaset ludzi, albo nawet i tysiące - dodają.

Do kosztów, na które muszą zarobić właściciele stoisk dochodzą jeszcze czynsze, które muszą zapłacić do Zakopiańskiego Centrum Kultury, które nadzoruje przetargi pod stoiska i pobiera opłaty.

- My płacimy średnio po 8,5 tys. i nie dostaliśmy żadnej zniżki. Urząd Miasta obniża wszystkim czynsze o 30%, a my w czym jesteśmy gorsi - mówią przedsiębiorcy z Krupówek. - Chcieliśmy rozwiązać umowy za porozumieniem stron, ale oni się nie zgadzają. Po co im porozumienie, skoro zrobili sobie z nas dojne krowy - pytają się dzierżawcy stoisk.

Dyrektor ZCK zapewnia, że starają się pomóc jak tylko mogą, ale są też ograniczeni obowiązującym prawem.

- Miasto zaproponowało zniżki dzierżawcom nieruchomości, ale odbywa się to na innych zasadach, kiedy wysokość czynszu ustala właściciel nieruchomości. W przypadku przetargów na stoiska umowa zawierana jest na rok w oparciu o prawo o zamówieniach publicznych - zaznacza Beata Majcher, dyrektor Zakopiańskiego Centrum Kultury. - Nie mogę podjąć decyzji o zmniejszeniu tej kwoty, którą zaproponowali sami najemcy. Gdybym to zrobiła, ciążyła by na mnie odpowiedzialność niegospodarności.

Dyrektor ZCK zaznacza jednak, że trwają konsultacje z prawnikami, jak wyjść z tej trudnej sytuacji, aby można było załatwić sprawę polubownie. Sprawa niestety przeciąga się w czasie, a przedsiębiorcom przychodzą kolejne rachunki do opłacenia.

- Teraz nie mamy już na czynsz. To co mam iść wziąć pożyczkę, żeby zapłacić? Jak nas wypompują z oszczędności, to mam ojcowiznę sprzedać, żeby zapłacić do ZCK - pytają się dzierżawcy stoisk. - Kiedyś indowaliśmy ceny, ale było nas na to stać. Każdy płacił, bo było z czego. Przez tyle lat, to są już miliony - dodają.

Niestety jedyna pomoc, jaką mogą otrzymać zgodnie z prawem od ZCK to nienaliczanie kar finansowych oraz odsetek, za wpłaty czynszu z opóźnieniem, co jak zaznacza Beata Majcher jest obecnie stosowane.

- Rozumiem tę trudną sytuację, ale stawki czynszu określili sami kupujący. Stawki czynszu z przetargu, który miał miejsce w czerwcu 2020 roku zostały zmniejszone już o 40 – 50%. Wszyscy wiedzieliśmy, że będzie druga fala pandemii dlatego zaakceptowaliśmy takie stawki – zaznacza dyrektor ZCK.

Właściciele firmy proszą o spotkanie zarówno z dyrektor Beatą Majcher, jak i burmistrzem Leszkiem Dorulą, aby negocjować możliwość pomocy i obniżenia miesięcznego czynszu.

ms/ zdj. Marcin Szkodziński

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 05.02.2021 18:26