27.09.2013 | Czytano: 3273

Chwile radochy (+zdjęcia)

- Łza się w oku zakręciła – powiedział jeden z kibiców. – To na widok naszych chłopaków w krynickim dresie. Tworzyli zespół, który przez wiele lat mógł sięgać po najwyższe laury. Szkoda. Takie czasy – rozwinął myśl.

Mowa o siedmiu wychowankach Podhala, którzy obecnie reprezentują Krynicę. Choć zranione serce fana Podhala boli, to nie przywitało swoich wulgaryzmami, pluciem czy czekoladowymi batonikami. Zastanowiono się tylko jak oni potraktują młodszych kolegów. W takich przypadkach nie ma sentymentów, chociaż przez 40 minut nie mogli sobie poradzić z walecznymi podopiecznymi Marka Ziętary. 

– Problem był w naszych głowach – tłumaczył Marcin Kolusz. - Nonszalancko podeszliśmy do meczu, z przekonaniem, że łatwo się wygra. Jeden patrzył na drugiego, a nie miał kto pociągnąć. Drużyna z Podhala walczyła jak lew. Podhalanie początek mieli obcujący, ale zostali zastopowani podczas gry… w przewadze. L. Laszkiewicz zainicjował akcję, którą wykończył Wajda. Najbardziej zapracowanym człowiekiem na tafli był Rajski. Nowotarżanie ambitnie się bronili i jak tylko mogli starali się odgryzać renomowanemu rywalowi. Sercem mogli zaimponować i w nagrodę wyciągnęli z 1:3 na 3:3. Cudowne kontry młodego Wronki mogły zrobić wrażenie. Wronka zaliczył pierwszego gola w ekstraklasie, po dołożeniu kija do perfekcyjnego podania Wielkiewicza. Potem Wronka wcielił się w rolę dogrywającego. Zamarkował podanie w innym kierunku, zrobił balans ciałem i wyłożył niemal do pustaka P. Kmiecikowi.

– To zagranie, to majstersztyk – zachwycał się Marek Ziętara. – Udał się manewr z przestawieniem Wronki do drugiej formacji. Akcje nabrały dynamiki. Nosiłem się z zamiarem gry na trzy formacje w ostatniej tercji, ale strata gola w pierwszej zmianie pokrzyżowała plany. Mecz się zamknął. Z jego przebiegu jestem zadowolony. Krynica to reprezentacja Polski i momentami nawiązaliśmy walkę, ale nie ma co się czarować, miała przewagę. To było w jej obowiązku. My próbowaliśmy szukać szczęścia w kontratakach. Cieszy, że przełamaliśmy niemoc strzelecką. Cztery bramki z takim rywalem, to bardzo dużo. Grałem do końca wszystkimi zawodnikami. W polskim hokeju powinni pojawiać się młodzi zawodnicy, tym bardziej, iż nikt nie spada. Tak powinno być we wszystkich klubach. Powinno się promować młodych. To przyszłość naszego hokeja.

- Nie ważne kto strzela gole. Ja staram się pomagać drużynie i robić to jak najlepiej potrafię. Szkoda, że przegraliśmy tyloma bramkami, bo na to nie zasłużyliśmy. Walczyliśmy z całych sił. Wykorzystaliśmy swoje sytuacje i nie było na „zero”. Pokazaliśmy góralski charakter i myślę, że z meczu na mecz będzie lepiej. Jeszcze nie jednemu przeciwnikowi uprzykrzymy życie – zapowiada Patryk Wronka.

Druga tercja rozgrzała kibiców do białości. Laszkiewicz w 39 min. nie wykorzystał karnego, ale chwilę później Pasiut przywrócił gościom prowadzenie.

- Mieliśmy chociaż chwile radochy. Nie oszukujmy się potencjał rywala jest dużo większy, ale młodzi chłopcy tanio skóry nie sprzedali. Zostawili serce na lodzie udowodnili, że drzemią w nich duże możliwości. Zasłużyli na brawa – chwalił kibic, który od wielu lat zasiada w loży prasowej.

