18.05.2014 | Czytano: 1536

Lesław Ossowski: Czujemy się skrzywdzeni

O końcówce trzeciej tercji oraz rzutach karnych w meczu Worwa Szarotka Nowy Targ – MUKS Zielonka jeszcze długo będzie dyskutować. Karne będą wzbudzać emocje, wielokrotnie będą oglądane na wideo i analizowane. Tak dziwnego finału mistrzostw Polski w unihokeju mężczyzn jeszcze w historii nie było. Nowotarżanie przegrali złoty medal w okolicznościach wzbudzających kontrowersje, ale też na własne życzenie zgotowali sobie taki los.

Szarotka do 54 minuty prowadziła 6:3 i rzec można, iż mistrzostwo przegrała w frajerski sposób.

- Nie wiem co odpowiedzieć, bo rzeczywiście frajersko przegraliśmy – przyznaje kapitan Szarotki, Lesław Ossowski. – Taka porażka bardzo boli. Do 54 minuty rozgrywaliśmy bardzo dobre spotkanie. Zmieniło się to po fatalnej karze Luberdy na środku boiska. Kolejne wykluczenia Chlebdy i Kasperka były już dyskusyjne. Publicznie nigdy nie narzekam na arbitrów, ale wydaje mi się, że w przypadku Chlebdy wykluczenie powinno być obopólne. To był przełomowy moment meczu, w 32 sekundy straciliśmy dwa gole.

- Dlaczego po starcie bramek nie wzięliście czasu, by uporządkować grę, uspokoić drużynę?
- Liczyliśmy, że damy radę obronić jednobramkową przewagę. Że jesteśmy na tyle dobrze zorganizowani, że krzywa nam się nie stanie. Pomyliliśmy się. Bramki straciliśmy w identyczny sposób, gdy zawodnik wybiegał z rogu i strzelał po długim rogu. Za łatwo straciliśmy te gole. Były błędy w kryciu. Do tego momentu byliśmy dobrze zorganizowani w defensywie. Szkoda, bo bardzo chcieliśmy zdobyć mistrzostwo. Żałujemy, ale taki jest sport.

- Karne to jakaś paranoja? Trzy wasze zostały anulowane za rzekome cofnięcie piłeczki.
- Nie chcę komentować, każdy może sobie je obejrzeć i wyrobić sobie zdanie. Oglądaliśmy karnego Dziurdzika i piłka na pewno nie była cofnięta. Bramka została zdobyta prawidłowo. Dopiero, gdy piłeczka znalazła się w siatce, sędzia po chwili namysłu zagwizdał nieprawidłowe wykonanie karnego. Natomiast Kasperek nawet nie zdążył przejść do połowy tercji z piłką, gdy arbiter uznał, że cofnął. Sędziowie z Wydziału Sędziowskiego komentowali tę decyzję i stwierdzili, że karny powinien być wykonywany jeszcze raz. Czujemy się skrzywdzeni. Inna sprawa, że do karnych sami doprowadziliśmy. Wydaje mi się, że po czerwonych kartkach arbitrzy negatywnie się nastawili do Kasperka. W meczu o taką stawkę, tak się nie robi. Skandaliczne decyzje.

- Po zakończeniu meczu doszło do jakiś incydentów?
- Czerwone kartki otrzymali Batkiewicz, Ślusarek i Barszczewski.

- Po ograniu Górali w półfinale uchodziliście za faworyta finału.
- Trzy drużyny w lidze były wyrównane. Każda mogła być mistrzem. Decydowała jedna bramka. Z Góralami na 60 sekund przed końcem przegrywaliśmy i byliśmy wyrzuceni za burtę. W odstępie 40 sekund odwróciliśmy losy spotkania, a w kolejnym przebrnęliśmy do finału. Tak się wszystko zmieniało, w mgnieniu oka. Wtedy mieliśmy szczęście, którego w sobotę nam zabrakło. Byliśmy blisko, ale nie udało się.

- Drużyna po takim ciosie zdoła się pozbierać?
- Myślę, że tak. Wynik jest lepszy niż w poprzednim sezonie. Nikt na nas nie stawiał. Typowani byliśmy do trzeciego miejsca. Zrobiliśmy niespodziankę eliminując Górali w półfinale. Teraz musimy odpocząć, zresetować się i zobaczymy jaka będzie przyszłość.

Rozmawiał Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama