- By mogli rozpocząć zabawę od siatkówki, a potem przenieść się na sale balowe – mówi trener Gorców McArthur, Piotr Pagacz. – Czeka nas kolejna bitwa. Bijemy się o kolejne punkty. Co prawda drużyna z Gorlic, gdzie siatkówka ma ogromne tradycje, awansowała do ligi, ale nie znaczy to, że będzie do ogrania na jednej nodze. Nic bardziej mylnego, bo zespół ten ma w składzie zawodników ogranych w drugiej lidze. Ma także 2-3 graczy z rozwiązanej Politechniki. Są to doświadczeni, starsi zawodnicy, którzy już z niejednego pieca chleb jedli. Ostatnio Gorlice grały z liderem z Andrychowa i wygrały 3:0. To świadczy o tym, że przeciwnik ma spory potencjał. Okazuje się, po czterech rozegranych kolejkach, że tylko dwa zespoły są słabsze od reszty. Z pozostałymi można wygrać i przegrać. Wynik zależy od dyspozycji dnia, składu, od drobnych niuansów. Siatkówka jest jednak nieprzewidywalna.
Piotr Pagacz być może będzie miał okazję do spotkania się z Krzysztofem Kozłowskim, prezesem Gorlic, z którym kiedyś rywalizował przez siatkę.
Stefan Leśniowski