18.11.2014 | Czytano: 1295

Bilans jest na zero

„Pero, pero. Bilans musi wyjść na zero” – śpiewał Jan Kaczmarek z kabaretu Elita. No sportowy bilans szczęść i nieszczęść, w pojedynkach „szarotek” z Tychami, wyszedł na zero. Podhale u siebie wygrało 3:1 z podopiecznymi Szejby, a w piwnym mieście uległo w takim samym stosunku.

Podhale mogło pierwsze objąć prowadzenie, ale Dziubiński, a chwilę później Damian Kapcia (sam na sam) nie potrafili zmusić do kapitulacji golkipera tyszan. Niewykorzystane sytuacje lubią się zemścić. I zemściły. W odstępie 2 minut gospodarze dwa razy pokonali Raszkę. Za pierwszym razem Kolusz zmienił lot krążka po strzale Bescha spod niebieskiej linii. Przy drugim trafieniu obrońcy pozwolili Galantowi z rogu lodowiska wjechać przed bramkę, a ten bekhendem wpakował „gumę” pod poprzeczkę. „Szarotki” w końcówce tercji miały liczebną przewagę, ale dwa razy krążek po niedokładnych podaniach opuszczał tercję przeciwnika. Z kolei Gruszka, któremu obrońcy zrobili autostradę do swojej bramki, nie zdołał pokonać ostatnią instancję miejscowych.

Na kolejne trafienia musieliśmy czekać aż do trzeciej tercji. W 43 minucie Zarotyński, który zmienił Olchawskiego, zdobył kontaktowego gola. Wydawało się, że górale pójdą za ciosem, gdyż chwilę później jeden z tyszan powędrował na ławkę kar. Nic z tego. Gdy gospodarze grali w komplecie błąd popełnił Tomasik, który nie opanował krążka odbitego od bandy i Woźnica z prezentu zrobił właściwy użytek.

- W przekroju całego meczu drużyną lepszą byli gospodarze – mówi Marek Ziętara. – Żałować należy pierwszych 10-12 minut, kiedy mieliśmy trzy okazje golowe, a dostaliśmy gola po rykoszecie. Szkoda pierwszej tercji, bo mecz mógł ułożyć się inaczej. W trzeciej tercji wróciliśmy do gry i wierzyłem, że uda się doskoczyć do rywala. Tymczasem popełniliśmy błąd w obronie, w tak ważnym momencie. Taka drużyna jak Tychy błędów nie wybacza. Zagraliśmy bez Omeljanenko, który ma uraz odcinka szyjnego, z kolei Wielkiewicza dopadła grypa. To skomplikowało nam sytuację, bo musiałem grać na trzy piątki, a nie jestem zwolennikiem takiego grania. Po meczu z Sanokiem wielu graczy narzekało na stłuczenia, ale nie ma co płakać, trzeba grać dalej.

GKS Tychy - MMKS Podhale Nowy Targ 3:1 (2:0, 0:0, 1:1)
1:0 Kolusz- Kuzin – Besch (12:06)
2:0 Galant – Bagiński (14:08)
2:1 Zarotyński – Luczka (42:58)
3:1 Woźnica – Bagiński – Vitek (50:27)
Sędziowali: Zbigniew Wolas – Artur Hyliński i Rafał Noworyta (wszyscy Oświęcim).
Kary: 4 – 8 min.
Widzów 800
Tychy: Żigardy; Besch – Mojżisz, Pociecha – Sokół, Ferenc – Kotlorz, Wanacki; Kolusz – Kartoszkin – Kuzin, Vitek – Galant – Majoch, Witecki – Parzyszek – Guzik, Woźnica - Bagiński – Różycki. Trener Jirzi Szejba.
Podhale: Raszka; Luczka – Sulka, Tomasik – Imrich, Łabuz– Mrugała; Damian Kapica – Dziubiński– Gruszka, Różański – Bryniczka – P. Kmiecik, M. Michalski (2) – Wronka – Olchawski oraz Zarotyński. Trener Marek Ziętara.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama