Jacek Sowa: Podhalańskich kółek czar: Czarodziejskie kółka w plenerze

FELIETON. Jak się rzekło, ogrodzenie terenu wokół centrum motoryzacyjnego i stacji benzynowej przy ulicy Szaflarskiej, powoli zamienia się w ekspozycję fotogramów, będących częścią projektu Łukasza Worwy, traktującego o historii motoryzacji na Podhalu - przypomina Jacek Sowa, dziennikarz rodem z Nowego Targu - w kolejnym tekście z cyklu "Podhalańskich kółek czar".
Do najstarszych z dziesiątki już zamontowanych banerów należy obrazek rodzajowy, czasowo szacowany na połowę lat dwudziestych minionego wieku.

Odkryta niedawno w archiwum rodzinnym stara fotografia przedstawia młodych ludzi w automobilu na tle ruin zamku w Niedzicy. O ile z identyfikacją sióstr Rapackich nie było trudności, a tyle rozpracowaniem marki pojazdu zajęli się znawcy tematu, a więc Grzegorz Chmielewski z krakowskiego Radia Kierowców czy Maciej Peda, właściciel muzeum starych samochodów z Gostynia.

Redaktor Chmielewski, jako ceniony kronikarz motoryzacyjny, uważa, że pewne okoliczności wskazują, iż zdjęcie pochodzi z drugiej połowy lat dwudziestych XX stulecia. Spatynowana fotografia nie pozwala na identyfikację marki samochodu, a kierownica po prawej stronie królowała wtedy jeszcze w całej Europie; ówczesne realia najbardziej wskazują na rodowód Daimler-Benza, zaś kolekcjoner starych aut z Gostynia jest bardziej za amerykańskim rodowodem automobilu. Pochodzenia pojazdu także trudno dociec, wobec braku przedniej tablicy rejestracyjnej. Pierwsza w odrodzonej Polsce statystyka z 1924 roku podaje ogólną liczbę około 7500 pojazdów mechanicznych łącznie, a więc samochodów osobowych, ciężarowych i autobusów.

W tamtych czasach posiadanie automobilu było czymś absolutnie wyjątkowym, będąc przywilejem ludzi majętnych. Być może więc był to pojazd służbowy, lub też należał do siedzącego za kierownicą absztyfikanta, starającego się o względy którejś z beneficjentek rodzinnych dóbr (w tym młyna na Kowańcu), które Władysław Rapacki, były sekretarz Zarządu Miejskiego, pozostawił w spadku swej żonie Annie Rapackiej (z domu Jachymiak). Być może…

Siostry Rapackie na wycieczce do Niedzicy

Automobil zatrzymał się przed słupkiem z okrągłą tarczą, ale nie widać jej awersu, więc nie da się odczytać znaczenia znaku. Nie ma zbyt szerokiego pola do interpretacji, a książka „Ustawy i rozporządzenia odnoszące się do ruchu samochodowego w Polsce” (Książnica-Atlas, Lwów-Warszawa 1928) wylicza raptem cztery znaki drogowe. Wszystkie są ostrzegawcze, wszystkie mają okrągłe tarcze (dopiero w 1926 znaki przybrały postać trójkąta) o średnicy zaledwie 27 cm. Te cztery znaki uprzedzały przed niebezpiecznym zakrętem, przejazdem kolejowym, skrzyżowaniem dróg i poprzecznym ściekiem lub garbem. Był i piąty, też okrągły – „przerwa komunikacji lub obowiązkowe wstrzymanie ruchu”; ten był stawiany pośrodku drogi. Cztery poprzednie ustawiano po prawej stronie, bo po pierwszej wojnie światowej w Rzeczypospolitej wprowadzono ruch prawostronny na terenach po wszystkich trzech byłych zaborach. Ale w praktyce w byłym zaborze austriackim (więc i w Małopolsce) prawostronny ruch zaczął obowiązywać z kilkuletnim opóźnieniem, dopiero od jesieni 1922.

Skoro więc znak ostrzegawczy koło Niedzicy stoi po prawej – to znak, że już obowiązywał ruch prawostronny. Przed czym ów znak mógł ostrzegać? Na pewno nie przed przejazdem kolejowym, bo kolei tam nie było i nie ma. Więc pewnie niebezpieczny zakręt – wszak gościniec wiedzie pośród gór, zatem musi być kręty. Widać za to, że tłuczniowa nawierzchnia jest stosunkowo równa, zadbana – nie ma na niej wybojów, kolein; dobry standard sprzed wieku. Wzdłuż traktu jest poprowadzona sieć telegraficzna – to miara rangi tego szlaku.

Jeep zajmuje Bryniarskim pół podwórka

Tak czy owak – mamy zagadkę, której nie potrafię rozgryźć jako prawnuk Władysława Rapackiego, podobnie jak i mój kuzyn, Janusz Brożek, także z Rapackich po kądzieli. Nie zaprząta sobie tym głowy także Hania Bryniarska, praprawnuczka Władysława, dla której dobre są auta zarówno niemieckie jak i amerykańskie, czego dowodem jest zajmujący pół podwórka Jeep Wrangler.

Z kolejnymi fotogramami nie było już tyle kłopotu. Rozpoznana została słynna pani Tosia z kawiarenki czy młodzian przedwojenną porą przy dystrybutorze w rynku – to szesnastoletni wówczas Tadeusz Zapiórkowski, późniejszy dyrektor Banku PKO i poseł na Sejm. Inny młodzieniec, oparty o zmodernizowaną warszawę od nauki jazdy w PZMot., to autor tego felietonu…

Galeria wypełnia się postaciami i historią, która pęcznieje z dnia na dzień, a którą przecież musimy skończyć w tym jubileuszowym roku naszej stacji na peryferiach miasta. Bank informacji nadal czynny!

lukasz.worwa@worwa.com

Jacek Sowa

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.07.2022 17:23