- Dopiero będąc pod presją zaczęliśmy grać. I zdobyliśmy parę bramek - przyznał Marcin Kolusz. - W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy w trzeciej tercji narzucić swoje tempo, szybko zdobyć bramkę i przejąć kontrolę nad meczem. Tak też się stało. Niemniej słaby był to mecz w naszym wykonaniu i nie może się już taki powtórzyć.

- Graliśmy tak, jak nie powinniśmy – stwierdził Jacek Płachta. - Wydawało się zawodnikom, że wygrają na jednej nodze. Za mało mieli respektu, a kontry rywala były groźne. Zaprosiliśmy go do gry, utrudniając sobie życie.

Czy wiecie, że…
* Kryniczanie są w posiadaniu mistrzowskiego tytułu. Wywalczyli go w 1950 roku. Wtedy jeszcze liga nie funkcjonowała. Sukces ten słono kosztował klub z „Perły Wód”. Niemal na pniu został rozszarpany, głównie przez warszawską Legię. Byli to głównie hokeiści, którzy stanowili o sile reprezentacji kraju, a w „mundurach” zdobywali dla stolicy mistrzowskie tytułu.
* Siedmiu wychowanków Podhala wystąpiło w barwach KTH. Kryniczanie również występowali w koszulce z szarotką na piersi, gdy budowano wielki hokej w Nowym Targu. Byli to bracia Szlendakowie – Stanisław i Jerzy oraz Władysław Pabisz. Zespół trenował Stefan Csorich.
* Kryniczanie po 1023 dniach pokonali hokeistów Podhala w ich siedzibie. W 2010 roku wygrali 5:3, dzisiaj 7:4.
* Pierwsze gole w ekstraklasie zdobyli – Patryk Wronka i Konrad Stypuła. Ten ostatni backhandem w długi róg. Ładna brameczka.

MMKS Podhale Nowy Targ – 1928 KTH Krynica 4:7 (0:1, 3:3, 1:3)
0:1 Wajda – Pasiut – L. Laszkiewicz (6:09 w osłabieniu)
0:2 Zapała – Kolusz (20:44)
1:2 Stypuła (22:45)
1:3 Emelin – Pasiut (30:15)
2:3 Wronka – Wielkiewicz (32:49)
3:3 P. Kmiecik – Wronka (33:37)
3:4 Pasiut – Kolusz – Besch (38:59)
3:5 Kolusz – Zapala – Dutka (40:14)
3:6 Zapała - Kolusz – Dutka ( 44:36)
3:7 Pasiut – Emelin – L. Laszkiewicz (46:19)
4:7 Ziętara – P. Kmiecik – K. Kapica (57:23) w przewadze

Sędziowali: Pachucki (Gdańsk) – Cudek (Oświęcim), D. Pobrożniak (Tychy).
Widzów 800.
Kary: Podhale – 8 min., KTH – 8 min.
Złoty kij: Podhale - Wronka, KTH - Zapała, Sport Katowice - Wronka.

MMKS Podhale: Rajski; Łabuz – Mrugała (2), K. Kapica – Landowski (2), Gaczoł – Tomasik (2), Wojdyła – Szal; Zarotyński – Bryniczka – M. Michalski, Ziętara – D. Kapica – P. Kmiecik, P. Michalski – Wronka (2) – M. Kmiecik, Olchawski – Stypuła – Wielkiewicz. Trener Marek Ziętara.
KTH: Janin (33:37 Odrobny); Besch – Dutka, Milovanović – Wajda (2), Skrzypkowski – M. Kruczek(2); Kolusz – Zapała –Malasiński, L. Laszkiewicz – Pasiut – Emelin, Łopuski – Dziubiński – Gruszka oraz Majoch (2), Kisielewski, Bryła (2). Trener Jacek Płachta.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama