04.10.2015 | Czytano: 1299

Mistrz zdemolował wicemistrza (+zdjęcia)

AKTUALIZACJA (relacje z meczów Szarotki)!!! Bardzo szybko, już w drugiej podwójnej serii spotkań, doszło do rewanżu za finał MP w unihokeju kobiet. Mistrzynie Polski – MMKS Podhale –rozbiły w puch Jedynkę Trzebiatów. Drugi nasz zespół – Szarotka – nie sprostał zespołowi MOS Zbąszyń. Tylko momentami prowadził wyrównaną walkę. W decydujących momentach ostatnie słowo należało do bardziej doświadczonego przyjezdnego zespołu.



MMKS Podhale Nowy Targ – Jedynka Trzebiatów 11:5 (5:1, 2:3, 4:1) i 11:2 (7:0, 1:0, 3:2)
Bramki dla MMKS: Florczak 4, Krzystyniak 2, Florek 2, Sopiarz, Siuta, Podlipni (I mecz); Fuła 3, Florczak 2, Timek 2, Sopiarz, Dębska, Mamak (II mecz).


MMKS Podhale: Tomczyk – Grynia, Z. Lech, Fuła, Mamak, Krzystyniak – S. Lech, Dębska, Siuta, Florczak, Timek – Sopiarz, Florek, Podlipni oraz E. Bryniarska. Trener Jacek Michalski.

W sobotę mistrzynie nie miały litości dla przeciwniczek. W pierwszej tercji zadały pięć potężnych ciosów, a rywal odpowiedział jednym. Dodajmy, iż bramka zdobyta przez przybyszki znad morza była po faulu na bramkarce, którego arbitrzy nie dostrzegli. Festiwal strzelecki rozpoczęła Krzystyniak, która z bliska posłała piłeczkę pod poprzeczkę. Potem Sopiarz po przecudnym podaniu na drugi słupek ulokowała ażurowy przedmiot w pustej bramce. Wreszcie przeprowadziła indywidualną akcję zza bramki rywalek. Pięknie uwolniła się od obrończyni, znalazła się przed bramką, rozłożyła bramkarkę niczym żabę na parkiecie i nad nią posłała piłeczkę do bramki. To był początek jej snajperskich wyczynów. W tej tercji jeszcze raz zmusiła golkiperkę znad morza do wyjęcia piłeczki z siatki, a w kolejnych odsłonach dołożyła kolejne dwie bramki. Piękna bramka była też autorstwa Florek na 4:0.

Góralki chwile rozkojarzenie przeżyły w drugiej tercji. Wtedy przyjezdne doszły je na 6:4, ale szybko wszystko wróciło do równowagi. Koncert strzelecki trwał i zakończył się na jedenastu trafieniach.

- Mecz miał dobre i złe momenty – twierdzi szkoleniowiec Jacek Michalski. – Jesteśmy jeszcze na etapie, że biegamy z piłką. Ciągle zdzieram gardło, by grały więcej podaniami. To przeciwnik powinien więcej biegać bez piłeczki. Wynik cieszy. To był sprawdzian jakości gry przed rozpoczynającym się we wtorek Pucharem Europy. Liczę, że dziewczęta poukładają sobie w głowach grę, którą chciałbym widzieć. Taką jaką widziałem w pierwszej tercji.

W rewanżu przewaga gospodyń była jeszcze większa. Już w pierwszej tercji zaaplikowały przybyszkom znad morza siedem goli. O ogromnej przewadze mistrzyń kraju niech świadczy fakt, iż dwa gole zdobyły grając w osłabieniu! W kolejnych odsłonach, mając wysokie prowadzenie, kontrolowały wydarzenia na boisku i myślami już były przy podróży na Łotwę. Zaraz po mecz spakowały się i wyjechały podbijać Europę. Rywalkom pozwoliły się „uszczypnąć” dopiero w 48 minucie, prowadząc 9:0.


Worwa Szarotka Nowy Targ – PKS MOS Zbąszyń 2:5 (0:1, 2:2, 0:2) i 1:6 (1:0, 0:2, 0:4)
Bramki dla Szarotki: E. Burdyn 2 (I mecz); Magdalena Chowaniec (II mecz).
Worwa Szarotka: K. Jachymiak – Leśniak, A. Jachymiak, Kubowicz, Burdyn, Magda Chowaniec – Ulman, Węgrzyn, Panek, Chlebda, Rokicka – Grela, Maria Chowaniec, Jaróg. Trener Lesław Ossowski. W rewanżu zagrały: E. Piekarczyk i J. Piekarczyk.

- Nienajgorszy mecz w naszym wykonaniu, zważywszy na fakt, że co sezon budujemy coś nowego – powiedział trener Lesław Ossowski, po sobotniej potyczce. – Dziewczyny z różnych powodów kończą granie. Musimy na nowo budować formacje i je zgrywać. Od razu więc zespół nie odpali. Zadowolony jestem z postawy młodych dziewczyn z Ludźmierza od Artura Kasperka. Mimo młodego wieku bardzo dobrze zaprezentowały się z groźnym i doświadczonym przeciwnikiem. Wróciła po kontuzji Asia Chlebda i widać, że będzie ważnym graczem. Szkoda straconych bramek, bo Zbąszyń co prawda miał przewagę optyczną, czyściej był w posiadaniu piłeczki, ale w pierwszych dwóch tercjach nie wypracował sobie klarownych sytuacji a zdobył trzy gole. Boli strata trzeciej bramki w ostatnich sekundach drugiej odsłony, kiedy doszliśmy rywalki na 2:2 i czuliśmy, że łapiemy kontakt. Straciliśmy gola po złym ustawieniu. Od trzeciej tercji goniliśmy wynik, ale doświadczony przeciwnik skutecznie nas skontrował.

Nazajutrz optymizmem powiało w pierwszej tercji. Gospodynie dobrze broniły i prowadziły 1:0. W kolejnych odsłonach do głosu doszły przyjezdne i każdy błąd góralek karciły bezlitośnie.

- Fizycznie byliśmy słabsi, żeby wytrzymać taką grę w defensywie jaką zaprezentowaliśmy w pierwszej odsłonie – twierdzi Lesław Ossowski. - Zespól lepszy technicznie od drugiej tercji wygrywał pojedynki jeden na jeden i osiągnął cel.

Tekst Stefan Leśniowski; Zdjecia Andrzej Pabian

Komentarze







reklama