Jachymiak: Takie felietonowe plemniczki

FELIETON: - Drodzy Czytelnicy! Przepraszam, że ja tak felieton po felietonie, ale mam teraz tyle czasu… Zeszło się też kilka okoliczności. Dziś Międzynarodowy Dzień Czytelnika Felietonów. Gratulacje! A także felieton o okrągłym numerze 125. Ostatni, nie bardzo spodobał się paniom, muszę więc szybko zmazać plamę. Na szczęście felietonista jest wart tyle, ile jego ostatni tekst – pisze Maciej Jachymiak, lekarz i nowotarżanin, były samorządowiec i polityk.
- Jak był felieton nr 100, planowaliśmy z P24 event. Że zrobimy czat, Państwo będziecie mi mogli wylewać pomyje na głowę, a ja się będę wił. Niestety, przyczyny obiektywne odsunęły mnie wtedy. Ale dziś? Nie ma przeszkód. Choć to będzie trochę atrapa tamtego pomysłu. Odniosę się bowiem jedynie do komentarzy pod wczorajszymi życzeniami.

Najbliższe memu sercu, w stylu „ale brednie!”, wrzucę do jednego worka. Nie wymagają by się ustosunkować. Są krótkie, celne, zabawne. Takie felietonowe plemniczki. Na dwa, innego rodzaju wpisy, chciałbym jednak odpowiedzieć. Postaram się tego więcej nie robić…

Pan (Pani?) o nicku „Wektor” przytacza certyfikat jaki wydał mi największy nowohucki rolnik, Ireneusz Raś. Że ja się nie nadaję do PO. Drogi (Droga?) Wektorze! Ile razy potem spotykaliśmy się z Irkiem, przepraszał mnie za swoje słowa i proponował powrót. A ja mu za nie dziękowałem, że znakomite referencje, i odmawiałem powrotu. Jaki człowiek czasem jest mądry. Szkoda, że tak rzadko. Pomyśl sobie, Wektorze, że bym się ugiął. Pewnie bym dzisiaj siedział w sejmie. A „kariery nie dla panny Wery” by były. I musiałbym głosować, że poseł Braun gasząc chanukę 7 razy złamał kodeks karny. A Siarka łamiąc ręce swoim kolegom strażakom (marszałkowskim) nie złamał go ani razu.

Nie, drogi Wektorze, to by się nie udało! Ale podobnie, jak Irkowi, który w końcu sam z PO wyleciał, dziękuję. Z Irkiem czuję teraz więź jak nigdy. Wyleciał za poglądy na aborcję. Pokazał klasę. Polityka polityką, ale są rzeczy zasadnicze. Tusk obiecał, że w PO nie będzie światopoglądowego łamania karków. Nie dotrzymał słowa…

Pan (Pani?) o nicku „jac”. Zarzuca mi nieznajomość Sienkiewicza. To potwarz, brateńku! Gdzież ja bym nie przeczytał tej pierwszoklasowej literatury drugiej klasy! (to Gombrowicza, nie moje). Książki historyczno – przygodowe to to co tygryski lubią najbardziej. Niektóre połknąłem po kilka razy! A jak miodu popiję, to potrafię całe frazy z Pana Onufrego toczyć! Może czasem z błędami, ale nie tym razem.

Badania wskazują, że tzw większa połowa uważa, że Onufry obiecywał Inflanty. Wyjaśnienie tego jest dialektycznie proste. Obiecywanie Niderlandów polega na darowaniu czegoś, czego się nie ma. I to miał na myśli Sienkiewicz. Obiecywanie Inflantów, to promessa, że się coś wytnie i daruje ze wspólnego dobra. Inflanty wszak należały do Rzeczypospolitej! Wiem, bo byłem tam z unihokeistkami na turnieju w Ciesiu (Cesis).

Darowanie Inflantów jest procederem u nas powszechnym, a nasila się w okresach kampanii wyborczych. Dlatego pozwoliłem sobie o tym skrobnąć. Niemniej dziękuję za czujność. W nagrodę obiecuję moje dwie książki, z dedykacjami. Oczywiście liczę na rzetelną korektę. Proszę mnie nie oszczędzać!

Powiem ci jeszcze, drogi (droga?) jacu, że jest w tej sprawie trzecia droga. Opowiadał mi dr Długi, znany krakowski stomatolog, że zgłaszają się do niego ludzie po „obiecane implanty”. Na szczęście doktor, to człek o skrajnie dobrych manierach i grzecznie tłumaczy. Że Implanty i Inflanty to nie to samo. Oraz, że stomatologia w czasach NFZ, mimo obietnic, nie zaszła tak daleko.

Inflanty można rozdawać naiwnym bez ograniczeń. Np. Nasza Wataha już trzeci raz buduje lodowisko. Za implanty trzeba słono płacić, a i tak nie zawsze się przyjmą…

A jak jeszcze mi nie wierzysz, jacu, to dodaję dwa załączniki. Jeden to mój wiersz sprzed 4 lat, znajdujący się w książce „W stronę Marienflussu…”. O wyprawie Anankastycznych Biegunów do świętej doliny szczepu Himba, na pograniczu Namibii i Angoli. Drugi, to z podobnego okresu filmik. Fanfik Sienkiewicza. Posiedzenie Komisji Rewizyjnej Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, po tym, jak prezes ww. organizacji, Minkina, napisał na mnie kwit, że piłem wódkę z przypadkowymi kibicami podczas mistrzostw w Tallinie oraz że w stanie po spożyciu zasnąłem w obecności ambasadora Polski. Tłumaczyłem wtedy, że wódką częstowałem m.in. prezesa, on jest człowiekiem przypadkowym, ale to nie moja wina. A ambasador się nie przedstawił, więc dlaczego miałem rezygnować z drzemki? Niestety nikt mi nie uwierzył, więc wyprodukowałem ten film (i jeszcze kilka innych).



No to tyle świętowania. Pozdrawiam Was jeszcze raz, w dniu Waszego Święta i zapraszam do dodatków. Aha… P/P? Wektora informuję, że spodziewam się w najbliższych wydaniach Trylogii korekty na Inflanty. Vox populi. Niektóre postępowe odłamy Kościoła już zmieniają ustępy Pisma Świętego…

*
Fraszka o starym słoniu
*
Siedział słoń
Stary słoń
I się drapał
Trąbą w skroń

Miałem kiedyś zęby, kły
Ale już mi wypadły
Jak tu walczyć? Czym tu jeść?
To już koniec, finisz, cześć…

Chyba, że mi ktoś
Wsadzi implanty
Ale, co mu dam
Inflanty?

Nie dla słoni
Kasa chora
Ale poszedł
Do doktora

Wyszedł…
Nowych zębów sznur
I kły
Bo to doktór Długi był! *

*
Dr Długi – znany krakowski stomatolog, Anakastyczny Biegun

Maciej Jachymiak

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 09.03.2024 14:48