29.11.2015 | Czytano: 1611

Ciągle bije serce (+zdjęcia)

- Mimo ubytków kadrowych ciągle bije serce w tej drużynie – powiedział Marek Ziętara po zwycięstwie nad mistrzem kraju i finaliście Pucharu Kontynentalnego. Po raz trzeci w tym sezonie „szarotki” okazały się lepsze od tyszan. Czyżby miały patent?

- Podhale ewidentnie nam nie leży – przyznaje Krzysztof Majkowski, drugi trener tyskiej drużyny. - W Nowym Targu zawsze się trudno grało. Górale są waleczni, walczą o krążek na całej długości i szerokości lodowiska. Spotkanie dostarczyło duże emocji. Po nokdaunie w I tercji podnieśliśmy się, walczyliśmy, doszliśmy Podhale na jedną bramkę i niewiele brakowało, by zdobyć kolejne.

- Nie powiedziałbym, że to patent. Do każdego meczu podchodzimy z takim samym nastawieniem, by wygrać. Dzisiaj mieliśmy szczęście, że szybko zdobyliśmy trzy bramki. Potem próbowaliśmy utrzymać wynik. Mamy dużo kontuzji w zespole i gra na trzy ataki jest wyczerpująca. Nie jesteśmy w stanie przez 60 minut grać na jednakowym poziomie. Szacunek dla chłopaków, że walczyli do ostatniej sekundy - podkreśla Ondriej Raszka.

W pierwszej tercji Podhale grało jak z nut. Festiwal goli rozpoczął Jokila, po indywidualnej akcji. Chwilę później zagrał do rodaka i Tapio podwyższył na 2:0. W 15 minucie Tomasik uderzył spod niebieskiej linii, krążek odbił się od bandy i wyszedł przed bramkę Kosowskiego, który zostawił lukę przy krótkim słupku. Wykorzystał to Bryniczka, zmuszając trenera gości do zmiany bramkarza. Tyszanie byli w szoku, akcje ofensywne kompletnie im nie wychodziły. Nawet w liczebnej przewadze nie potrafili na dłużej zagościć w tercji gospodarzy.

- Ta tercja zdecydowała o końcowym wyniku. Podhale miało trzy okazje i je wykorzystało – twierdzi  Marcin Kolusz.

Tyszanie po przerwie przeszli metamorfozę. Wysoko atakowali, już w tercji górali. Przejęli inicjatywę. Raszka miał sporo pracy. „Szarotki” grały z kontry. Bryniczka i Jokila nie trafili do pustej bramki. W drugim przypadku gospodarze uważali, że bramkarz poruszył bramkę. Kilka sekund później Kolusz ulokował krążek w krótkim górnym rogu. Przyjezdni poszli za ciosem. Przegrane wznowienie Jokili we własnej tercji i Łopuski za moment utonął w objęciach kolegów. Równo z syreną jeszcze raz tyszanie – tak twierdzili – posłali krążek do bramki, ale wideo tego nie potwierdziło.

W trzeciej tercji tempo siadło. Tyszanie „próbowali” gonić wynik, ale gospodarze świetnie się bronili i wyprowadzali niebezpieczne kontrataki. Kropkę nad „i” postawili 22 sekund przed końcem. Tapio ulokował krążek w pustej bramce.

- Szacun dla drużyny, że podjęła walkę. W III tercji Podhale zmieniło ustawienie. Trener zagregował na to co prezentowaliśmy w drugiej tercji i może z tego wynikło, że nie do końca wyglądaliśmy tak jak w drugiej odsłonie - zauważył Marcin Kolusz.

- Kluczem do zwycięstwa była cierpliwość, przez 60 minut w obronie - twierdzi Marek Ziętara. – Czekaliśmy na swoje momenty. Sporą zaliczkę wypracowaliśmy sobie w I tercji. Potem Tychy przejęły inicjatywę, zagrażały nam. W III tercji utrzymaliśmy dyscyplinę taktyczną. W ciężkich momentach ratował nas Raszka. Mimo ubytków kadrowych, ciągle bije serce w tej drużynie.

TatrySki Podhale Nowy Targ - GKS Tychy 4:2 (3:0, 0:2, 1:0)
1:0 Jokila (4:44)
2:0 Tapio – Jokila – Wronka (9:38)
3:0 Bryniczka – Tomasik – Wronka (14:17 w przewadze)
3:1 Kolusz – Łopuski – Kotlorz (30:16)
3:2 Łopuski (37:24)
4:2 Tapio – Jokila (59:38 do pustej)
Sędziowali: Radzik – Hyliński, Cudek.
TatrySki Podhale: Raszka; Haverinen – Jaśkiewicz, Ałeksiuk – Tomasik, Sulka – Łabuz; Tapio – Zapała (2) – Jokila, Różański – Bryniczka - Wronka (2), Zarotyński – Neupauer –Wielkiewicz (2). Trener Marek Ziętara.
Tychy: Kosowski (14:17 Żigardy); Kolarz – Ciura (2), Pociecha –Hertl, Bryk –Kotlorz; Bepierszcz – Galant (2) – Bagiński, Łopuski – Kalinowski – Kolusz, Komorski – Rzeszutko (2) – Vitek, Kogut – Majoch – Jezierski (2). Trener Jirzi Szejba.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski
 

Komentarze







reklama