15.12.2014 | Czytano: 982

Sukcesy tylko na lodzie

Skoczkowie się kompromitują, Justyna Kowalczyk zajmuje odległe miejsca, biathlonistki indywidualnie kończą poza pierwszą dziesiątką. Tej zimy nie zawodzą na razie jedynie łyżwiarze szybcy, którzy masowo zajmują miejsca na podium w Pucharze Świata.


Jana Szymańskiego i Artura Wasia śmiało można nazwać królami grudnia. Ten pierwszy ponownie okazał się najszybszy na dystansie 1500 metrów w dodatku w świątyni łyżwiarstwa szybkiego w holenderskim Heerenveen. Z kolei król Artur dwukrotnie dystans sprinterski ukończył na drugim miejscu. Na razie nie do ugryzienia jest rewelacyjny młokos z Rosji Paweł Kuliżnikow. Z kolei nieobecność połowy medalowego składu z Soczi nie przeszkadza paniom w stawaniu na podium. W Berlinie były drugie, w Holandii trzecie. Oprócz obecnych także w srebrnym składzie z IO Luizy Złotkowskiej i Katarzyny Woźniak, w zespole pojawiła się Aleksandra Goss. Niedawno wygrała PŚ, tyle, że na wrotkach.

„Wygrać w paszczy lwa w Holandii ... Bezcenne” – napisał na FB Jan Szymański. – Wiedziałem, że jestem w stanie pojechać nawet pół sekund szybciej niż tydzień temu. Trafiłem dobrze, bo na Morrissona, który szybko rozpoczyna, ale potem słabnie. Na ostatniej prostej wykorzystałem jego prędkość i ostatkiem sił udało mi się dojechać do mety z najlepszym czasem.

„ Kolejny wieki wyścig. Drugie miejsce i najlepszy czas 34.87 – pisze na FB, Artur Waś. Na antenie Polsatu Sport dodawał: - To najszybszy czas na europejskich torach. Biegi nie były doskonałe, dlatego radość się duża. Jest jeszcze nad czym pracować. Lód był szybszy niż w piątek. Miałem cichy pan, żeby mały łuk pojechać najszybciej w życiu, ale nie poradziłem sobie z siłą odśrodkową. To odbiło się na wyniku, który mógł być lepszy. Rosjanin ma doskonale wytrenowaną pozycję, której u mnie jeszcze nie ma. Dzieli nas kilka miesięcy treningu. Ja i zapewne on nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Nieźle zaprezentował się Konrad Niedźwiedzki na 1500 metrów, na – jak często się mówi- jego torze. Zajął szóste miejsce. – Zadowolony jestem z przejazdu – mówi dziennikarzowi Polsat Sport. – W zeszłym tygodniu miałem duże problemy. Miejsca podobne, ale styl jazdy beznadziejny. Dlatego musiałem zrobić kroczek w tył, uspokoić jazdę i to co jest w głowie. Już było zdecydowanie lepiej. Uciekło do podium 0.37 sek. Cztery starty i tyleż razy w dziesiątce. Trzymam poziom.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama