26.11.2014 | Czytano: 1866

Hokeiści Podhala w kręgielni (+zdjęcia)

Hokeiści Podhala już przyzwyczaili się do integracyjnych spotkań. Trener, by oderwać ich od monotonicznego treningu, a równocześnie scalić grupę, latem zabrał ich na ściankę wspinaczkową i Paintball. Dzisiaj wszyscy wybrali się do kręgielni.

- Ostatni okres nie był dla nas zbyt udany. Mimo chęci, woli walki i sporego zaangażowanie, zjeżdżaliśmy z tafli pokonani, jedną lub dwoma bramkami. Mentalnie drużyna wpadła w mały dołek. Żeby odejść od napięcia treningowego i psychicznego stad wyszedł pomysł, by rozerwać się na kręgielni. W celowaniu kulą w kręgle dopatrywałbym się podobieństwa do celności strzałów w meczu. A tego brakuje zawodnikom, wykończenia akcji – mówi trener Marek Ziętara.

Bowling wydaje się łatwy i nie wymagający specjalnych umiejętności. To tylko pozory. Hokeiści mieli okazję przekonać się, że tak łatwo nie jest. Dopiero po kilku rzutach toczona kula po torze strącała kręgle. Najlepszym przykładem Sebastian Łabuz, który początek miał fatalny, w grupie dzielił ostanie miejsce z trenerem, bił się, by nie zostać „czerwoną latarnią”. Końcówkę miał piorunującą i wygrał grupę.

Hokeiści grali na czterech stanowiskach, na każdym po sześciu. Rywalizacja była ostra. W pierwszej turze, którą oglądałem, najlepszy rezultat osiągnął Maciej Sulka (131 pkt.). Wygrał grupę. Zresztą w pozostałych grupach również celnością rzutów popisywali się obrońcy (Martin Luczka i Sebastian Łabuz) oraz bramkarze (Ondriej Raszka i Bartłomiej Niesłuchowski). Z napastników ponad sto punktów zdobyli - Damian Kapica i jego imiennik Zarotyński.

- Napastnicy tak strzelają, jak na lodzie. Mają pustą bramkę i nie trafią, tak tutaj kula nie narusza kręgli - dokuczał im trener, który przekonał się, że to nie jest takie proste. Kula nie zawsze go słuchała. Zawodnicy szybko mu się odwdzięczyli w docinkach. O wiele lepiej toczenie kuli szło Markowi Rączce.
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama