Michał Król i Adam Kokot - nowotarżanie, z których miasto może być dumne

NOWY TARG. Bohaterami wtorkowej konferencji prasowej byli Michał Król i Adam Kokot. - Nowy Targ ma wielu mieszkańców, których należy pokazać. Mieszkańcy to największa nasza wartość - mówi burmistrz Fryźlewicz.

Była to pierwsza konferencja w wyremontowanej sali reprezentacyjnej Ratusza.

- Konferencje służą temu, by promować ludzi związanych z Nowym Targiem. Mających wybitne zdolności w różnych obszarach - mówi Marek Fryźlewicz. - Były tu pokazy karate w wykonani Mistrzyni Świata Ewy Pawlikowskiej oraz prezentacja motocykla Mistrza Świata w enduro Tadeusza Błażusiaka. Motocykl po prostu stał, bo szkoda mimo wszystko tych pomieszczeń na jazdę po nich - przypomina burmistrz.

Teraz przyszła pora na alpinistów. Michał Król jest wspinaczem wszechstronnym. Trudno zamknąć w jednym słowie to, czym się zajmuje. Jest bowiem także podróżnikiem, eksploratorem, taternikiem, alpinistą, himalaistą. Preferuje drytooling - czyli wykorzystanie sprzętu typowego dla wspinaczki lodowej (raków, czekana) na nieoblodzonych drogach skalnych. Wytycza nowe drogi i zdobywa dziewicze szczyty. Swoje wspinaczkowe cele realizował kilkakrotnie zarówno w Dolinie Miyar, czyli w indyjskiej części Himalajów, jak i w Alpach, np. we włoskiej dolinie Valsavarenche w rejonie Gran Paradiso. Z Dawidem Kaszlikowskim stanął na dziewiczym szczycie w Himalajach. Szczyt nazwali "Lotos". Wspólnie z Przemysławem Wójcikiem zdobyli dwa dziewicze wierzchołki Doliny Miyar: Tama Donog drogą Skazani na Miyar i Geruda Peak. Wyznaczył nową drogę na Pharilapcha, Khumbu - Dzień Niepodległości - dokonując tym samym jednego z najlepszych polskich przejść w stylu alpejskim w Himalajach ostatnich lat. Za swoje osiągnięcia Król (z towarzyszami wspinaczek) został wyróżniony lub co najmniej nominowany do "Jedynki" - nagrody wszystkich środowisk wspinaczkowych oraz "Kolosów" - polskich nagród podróżniczych.

Ale mają na swoim koncie też drogi w Tatrach, czy wspinaczki w grocie Obłazowej. O ile Michał skupia się na wyczynowym zdobywaniu gór, o tyle Adam to przede wszystkim dokumentalista. Jako pełnoprawny uczestnik wyprawy fotografuje jej poszczególne etapy. Specjalizuje się w fotografii górskiej i sportów ekstremalnych.

- Towarzyszy temu ogrom przygotować - mówi Adam Kokot. - Czasem uczestnicy muszą przejść trasę 3, 4 razy, żebym mógł zrobić dobre zdjęcia. Trzeba je robić z góry lub z boku. A to oznacza, że muszę być razem z nimi - wyjaśnia.

- Gdy wspinamy się na ścianę, wybieramy miejsce dla Adama. Pomagamy mu się tam zainstalować, żeby był bezpieczny. A potem schodzimy i wchodzimy raz jeszcze. Kiedyś wisieliśmy na Mnichu 12 godzin - wspomina ze śmiechem Król.

Opowiada o wyprawie w Himalaje, po której chciał wszystko rzucić. - To był dziki teren. Było nas dwóch z Dawidem (Kaszlikowskim - przyp. red.), mieliśmy 300 kg sprzętu i przez 10 dni nosiliśmy ten bagaż kursując na trasie baza - ściana. Jak wróciłem do domu, to chciałem zrezygnować, sprzedać cały sprzęt. Tak tam dostałem w "cztery litery". Ale po miesiącu już planowałem Indie - wspomina.

Obaj mają po 29 lat, wspinają się od 14-stu. - To pasja - przyznaje Michał Król. - Żyję nią, ale nie z niej. W Polsce wspinanie jest popularne, ale nie jest docenianie. Jestem teraz na czteroletnim kursie przewodnickim w Alpach. Gdy go ukończę to będzie mój zawód.

Adam Kokot zaczął się wpinać na studiach. - Sporo podróżowałem po świecie, szczególnie po Azji. Kiedyś Michał poprosił mnie o zrobienie zdjęć ze wspinaczki. Potem się okazało, że te zdjęcia pojawiły się na okładkach prestiżowych pism i trafiły na międzynarodowe konkursy - wspomina. Z zawodu jest farmaceutą i na razie nie zamierza tego zmieniać. Jest jednak fotografem renomowanych firm. - Pasjonują mnie dwie dziedziny: góry i kwestie, nazwijmy je społeczne - mówi.

Dla nich sezon trwa cały rok. Dwa tygodnie temu Michał Król wrócił ze Szwajcarii, wkrótce wybiera się do Słowenii, a w planach ma jeszcze siedmiotysięcznik na granicy Tybetu i Nepalu. - Każdy może się wspinać - przekonuje. - Są teraz dobre szkoły wspinaczkowe, można się uczyć techniki. A u mnie? To może od września jak już uzyskam "blachę", czyli uprawnienia - uzupełnia. - Są ludzie 70-letni, którzy się wspinają - wchodzi mu w słowo Adam Kokot. - Nie ma granic dla wieku.

- Sami trenujemy u mnie w garażu, bo nie ma w Nowym Targu ścianki wspinaczkowej - dodaje Król. - Na basenie, który zaczynamy budować będzie ścianka - zapewnia burmistrz. - Poprosimy panów o konsultacje przy jej stawianiu.

Na pytanie, czy Nowy Targ chce się promować przez sporty ekstremalne, Marek Fryźlewicz odpowiada: - W ramach skromnych środków na promocję miasta wybieramy też taką niestandardową formę. Warto w to inwestować. Potem są takie zdjęcia jak to, na którym gdzieś na lodowcu widać herb miasta. Wymienia się nazwę "Nowy Targ" wśród instytucji wspierających takie przedsięwzięcia . Takie nietypowe, bo nie adresowane wprost do świata biznesu informacje, trafiają do ludzi, którzy choć zawodowo zajmują się czymś innym - znajdują nas. Przykładowo dzięki takiej działalności mamy w Nowym Targu Castoramę, bo człowiek odpowiedzialny za sprawy lokalizacji sklepów w Polsce znalazł informacje o naszych lodach w Przewodniku Pascala. I jako amator lodów zainteresował się miastem - dodaje burmistrz.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 02.03.2010 20:37