16.11.2014 | Czytano: 2226

Hokej co się zowie(+zdjęcia)

Niech żałują ci, którzy nie wybrali się na nowotarskie lodowisko. Nieczęsto można oglądać 60 minut nieprzeciętnych emocji, niesamowitą, ambitną walkę. Krótko mówiąc, to był hokej co się zowie.

Było w nim wszystko co prawdziwy entuzjasta hokeja uwielbia – duże tempo akcji, sporo sytuacji podbramkowych i interwencji bramkarzy, a także pojedynków ciało w ciało, które wzbudzały entuzjazm na trybunach. Podhale było równorzędnym, a w pewnych momentach, nawet lepszym zespołem niż sanoczanie.

- Podhale to zupełnie inna drużyna niż przed rokiem. To jak dzień i noc. Te trzy punkty są dla nas jak sześć. Niesamowita walka od pierwszej do ostatniej sekundy. Wygrała drużyna mająca więcej szczęścia. Nie sztuka wygrywać 8:0, ale wyszarpać 1:0. Drużyna pokazała charakter. To był ciężki dla nas mecz – powiedział szkoleniowiec gości, Miroslav Fryczer.

- Zagraliśmy znakomite spotkanie pod każdym względem. Zdyscyplinowanie, z pełnym zaangażowaniem, determinacją i dyscypliną taktyczną. Chłopaki pokazali, że mają serce do gry. Trzeba też pamiętać z kim graliśmy. Finansowo i sportowo z Sanokiem nie możemy się równać. Mimo porażki jestem zadowolony z postawy chłopaków, bo walczyli. Trzeba też podziękować kibicom, którzy stworzyli niepowtarzalną atmosferę – powiedział trener MMKS, Marek Ziętara.

Podhale już w pierwszej tercji oddało mnóstwo strzałów na bramkę Pittona, ale żaden nie znalazł drogi do siatki. Tymczasem sanoczanie z niczego zdobyli gola. – Nieszczęśliwa bramka – przyznał trener Podhala.

Wszystko to co działo się w pierwszych 20 minutach było niczym w porównaniu z tym, co się działo w drugiej tercji. Tempo meczu nadal szybkie, akcje, strzały, prawie żadnych przerw w grze. Częściej gubiła się obrona gości, lecz Pitton wszystko naprawiał. Zatrzymał Dziubińskiego (cudowna indywidualna akcja), Wronkę, Omeljanenko i Bryniczkę. Goście też mieli sytuacje, a najlepszą Cichy, ale Raszka pokazał, że też jest wysokiej klasy golkiperem.

W trzeciej tercji tempo nieco spadło. – Musieliśmy uważać z tyłu, by nie stracić gola, bo praktycznie druga bramka rozstrzygnęłaby losy spotkania – wyjaśnia Jarosław Różański. – Wolałbym grać brzydki mecz, a wygrać. Szkoda, bo mieliśmy sytuacje. Na pewno nie byliśmy gorszą drużyną. Szkoda kar na koniec, ale poszliśmy va banque. Chcieliśmy zaryzykować, ale się nie udało. Chociaż mieliśmy w końcówce 2-3 sytuacje, z których można było pokusić się o bramkę.

Najlepszą miał Damian Kapica 2 minuty i 45 sekund przed końcem odsłony, lecz zamiast do pustej bramki, trafił w parkany Pittona.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że w Nowym Targu nie będzie łatwo – mówi Rafał Dutka. – Przystąpiliśmy do meczu maksymalnie skoncentrowani. Jednak nasze akcje nie miały takiego tempa jakbyśmy chcieli. Chłopaki są trochę przeziębieni, ale najważniejsze, że wywozimy trzy punkty. Duża w tym zasługa Pittona. Jest wysokiej dyspozycji, to cieszy przed czekającymi nas potyczkami w Pucharze Kontynentalnym. Jeśli pomożemy mu z przodu, to może być fajnie. Bramkarz w hokeju to podstawa. To był mecz bramkarzy.

MMKS Podhale Nowy Targ – Ciarko Sanok 0:1 (0:1, 0:0,0:0)
0:1 Zatko – Danton – Pietrus (18:06)

Sędziowali: Włodzimierz Marczuk – Wojciech Moszczyński (obaj Toruń) i Patryk Kasprzyk (Bydgoszcz).
Kary: 14 – 8 min.
Widzów 2500

Podhale: Raszka; Luczka – Sulka (4), Tomasik – Imrich, Łabuz (2) – Mrugała, Wojdyła - Jaśkiewicz; Damian Kapica – Dziubiński (2) – Gruszka, Różański (2) – Bryniczka – P. Kmiecik, M. Michalski (2) – Wronka – Omeljanenko, Zarotyński – Olchawski (2) - Wielkiewicz. Trener Marek Ziętara.
Ciarko: Pitton; Turon (2) – Williams, Zatko (2) – Richter, Dutka – Rąpała; Danton (2) – Pietrus – Knox, Vozdecky (2) – Zapała – Szinagl, Strzyżowski – Cichy – Endal, Sawicki – Wilusz – Biały. Trener Miroslav Fryczer.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

 

Komentarze







reklama