01.11.2014 | Czytano: 1455

Po dziesięciu latach

Po dziesięciu latach „szarotki” znowu spotkają się u siebie z Orlikiem w ramach rozgrywek o mistrzostwo Polski. W sezonie 2012/13 potykały się z opolanami, tyle, że w pierwszej lidze.

Opolanie wrócili na hokejowe salony po dziesięciu latach. Orlik grał w krajowej elicie w sezonie 2003/04. Jako beniaminek zajął piąte miejsce, ale do następnego, z powodów kłopotów finansowych, nie przystąpił. W ubiegłym sezonie hokeiści z miasta polskiej piosenki zajęli drugie miejsce w pierwszej lidze, przegrali, po zaciętej walce w finale play off z Naprzodem Janów. Do finału doprowadził opolan szkoleniowiec rodem z Podhala, Jacek Szopiński.

Podobnie, jak rok wcześniej Podhale, opolanie wykupili „dziką kartę”. Beniaminek pokazuje się z jak najlepszej strony. Niejednemu już zalazł za skórę. Niemniej to górale są faworytami niedzielnej konfrontacji. Choćby dlatego, że ograli w pierwszej rundzie podopiecznych „Szopena” na ich własnym lodowisku i prezentują niezłą formę.

Dla Podhala niedzielna konfrontacja jest bardzo ważna. Każdy punkt jest na wagę zagrania w Pucharze Polski. Przypomnijmy, iż trzy pierwsze drużyny po dwóch rundach kwalifikują się do finału, a czwartą wyłoni mecz barażowy pomiędzy czwartym zespołem z ekstraligi a gdańskim Stoczniowcem.

- Naszym celem jest awans do pierwszej szóstki ekstraligi, ale wytworzyła się korzystna dla nas sytuacja, by zagrać w Pucharze Polski – mówi Marek Ziętara. – To byłby spory sukces, bo dawno Podhala nie było w pucharowej rywalizacji. Będziemy walczyć. Pokonując Cracovię, mielibyśmy łatwiejszą drogę.

To będzie szósta konfrontacja Podhala z Orlikiem w ekstraklasie. Wszystkie dotychczasowe zakończyły się triumfem Podhalan. Wcześniejsze cztery odbyły się w debiutanckim sezonie Orlika w ekstralidze. Po raz pierwszy oba zespoły w walce o punkty spotkały się 28 września 2003 roku. Oto jak to spotkanie opisywało „Tempo”.

„Wyjątkowo niemrawo grali Podhalanie, stąd gwizdy i niezadowolenie kibiców. Na ich tle ambitni opolanie pokazali dobry hokej i tak na dobrą sprawę powinni po dwóch tercjach prowadzić. Zwłaszcza, że w 23 minucie Piotr Zdunek, a w 31 Robert Sobała mieli wyśmienite sytuacje. Nie wykorzystali tego, co się srodze zemściło. – To była typowa walka o punkty. Trudno gra się z przeciwnikiem, który broni się we własnej tercji. Ociężałość moich zawodników wynikała z ciężkich treningów siłowych – powiedział trener Podhala, Andrzej Słowakiewicz.”

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama