Pojechał rowerem z Ratułowa na Gibraltar. "Nie zastanawiaj się ani chwili dłużej i spełniaj marzenia"

Paweł Jachymiak rowerem dojechał z Ratułowa aż na Gibraltar. Wyruszył 2 czerwca, a podróż zajęła mu 35 dni. Przejechał 4099 km, spędził 208 godzin na siodełku. Rower to jego pasja i już myśli o kolejnej wyprawie. O wrażeniach z podróży opowiada w rozmowie z Moniką Parą-Miśkowiec.
Kiedy odkrył pan rowerową pasję? Od jak dawna jeździ pan na rowerze?

- Rowerem lubiłem jeździć zawsze, choć w ostatnim czasie, a raczej przy jego braku, rower więcej stał na strychu. Ale jeździłem od dziecka. Największą frajdę sprawiał mi dojazd do szkoły.

Co skłoniło pana do wyruszenia w tak długą i daleką podróż?

- Na pewno była to chęć odpoczynku od życia codziennego, a przy tym możliwość wyciszenia się oraz bliżej poznania siebie. Tak długa podróż to świetny czas na różne przemyślenia i decyzje.

Kiedy zrodził się pomysł na wyjazd?

- Chodził mi po głowie już od dłuższego czasu, ale najpierw nie rowerem. Początkowo planowałem podróż samochodem. Na rower zdecydowałem się w ostatniej w chwili. To była bardzo spontaniczna decyzja.

W jaki sposób przygotowywał się pan do podróży?

- Parę dni przed podróżą kupiłem sakwy, nawet bagażnik rowerowy musiałem zamontować, bo rower był „goły”.

Nie jeździ pan zawodowo, ale jak często przed podróżą wsiadał pan na rower?

- Chwilę przed wyjazdem byłem raz nad Zalewem Czorsztyńskim i kilka razy na ścieżce rowerowej, w tym na Słowacji. Miałem mało czasu na trening.

Jak dalekie były to trasy?

- Był to dystans nie więcej niż 200 kilometrów.

Jak wyglądała pana podróż pod względem logistyki? Rodzina towarzyszyła panu i jechała samochodem?

- Podróżowałem cały czas sam, rodzina dojechała do mnie do Hiszpanii, gdzie spotkaliśmy się w miejscowości Los Barios. To jest jakieś 30 kilometrów od granicy z Gibraltarem, na który dzień wcześniej udało mi się dotrzeć w nocy rowerem. Podróż na Gibraltar jeszcze raz powtórzyliśmy razem w dzień, ale już samochodem. Obecnie jesteśmy w Portugalii w Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej.

Jak przebiegał dzień w podróży? O której wyjazd, ile godzin w trasie, jakie były dzienne dystanse? Rezerwował pan wcześniej noclegi?

- Codziennie startowałem około godziny 10. Starałem się dziennie zrobić minimum 100 kilometrów, co zazwyczaj mi wychodziło. Również udawało mi się znaleźć czas na zwiedzanie i odpoczynek. Była to jazda czysto rekreacyjna, do niczego się nie zmuszałem. Noclegi rezerwowałem mniej więcej 30 kilometrów przed planowanym zakończeniem podróży w danym dniu.

Co pana zachwyciło w trakcie wyjazdu?

- W tej podróży wszystko było zachwycające. Każdy pokonany kilometr przynosił coś ciekawego i to było właśnie najfajniejsze - odkrywanie, poznawanie różnych miejsc. To nie była nudna i żmudna podróż za kółkiem. Widoki, których doświadczałem, cały czas mnie napędzały i dawały siłę do dalszego podróżowania.

Co pan doradzi osobom, które myślą o takim "rowerowym wyzwaniu"?

