Poroninianie osiągnęli znaczącą przewagę tylko w pierwszym kwadransie spotkania. I zasadzie tyle o pozytywach z ich strony. W tym czasie parokrotnie obrońcy oraz strzegący bielskiej bramki Góra znaleźli się w tarapatach. Indywidualne umiejętności techniczne w połączeniu z egzekucją stałych fragmentów pozwalały mieć góralom nadzieję na zdobycie prowadzenia. Nie znaczy to jednak, że „rekordziści” biernie przyglądali się poczynaniom rywali.
W 23 minucie bielszczanie objęli prowadzenie. Mocne dośrodkowanie Maślorza zamknął uderzeniem z woleja nabiegający z przeciwległej strony Żołna. 20 minut później Poroniec przegrywał już 0:2. Po przerzucie Sikory piłkę w polu karnym opanował Szędzielarz i został sfaulowany. Poszkodowany sam wymierzył sprawiedliwość z „jedenastki”.
Tak jak zakończyli pierwszą połowę, tak równie efektownie „biało-zieloni” otworzyli drugą część spotkania. Po podaniu Sobika kąśliwym uderzeniem „z kozłem” w długi róg bramki popisał się Sikora, ustalając rezultat potyczki.
W nadchodzącym tygodniu obciążenia w treningu Porońca zostaną zmniejszone. – To czas na doszlifowanie różnych rozwiązań w ofensywie i defensywie – powiedział trener Porońca, Przemysław Cecherz. – Mecz z bielszczanami był słaby w naszym wykonaniu. Nie potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacji, bo zbyt wolno rozgrywaliśmy piłkę, pozwalaliśmy przeciwnikowi robić z nią dosłownie wszystko. Gole straciliśmy po wrzutkach spod linii, gdy rywal był bez opieki pozostawiony na długim słupku.
Rekord Bielsko-Biała – Poroniec Poronin 3:0 (2:0)
1:0 Żołna 23
2:0 Szędzielarz 43 karny
3:0 Sikora 47
Poroniec: Królczyk - Gryźlak, Malinowski, Pluta, Stach, Bartos, Madejski, Słupski, Leszczak, Łyduch, Żurawski oraz Piszczek, Stopka, Wolanski, Kępa, Dudzik, Gadzina.
Stefan Leśniowski