Bombardier z Podhala - podhale24.pl
Piątek, 26 kwietnia
Imieniny: Marzeny, Klaudiusza, Marceliny
Rabka Zdrój
Clouds
-2°
Wiatr: 3.78 km/h Wilgotność: 95 %
Clear
-2°
Wiatr: 4.356 km/h Wilgotność: 95 %
Clouds
-2°
Wiatr: 4.644 km/h Wilgotność: 95 %
Clouds
-1°
Wiatr: 6.768 km/h Wilgotność: 93 %
Clouds
-0°
Wiatr: 5.724 km/h Wilgotność: 93 %
Clouds
-2°
Wiatr: 5.652 km/h Wilgotność: 93 %
Jakość powietrza
0 %
Nowy Targ
0 %
Zakopane
0 %
Rabka-Zdrój
Nowy Targ
Bardzo dobra
PM 10: 0 | 0 %
Zakopane
Bardzo dobra
PM 10: 0 | 0 %
Rabka-Zdrój
Bardzo dobra
PM 10: 0 | 0 %
21.07.2015, 22:09 | czytano: 2696

Bombardier z Podhala

Bramkarze modlą się, by nie dostać w głowę, obrońcy boją się brać krążek na ciało. W obu przypadkach skutki mogą być opłakane. Nikt nie chce stać na drodze kauczukowego przedmiotu, który wystrzelony został z prędkością ponad 140 km/h.

Po jego strzałach często halę przeszywa szmer zachwytu. Zdumienie jest tak duże, że dopiero po chwili rozlega się aplauz.

"Prędkość, z jaką leci wysłany w powietrze przez zawodnika sprzęt sportowy, zależy między innymi od jego i zawodnika ciężaru, a także sposobu wprowadzenia przedmiotu w ruch” – wypowiadają się fizycy. Bombardierem w Podhalu jest Sebastian Łabuz. Rozmawiamy z nim…

O początkach kariery

To odległa przeszłość. Wujek zaszczepił we mnie magię hokeja. To on zabrał mnie po raz pierwszy na spotkanie hokejowe. Jeśli się nie mylę, była to konfrontacja „szarotek” z Narzodem Janów. Muszę przyznać, że hokeiści zrobili na mnie spore wrażenie. W Nowym Targu trudno było być chłopakiem i nie grać w hokeja, więc i ja zacząłem na ulicy posuwać czarny kauczukowy przedmiot. Wtedy dostałem zajawkę i kolejnym krokiem było zapisanie się do szkółki wstępnej, której trenerem był Tadeusz Gruszka. Potem była klasa sportowa przy Szkole Podstawowej nr 1. Tak to się zaczęło i przechodziłem kolejne szczeble hokejowej edukacji. Przez moją karierę przewinęło się mnóstwo trenerów. Z góry więc przepraszam, gdybym wszystkich nie zdołał wymienić. Hokejowego rzemiosła uczyli mnie – Stanisław Papuga, Zbigniew Behounek, Siergiej Zemczenko (niezwykle lubiany przez dzieciaki, taki rosyjski dryl, ale z życiowym podejściem), Stanisław Fryźlewicz, Józef Słowakiewicz, Andrzej Słowakiewicz, marian i Wiktor Pyszowie, Walenty Ziętara, Tadeusz Bulas. Gdy wchodziłem do pierwszego zespołu trafiłem pod skrzydła Ewalda Grabowskiego. U niego zawsze był „stan wojenny”. Typowa ruska szkoła, nękanie i jeszcze raz nękanie. Byłem w Szkole Mistrzostwa Sportowego, grałem też w SMS Warszawa oraz GKS Katowice i Unii Oświęcim.

O debiucie w ekstraklasie

Zadebiutowałem w sezonie 1995/96 w barwach SMS Sosnowiec, ale nie pamiętam z jakim rywalem ( Polisa Bydgoszcz – przyp. aut). Za to pamiętam pierwszego gola zdobytego w ekstraklasie. To było w następnym sezonie w meczu ze Stoczniowcem. Bramki gdańszczan strzegł wtedy Szczebłanow. Zapakowałem mu brameczkę z niebieskiej linii.

O mocy strzału

W poważnych ligach odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Są specjalne urządzenia, które mierzą siłę i szybkość lecącego przedmiotu. Niestety nie u nas. Tylko dwa razy próbowano przeprowadzić taki eksperyment, ale w obu przypadkach był nieudany. Do pierwszej próby doszło w grudniu 2005 roku w Nowym Targu, podczas finałowego spotkania Podhala z TKH Toruń o Puchar Polski. Wtedy wysłałem krążek na bramkę przeciwnika z prędkością 125 km/h. Aparatura się zepsuła i tak naprawdę nie wiem czy to jest prawdziwy wynik. Potem jeszcze raz zmierzono mi prędkość lotu krążka i wyniosła 142 km/h. Też nie wiem czy to prawdziwy rezultat, bo kolejny raz aparatura zawiodła. Jaka jest tajemnica mocy strzału? Prosta – zamknąć oczy, zacisnąć zęby i przewalić (śmiech). Trafienie zawodnika krążkiem lecącym z taką prędkością i mocą do przyjemnych nie należy. Nie ukrywam, że kilka razy trafiłem kolegów z drużyny, którzy zasłaniali bramkarza. Ja też kiedyś dostałem taką petardą i wiem jak się człowiek po tym czuje. Nie ma co się obrażać, to jest wkalkulowane w ten zawód. Zresztą nikt tego nie robi. Zaręczam, że więcej razy dostałem krążkiem w obronie, biorąc strzał na siebie.

O bójkach

Kilka bójek zaliczyłem, nie wzbraniam się. Najwięcej w sezonie 2000/01, bo aż osiem. Co ciekawe tylko raz, na koniec sezonu, otrzymałem karę meczu. Byłem młody, z gorącą głową i dawałem się podpuszczać. Wtedy mi to pasowało. Włodarze klubu i Wieńczysław Kowalski wymyślili sobie, żebym był kopią Krzysztofa Oliwy. Widocznie moja postura im podpowiadała, że mogę być gościem do specjalnych zadań. Takie zadanie dał mi Wieńczysław Kowalski i trener. Chyba miałem uatrakcyjniać widowiska. Dostało się też mojemu krajanowi Łukaszowi Wilczkowi, gdy grałem w Unii. Doszło do małego nieporozumienia pod bandą i spięliśmy się. Nie pamiętam, kto sprowokował bójkę. Pewnie ja, bo byłem obrońcą. Nic się nie stało, dalej jesteśmy przyjaciółmi. W Nowym Targu, po każdej walce, a wszystkie były wygrane, w geście triumfu wznosiłem ręce w górę. Teraz jestem starszy i mądrzejszy. Koncentruję się na grze. Czasem dochodzi do jakiejś szarpaniny pod bramką lub bandą, ale bez prowokacji z mojej strony.

O reprezentacji

Rozdział zamknięty. Mam już swoje lata. Oprócz hokeja pracuję jeszcze zawodowo. Nawet nie myślę o powołaniu. Nie przypuszczam, żeby selekcjoner zainteresował się moją osobą. Nie powiem, mile wspominam pobyt w kadrze. Pierwsze powołanie otrzymałem od Ludka Bukacza na turniej w Danii. W kraju znanego pisarza Hansa Christiana Andersena zdobywałem pierwsze reprezentacyjne szlify. Poważnym reprezentantem zostałem za trenera Wiktora Pysza. Dostałem powołanie przed mistrzostwami świata we Francji i pomyślałem:” ktoś odmówił, albo jest kontuzjowany i ja go zastępuję. Pojadę, potrenuję i wrócę”. Okazało się, że trener we mnie wierzył. Wywalczyłem sobie miejsce w drużynie narodowej i byłem na kolejnych trzech mistrzostwach świata. Dużo zawdzięczam trenerowi Wiktorowi Pyszowi. Fajnie wspominam okres bycia reprezentantem kraju.

O spadku i braku awansu

To był koszmar. Najgorsze co mnie spotkało w karierze. Nic mnie tak bardzo nie zabolało jak spadek. Miałem propozycje z innych klubów i to niezłe finansowo, ale zdecydowałem się zostać, pomóc młodszym kolegom, a jednocześnie być z rodziną. Spadliśmy, a w klubie zostały długi. Szkoda, bo przegraliśmy z Toruniem, który po dwóch miesiącach wycofał się z ekstraklasy. Kolejnym rozczarowaniem był brak awansu. W sezonie regularnym wszystkich laliśmy, rządziliśmy pierwszą ligą. Niestety bytomska Polonia na play off wzmocniła się, a my pozostaliśmy w niezmienionym składzie. Zabrakło drużynie doświadczenia w meczach o stawkę.

O mistrzowskich tytułach

Mam trzy w dorobku – dwa z Podhalem i jeden z Unią. Wszystkie były smakowite. Pierwszy w karierze zdobyłem z Unią. Bardzo długo na niego czekałem i dlatego bardzo go cenię. Mieliśmy wtedy świetną paczkę. Drugi tytuł smakował wybornie, bo zdobyty dla macierzystego klubu. Przepiękne przeżycie, przywitanie kibiców na Rynku po naszym powrocie z Tychów. No i ten trzeci, najbardziej niespodziewany. Nikt bowiem na nas nie stawiał. Byliśmy w trudnej sytuacji, były problemy finansowe w klubie, a my pokazaliśmy, że nie zawsze pieniądz wygrywa. Trzeba mieć serce i charakter. Każdy tytuł bardzo szanuję.

O relacjach starzy – młodzi

Dużo jest młodych w naszym zespole, ale to nie znaczy, że do nas starszych zawodników mówią przez per pan. Na tytuł „pana” trzeba mieć wygląd i pieniądze (śmiech). Nie odczuwa się żadnych barier. Jesteśmy jak jedna rodzina. Każdy z nas wie po co trenuje i o co gra. Jeśli już, to służę radą. Młodzi wiedzą jaka jest ich rola w drużynie.

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
Zobacz także
komentarze
dodaj komentarz

Komentarze są prywatnymi opiniami czytelników portalu. Podhale24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Podhale24.pl zastrzega sobie prawo do nie publikowania komentarzy, w szczególności zawierających wulgaryzmy, wzywających do zachowań niezgodnych z prawem, obrażających osoby publiczne i prywatne, obrażających inne narodowości, rasy, religie itd. Usuwane mogą być również komentarze nie dotyczące danego tematu, bezpośrednio atakujące interlokutorów, zawierające reklamy lub linki do innych stron www, zawierające dane osobowe, teleadresowe i adresy e-mail oraz zawierające uwagi skierowane do redakcji podhale24.pl (dziękujemy za Państwa opinie i uwagi, ale oczekujemy na nie pod adresem redakcja@podhale24.pl).

reklama
reklama
Pod naszym patronatem
Zobacz wersję mobilną podhale24.pl
Skontaktuj się z nami
Adres korespondencyjny Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Obserwuj nas