- Żeby nie zastanawiać się ani chwili dłużej i spełniać swoje marzenia. Ja nie jestem żadnym wytrenowanym kolarzem. Po prostu chciałem spróbować tej formy zwiedzania, która okazała się bardziej przyjemniejsza, pewnie i dużo zdrowsza. To naprawdę uzależnia. Myślę, że każdy dałby radę. Gdyby usiadł na rower i poczuł, jakie możliwości daje zwiedzanie z siodełka, to energia by sama przyszła. To wszystko jest w głowie, zależy od nastawienia i ambicji. Wystarczy ruszyć się z domu, by po chwili przekonać się, że to był bardzo dobry krok, takie przyjemne z pożytecznym - naprawdę zachęcam do tego typu rozrywki.

W jaki sposób trzeba się przygotować do podróży? Co jest ważne?

- Jeśli już podejmiemy tą dobrą decyzję i zdecydujemy się ruszyć w rowerową podróż, warto na pewno ubrać się w wygodny strój rowerowy, nie zapomnieć zabrać bidon na wodę, a nawet dwa. Warto również nie wypełniać sakw na maksa, żeby później znaleźć dodatkowe miejsce na prowiant i mieć w zapasie wodę czy jakieś batony energetyczne. Na pewno, wybierając się w tak ciepłe i słoneczne kraje, należy zabrać krem z filtrem UV i okulary przeciwsłoneczne. Peleryna przeciwdeszczowa też się przydała i ciepła bluza. Nie zapominajmy, że pogoda wszędzie jest nieprzewidywalna.

Na rowerze nie ma wiele miejsca na bagaż - jak wygląda pakowanie się do tak długiej podróży? Co jest niezbędne?

- Z ciuchami nie ma co przesadzać - zabieramy ze sobą środki higieny osobistej proszek do prania i jedziemy dalej. Na pewno ważną rzeczą jest nasze bezpieczeństwo na drodze. Kask i dobre oświetlenie to podstawa. Miałem dwie lampki z tyłu i jedną z przodu i do tego w nocy kamizelkę odblaskową. Rower może ulec awarii, ale większość napraw możemy wykonać samodzielnie, więc zapasowe dętki, a minimum łatki powinno się zabrać.

Co jeszcze?

- Również warto mieć zapasowy łańcuch na wymianę i klocki hamulcowe. Oczywiście, przyda się też jakiś podstawowy zestaw kluczy rowerowych i pompka. Ja korzystałem z nawigacji rowerowej, ale pamiętajmy też, że smartfon się rozładowuje, więc zabierzmy pojemny powerbank, który będzie tu zbawieniem. Na pewno musimy mieć dobry uchwyt rowerowy na telefon, żeby pewnie trzymał urządzenie. Ja dodatkowo obwiązałem telefon, po tym jak dwa razy upadł, choć wydawało mi się, że był przymocowany mocno. Będziemy potrzebować też kłódkę rowerową na czas rozstawania się z naszym rowerem. Ja swój rower również ubezpieczyłem na wypadek kradzieży i nieszczęśliwego wypadku.

Jakie uczucie towarzyszyło panu, kiedy dojechał pan do celu - na Gibraltar?

- Poczułem niesamowitą radość, jak i pragnienie zdobycia kolejnego celu, to moja pierwsza wyprawa i na pewno nie ostatnia. Ten sposób obcowania z naturą naprawdę mnie zafascynował.

Co może pan powiedzieć o ludziach, których spotkał pan w drodze?

- Po drodze spotkałem dużo życzliwych ludzi, którzy chętnie mnie ugościli i byli również zafascynowani moją podróżą.

Który kraj najbardziej się panu spodobał pod kątem rowerowej podróży?

- Przekroczyłem 9 granic państw i w każdym kraju było pięknie, ale najbardziej podobało mi się wybrzeże Hiszpanii Costa Brava i Costa Blanca.

A czym zajmuje się pan na co dzień?

- Jestem przedsiębiorcą, właścicielem w firmie Góralskie Specjały zajmującą się sprzedażą produktów regionalnych. Pochodzę z Krauszowa, w Ratułowie prowadzę działalność.

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 14.07.2023 09:39